- Ostatnio przed "Ziemowitem" stałem 57 godzin, kolejka miała kilka kilometrów - mówi Arkadiusz Zawada z Kraśnika, którego wczoraj spotkaliśmy przed kopalnią Halemba w Rudzie Śląskiej.
Przedstawiciele spółek górniczych rozkładają ręce: nadający się do palenia w domowych piecach węgiel opałowy stanowi zaledwie ok. 10 procent całego wydobycia, a pierwszeństwo przy jego zakupie mają autoryzowani sprzedawcy, którzy już na początku roku zakontraktowali sobie dostawy "czarnego złota" i terminy jego odbioru. Mali klienci muszą poczekać.
- Nie jesteśmy w stanie sprzedać im od ręki węgla opałowego, bo go nie mamy. Nie nadaje się on do długiego składowania na zwałach, a ze względów technologicznych zwiększyć jego wydobycia nie jesteśmy w stanie - tłumaczy Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, największej górniczej firmy w Europie. I przypomina, że im bliżej zimy, tym ceny węgla będą wyższe w stosunku do tych, które panowały na rynku kilka miesięcy temu.
500
autoryzowanych dilerów handluje śląskim węglem na terenie Polski.
Węgiel ze Śląska coraz bardziej poszukiwany
Zaczął się jesienny boom na śląski węgiel. Klienci z całego kraju próbują zrobić zapasy przed zimą, ale w wielu miejscowościach jest to niemożliwe. Po prostu w punktach sprzedaży węgla nie ma. Chętni zapisują się na listy kolejkowe i tygodniami czekają na dostawę. Tak dzieje się choćby na Podhalu i Pomorzu.
- Od 15 lat handluję węglem, a sam w domu mam tylko tonę, bo nie zdążyłem zaopatrzyć się na zimę. Nie mam pojęcia, czym będziemy grzać - załamuje ręce Jan Gargas, właściciel składu opałowego w Rabce.
Takich składów autoryzowani sprzedawcy węgla, pochodzącego z Kompanii Węglowej i Katowickiego Holdingu Węglowego, mają w Polsce ponad pół tysiąca. To właśnie za ich pośrednictwem sprzedaje się większość węgla opałowego ze Śląska. A że dilerzy terminy dostaw mają od dawna zakontraktowane, indywidualni kupcy muszą dziś ustąpić im miejsca w kolejce. Tyle że im dłużej będą czekać, tym więcej zapłacą.
- Ceny są dziś porównywalne z tymi z października ubiegłego roku, ale już wyższe od tych, które obowiązywały na wiosnę - przyznaje Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej. Przypomina zarazem, że interesujący przeciętnego Kowalskiego węgiel opałowy to zaledwie 8 procent ogółu wydobycia (resztę stanowi sprzedawany branży energetycznej miał węgłowy). A długie składowanie węgla opałowego na zwałach %07czy zwiększenie jego wydobycia jest niemożliwe.
- Dobrze, że mamy "Bogdankę", bo byłoby naprawdę krucho z węglem - mówi Artur Zawada, kierowca z Kraśnika (woj. lubelskie), którego spotkaliśmy przed kopalnią "Halemba" w Rudzie Śląskiej. - Tyle że "Bogdanka" nie sprzedaje kostki ani ekogroszku, więc i tak trzeba jechać na Śląsk i odstać swoje.
Kłopoty z węglem się skończą, kiedy wrócimy do brykietów
Z Jerzym Markowskim, byłym wiceministrem gospodarki, rozmawia Michał Wroński
Dlaczego nie można zwiększyć wydobycia węgla opałowego?
To kwestia techniki urabiania złoża. Kiedy górnicy posługiwali się głównie materiałem wybuchowym i kilofem, to kęsów było sporo. Od czasu gdy zastąpił je kombajn, węgiel jest urabiany do postaci miału. Trudno, byśmy teraz proponowali powrót do kilofów, zwłaszcza że rynek węgla opałowego w skali całej Polski to 13-14 milionów ton.
Nie ma zatem możliwości, by zapobiec powtarzającym się co roku kłopotom indywidualnych nabywców?
Nic nie stoi na przeszkodzie, by z miału produkować brykiety, którymi indywidualni odbiorcy mogą zastąpić kęsy. Technologie istnieją, a na całym Śląsku wciąż działa kilkadziesiąt brykietowni.
Strefa Biznesu: Co dalej z limitami płatności gotówką?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?