Po ostatnich burzach nad zastosowaniem tego rozwiązania zastanawiają się także w Bobrownikach (pow. będziński). Na razie - jak przyznaje wójt Arkadiusz Ziemba - gminy nie stać na wyłożenie co najmniej 4 tysięcy złotych miesięcznie, ale....
- SMS-y ostrzegawcze weźmiemy pod uwagę przy okazji przyszłorocznego budżetu - zapowiada Ziemba.
Jak to działa? Pierwszym ogniwem "łańcuszka" są biura prognoz meteorologicznych w Krakowie i Wrocławiu. To one przesyłają ostrzeżenia do Centrum Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego w Katowicach. Tam przekierowywane są do starostów i prezydentów miast, a ci kierują je do pracowników podległych sobie służb. W części gmin system wydłużono o jeszcze jedno ogniwo - zainteresowanych otrzymywaniem takich ostrzeżeń mieszkańców.
- Zdecydowaliśmy się na to po powodzi z roku 2010 - wyjaśnia Adam Kondla z Urzędu Miejskiego w Bieruniu, gdzie ostrzegawcze SMS-y otrzymuje ok. 650 mieszkańców (w Raciborzu, gdzie tą drogą mieszkańcy otrzymują też informacje o wydarzeniach kulturalnych, do systemu zapisanych jest nieco ponad 400 osób).
Teoretycznie od momentu wydania ostrzeżenia powinno ono pokonać wszystkie szczeble tej "drabiny" w ciągu kilku minut, tak aby mieszkańcy mieli czas przygotować się na niebezpieczeństwo. W praktyce różnie z tym jednak bywa. Jak ocenia Andrzej Szczeponek, zastępca dyrektora Wydziału Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Wojewódzkiego, najwięcej czasu na reakcję dają ostrzeżenia przed powodzią. Dużo gorzej system sprawdza się w przypadku nagłych zjawisk atmosferycznych.
Co sądzisz o ostrzeganiu przed anomaliami pogodowymi za pomocą SMS-ów? Napisz
Możesz dowiedzieć się więcej: Zarejestruj się w DZIENNIKZACHODNI.PL/PIANO
Wybory samorządowe 2024 - II tura
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?