Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

W Bytomiu zbierają na pomnik... w kinie

Redakcja
Po Katowicach, Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu i Chorzowie w ...
Po Katowicach, Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu i Chorzowie w ... mat. prasowe
Po Katowicach, Dąbrowie Górniczej, Sosnowcu i Chorzowie w Bytomiu też uruchomiono kino plenerowe.

Na bytomskim rynku od 26 sierpnia do 2 września, o godzinie 20:00 można zobaczyć klasyki kina światowego. - To idealne miejsce, wstęp na seanse jest bezpłatny, ale będziemy zbierać pieniądze na budowę pomnika Karin Stanek - mówi Agnieszka Skowronek, rzecznik prasowey Bytomskiego Centrum Kultury, które wspólnie z Ligoą Kobiet Nieobojętnych organizuje plenerowe kino.

Pomnik ma stanąć przy placu Karin Stanek, przed budynkiem Bytomskiego Centrum Kultury.

Do BCKina w plenerze zapraszamy  do 2 września, codziennie, o godzinie 20.00. W przypadku niepogody projekcje zostaną przeniesione do sali TOTU w Bytomskim Centrum Kultury i rozpoczną się o godz. 20:15

Program:
**30.08.2012 godz. 20.00 – „Pół żartem, pół serio” **–  komedia/musical USA (1959); reż.: Billy Wilder; obsada: Marilyn Monroe, Tony Curtis, Jack Lemmon, George Raft; czas trwania: 130 minut.

Aktor i piosenkarz Jerry Lewis odmówił zagrania postaci Jerry'ego / Daphne, bo nie chciał nosić spódnicy. Gdy Jack Lemmon za swą rolę - przebierankę dostał nominację do Oscara, zaczął co roku wysyłać Lewisowi pudełko czekoladek z podziękowaniem, że ten nie wziął roli. Lewis zresztą długo później żałował swej odmowy.

„Pół żartem” przypomina oldschoolowe kino gangsterskie, lecz szybko demaskuje się jako szalona farsa. Dwaj członkowie chicagowskiej orkiestry nie są w nastroju do żartów gdy zadarli z miejscowymi mafiosami, a przed ich srogą pomstą mogą schować się wyłącznie pod spódnicą.

Mężczyźni w damskich strojach ujmują kobiecym wdziękiem, a jednocześnie wciąż pozostają pod władzą testosteronu. Kierowani uczuciem do najpiękniejszej dziewczyny w orkiestrze (Marilyn Monroe) wikłają się w serie słownych pojedynków, wyrafinowanych intryg oraz miłosnych perypetii.

Scenę, w której Monroe wypowiada słowa "To ja, Sugar" powtarzano 47 razy, ponieważ za każdym poprzednim razem Marylin mówiła "Sugar, to ja". Po 30 powtórkach reżyser kazał przyczepić poprawną wersję na drzwiach. Scena, w której wypowiada trzy słowa: "Gdzie jest burbon?", powtarzana była 59 razy. Marilyn Monroe miała takie kłopoty z wypowiadaniem swoich kwestii, że jej partnerzy zwykli zakładać się, ile dubli będzie potrzebować, żeby w końcu wypowiedzieć kwestie poprawnie.
W ZSRR film był wyświetlany pod nazwą (według wielu bardziej adekwatną) „Tylko dziewczynom wolno grać jazz”.

31.08.2012 godz. 20.00 – „Obywatel Kane”
–  dramat polityczny USA (1941); reż.: Orson Welles; obsada: Orson Welles, Joseph Cotten, Dorothy Comingore, Agnes Moorehead; czas trwania: 119 minut.

“Obywatel Kane”  Orsona Wellesa  uznany został na najlepszy film wszech czasów. Taką decyzję podjęli zarówno krytycy, jak również reżyserzy biorący udział w dwóch oddzielnych głosowaniach przeprowadzonych przez wydawany przez Brytyjski Instytut Filmowy magazyn „Sight and Sound”.

Bliźniacze głosowania, w których udział biorą międzynarodowi reżyserzy i krytycy, przeprowadzane są co dziesięć lat. Pierwsze tego typu głosowanie odbyło się w roku 1952. Nick James wydawca „Sight and Sound” mówi, że „Obywatel Kane” wygrywa w głosowaniu krytyków już od 40 lat, a w tym roku reżyserzy i krytycy reżysera tego obrazu - Orsona Wellesa - określili mianem - Szekspira nowoczesnego kina.
Ewenement. To chyba najtrafniejsze, co można o „Obywatelu Kanie” napisać. W 1941 roku 24-letni, pozbawiony filmowego doświadczenia radiowiec Orson Welles otrzymał w Hollywood lukratywny kontrakt, o którym najlepsi i najwięksi w branży mogli tylko marzyć. Stworzył obrazoburcze, innowacyjne arcydzieło, które jeszcze przed premierą usiłowano... zniszczyć na szereg różnych sposobów, a jego samego zaprowadziło nad krawędź ruiny i rozpaczy. Dziś „Obywatel Kane” nie tylko jest bezprecedensowym przykładem kina wizjonerskiego, wybiegającego daleko poza zastane standardy, ale i swoistym symbolem pojedynku artyzmu ze światem bezdusznego biznesu - pojedynku przegranego.

01.09.2012 godz. 20.00 – „Lampart” –  dramat/romans Włochy/Francja (1963); reż.: Luchino Visconti; obsada: Burt Lancaster, Claudia Cardinale, Alain Delon, Paolo Stoppa; czas trwania: 205 minut.

Dzieło Viscontiego to fascynująco opowiedziany dramat historyczny rozgrywający się w czasach Garibaldiego, kiedy to następował koniec pewnej epoki i rodziło się nowoczesne społeczeństwo.
Sama produkcja obrosła w sporo legend. Ponoć Visconti zachowywał się na planie jak prawdziwy despota, owładnięty myślą, że wszystko musi być perfekcyjne: każdy gest i każdy przedmiot. Biografka reżysera, Laurence Schifano, podaje, że „arystokraci sycylijscy, którym Luchino polecił grać samych siebie, padali [na planie] jak muchy”. By zrealizować finałową scenę balu, reżyser pożyczył naczynia stołowe od najstarszych rodzin z Palermo, sprowadzał codziennie z San Remo tony kwiatów, prawdziwe świece do żyrandolu, które co godzinę wymieniano, kazał nawet zainstalować odpowiednie pomieszczenie, gdzie można było czyścić brudzące się nieustannie białe rękawiczki noszone przez aktorów i statystów.

02.09.2012 godz. 20.00 – „Casablanca” –  melodramat USA (1942); reż.: Michael Curtiz; obsada: Humphrey Bogart, Ingrid Bergman, Paul Henreid, Claude Rains; czas trwania: 99 minut.

Rozdzieleni przez wybuch II wojny światowej Ilsa i Rick spotykają się przypadkiem w tytułowej Casablance. On prowadzi lokal „Rick’s Cafe Americain” i stara się nie angażować w politykę. Ona do Maroka przybywa wraz z mężem – politycznym bohaterem z Europy, ofiarą obozu koncentracyjnego, Victorem Laszlo. Uśpione uczucia szybko budzą się do życia. Wyidealizowany obraz miłości – prawdziwej, bo nieosiągalnej – niewątpliwie stanowi o sile tego filmu. Jednak w dniu premiery, 27 listopada 1942 roku, ten podstawowy, melodramatyczny wątek wydał się niewystarczający. „Casablanca” okazała się klapą, wytwórnia Warner Bros. zdecydowała się nie wyświetlać filmu w kinach. Dopiero 14 stycznia 1943 roku, gdy w Casablance spotkali się Winston Churchill i Franklin D. Roosevelt, by przedyskutować utworzenie drugiego frontu w wojnie z Niemcami, postanowiono jeszcze raz zderzyć tytuł z kinową publicznością. Na fali prawdziwych politycznych wydarzeń wprowadzono film do kin. Amerykańscy widzowie tym razem przyjęli obraz entuzjastycznie.

Jeśli wierzyć relacjom świadków Bogart i Bergman prawie w ogóle ze sobą nie rozmawiali na planie. Nie wiadomo, czym tłumaczyć ogromną wzajemną wrogość gwiazd. Aktor był wciąż oskarżany przez swoją ówczesną żonę, Mayo Methot, o romans z Bergman. Wyniosła aktorka ignorowała wszelkie insynuacje zazdrośnicy – patrzyła na świat, w szczególności na Bogarta, z góry. To akurat bardzo wysokiej kobiecie przychodziło z niezwykłą łatwością. Bogart musiał nosić specjalne wkładki w butach, by uchodzić za wyższego od swojej filmowej partnerki.

Początkowo rola pianisty Sama była napisana dla kobiety – miała ją zagrać Ella Fitzgerald, Lena Horne albo Hazel Scott. Zresztą Dooley Wilson, który w rezultacie wcielił się w tę postać, nie potrafił grać na pianinie – był z zawodu perkusistą. Choć muzykę nagrywano na żywo Dooley jedynie udawał że gra.

W sporządzonym w październiku 2004 rankingu Amerykańskiego Instytutu Filmowego, „Casablanca” została okrzyknięta filmem, który najlepiej pomaga mężczyznom w uwodzeniu kobiet. Film zajął 1 miejsce w rankingu magazynu Newsweek na najlepsze filmy o miłości. (2009)

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto