Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wdowy i sieroty po górnikach piszą pamiętniki

Aldona Minorczyk-Cichy
Ewa Nowak, Małgorzata Galuch, Marzena Jóźwik i Beata Klon straciły mężów w wypadkach
Ewa Nowak, Małgorzata Galuch, Marzena Jóźwik i Beata Klon straciły mężów w wypadkach Fot. Lucyna Nenow
Ewa Nowak z Zabrza 5 lat temu straciła męża w wypadku na kopalni. Choć skończyła kilka kursów i ciągle się dokształca, ma problem ze znalezieniem pracy. Narzeka też na zdrowie. Mimo przeciwności losu nie poddaje się. Jest szefową Stowarzyszenia Wdów Górniczych. Teraz łapie za pióro i zaczyna pisać pamiętnik. Chce odkłamać mit o bogatych wdowach po górnikach, które szastają pieniędzmi i pławią się w luksusach.

- Na życie mam 1100 zł renty i nie chcę już wysłuchiwać tych głupot - podkreśla pani Ewa.

Dla takich jak ona ogłoszono konkurs "Moje życie po wypadku". Jego pomysłodawcą jest ZZ Ratowników Górniczych w Polsce, Główny Instytut Górnictwa oraz Fundacja Rodzin Górniczych.

- Namawiam do udziału w konkursie także innych. Mówię: "Dziewczyny bierzcie się za pisanie, bo nikt tego za nas nie zrobi" - mówi Ewa Nowak.

Ona sama chce opowiedzieć o walce z urzędnikami o renty dla młodszych wdów, które po reformie emerytalnej zostały tego przywileju pozbawione.

- Ta sprawa nadal nie jest do końca załatwiona. Udało się nam wywalczyć niewielkie pieniądze, ale nie składamy broni - dodaje pani Ewa.

Jej mąż przepracował 30 lat, w tym 23 w górnictwie. Do emerytury brakowało mu 2 lat. Nie doczekał. Zginął w wypadku. Jego żona nie dostała nawet odszkodowania. Od 5 lat walczy o nie w sądzie, na razie bez skutku.

- Inne dziewczyny też mają problemy finansowe i ze zdrowiem. Stres, przez jaki przeszły mocno się na nich odcisnął. Wiele z nich leczy się onkologicznie - mówi pani Ewa.

Marzena Jóźwik w konkursie mimo namów nie wystartuje.

- Jest mi ciężko. Nie chcę do tego wracać - podkreśla. Jej mąż Andrzej w 2000 roku miał 29 lat. Jego synowie: 7 lat i 15 miesięcy. Szedł na swoje stanowisko pracy. Ktoś z poprzedniej zmiany źle zabezpieczył sekcję. Zawaliła się prosto na niego.

Naukowcy z GIG już kilka lat temu zrekonstruowali i opisali losy rodzin górników (podopiecznych Fundacji Rodzin Górniczych), którzy w ciągu ostatnich 20 lat zginęli w kopalniach. Niemal we wszystkich osieroconych rodzinach są lub były dzieci. W połowie po dwoje, co czwartej - troje. Aż 66 procent wdów musi mocno zaciskać pasa. Pieniędzy wystarcza im zaledwie na bardzo skromne utrzymanie. Wdowom najczęściej nie wystarcza pieniędzy na wypoczynek, zakup niezbędnych sprzętów dla domu, zakup ubrań, większe naprawy w domu, remonty, a bywa, że nawet na zakup jedzenia.

Jest i optymistyczny akcent. W grupie sierot zdecydowaną przewagę mają osoby, które się uczą. To aż 83 procent. Te dzieci mają wysokie ambicje. Ponad połowa studiuje lub do studiów się przymierza. Wykształcenie ma dla nich pierwszorzędne znaczenie.

Dla kogo konkurs

W konkursie mogą brać udział wdowy i dzieci pracowników kopalń, którzy ulegli wypadkom oraz ratownicy górniczy (także emerytowani), którzy brali udział w akcjach.

Na wspomnienia organizatorzy czekają do 31 grudnia 2010 roku. Trzeba je przysłać na adres Bytom, ul. Chorzowska 25, tel. 32 386 99 68.

Dziesięć najlepszych prac otrzyma nagrody w wysokości 5000 zł każda.

Praca nie może być dłuższa niż 15 stron maszynopisu. Punktem wyjścia wspomnienia musi być wypadek.

W pracy powinny znaleźć się informacje o postawie pracodawcy, trudnych sytuacjach, uzyskanej pomocy, wsparciu psychologicznym i medycznym.

Pamiętniki mają uświadomić, jakie znaczenie ma dbałość o bezpieczeństwo pracy oraz jakie problemy niesie za sobą śmierć pracownika dla jego rodziny.

Regulamin konkursu został zamieszczony w internecie na

www.bezpiecznapraca-bezpiecznarodzina.pl


Kiedy bieda puka do drzwi wdowom i sierotom, z pomocą przychodzi Fundacja Rodzin Górniczych

Fundacja Rodzin Górniczych od wielu lat opiekuje się sierotami i wdowami po górnikach oraz rodzinami poszkodowanych w ciężkich wypadkach.

Kiedy ginie górnik - ojciec rodziny - najbardziej poszkodowane są dzieci. I to im przede wszystkim trzeba pomóc. Z takiego założenia wychodzi zarząd Fundacji. W szafkach jej sekretariatu kryje się półtora tysiąca teczek. Każda z nich to ludzkie dramaty i łzy.

Fundacja powstała 13 lat temu. Na pomysł jej utworzenia wpadł ówczesny minister gospodarki Jerzy Markowski. Kiedy doszło do wypadku w kopalni w Bielszowicach, spotkał się z wdowami i sierotami. Na początku wcale nie było łatwo. Szefowie spółek węglowych w obecności ministra i byłego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego chętnie podpisali deklarację stworzenia fundacji. Jednak gdy przyszło do wpłacenia pieniędzy na fundusz założycielski, trzeba było twardo negocjować. W końcu się udało.

Osierocone rodziny przez 13 lat dostały ponad 10 mln zł. Za te pieniądze zdolne dzieci i młodzież dostają stypendia naukowe, uczą się języków, wyjeżdżają na wakacje. Losy osieroconych rodzin bywają dramatyczne. W Fundacji wszyscy pamiętają historię pani Katarzyny z Bytomia, która została z piątką dzieci. Mieszkała na niecałych 40 m kw. Wyłączono jej prąd, zagrożono eksmisją. Dostała zapomogę, a dzieci stypendia. Rozwiązano też jej problemy mieszkaniowe. Dzięki fundacji po raz pierwszy od siedmiu lat wyjechała z dziećmi na prawdziwe wakacje. W podzięce napisała list: "Dzięki fundacji pomału odzyskuję wiarę i siły, żeby żyć. Tylko ona nie rzuciła słów na wiatr i zaopiekowała się mną i dziećmi".

Szczegółowe informacje na temat działalności fundacji na

www.fundacjafrg.pl

AMC

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto