Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielka miłość do motocykli - Poznajcie Wojtka Kapiasa z Bojszów Starych

Grzegorz Sztoler
Wojtek Kapias i Grzegorz Ulmann  w bojowym dnieprze, który zajechał na plan nowego filmu Józefa Kłyka
Wojtek Kapias i Grzegorz Ulmann w bojowym dnieprze, który zajechał na plan nowego filmu Józefa Kłyka Grzegorz Sztoler
Jedni zbierają znaczki lub hodują rybki, a Wojtek Kapias z Bojszów Starych kocha się w motocyklach. Ale nie kręcą go superszybkie hondy czy inne suzuki. Lubi stare motocykle. W swojej "stajni" ma dwa ukraińskie dniepry.

Jeden, dniepr mt-11 z 1956 r., odnowiony na przysłowiowy błysk, to wersja paradna, na zloty i... śluby. Jak się okazuje, nie brakuje młodych par, które takim pojazdem chcą zajechać przed ołtarz.

Sam Wojtek, który należy do ekipy aktorskiej Józefa Kłyka, twórcy śląskich westernów, na plan filmowy przyjeżdża drugim dnieprem. To model mt-16, z 1951 r., sprowadzony ze zlikwidowanej jednostki wojskowej spod Lwowa ( stał w krzakach z zatartym silnikiem).

Wyposażenie takiej maszyny pozwala przetrwać najbardziej ekstremalne warunki. Wojtek wspomina jak na pewnym zlocie fanów motocykli chciano urządzić grilla. Ci od ścigaczy, harlejów byli bezradni. On, posiadacz wyprodukowanego w Kijowie dniepra miał na standardowym wyposażeniu siekierę, saperkę i szpadel.
Solidna konstrukcja wzorowana była na niemieckim motocyklu bmw r-75. Wojskowi konstruktorzy dokonali potrzebnych modyfikacji, głównie wzmocnień, by maszyna nie rozlatywała się na rosyjskich. I to się sprawdza.

Dniepr nie rozwija zawrotnych szybkości, wyciąga 70-80 km na godzinę, ale i to wystarcza. I tak wszyscy się oglądają za tym cudem.

- Jest wolny, ale mocny - zaznacza właściciel.

Dniepr dobrze spisuje się w jeździe terenowej. Ma mocny silnik, mechanicznych koni tu więcej niż w maluchu, bo aż 30. Posiada też bieg wsteczny.
W obszernym bocznym wózku mieści się reszta wyposażenia, tj. klucze, kanister, z pasażerem, ewentualnie pasażerką (tę można wziąć również na tylne siodełko). Zwykle jednak Wojtek wozi w nim swojego psa.

Ile pali to cudo? Dawniej smakowało mu 18 litrów, teraz - po przeróbce gaźnika - wystarcza 10-12. Wiadomo, ekologia. Może też dlatego do pracy w tyskich wodociągach nasz bohater jeździ innym środkiem lokomocji. Ale przez cały tydzień marzy, by w weekend włączyć tą strategiczną maszynę.
Cały szyk i elegancja tego motoru jest w tym, że wygląda jakby przyjechał z front (oba mają za sobą wojenne epizody w filmach Józefa Kłyka).

- Moja przygoda z motorami trwa już 15 lat z okładem - mówi Wojtek. - Zaczynałem jak wszyscy, od wueski. Pierwszym poważniejszym motorem była jawa 250 z 1959 roku. Potem miałem dwa lata przerwy, z powodu wypadku. Ale nie przerwało to mojej pasji. Już "za bajtla" podobały mi się motory z wózkami bocznymi. I tak mi zostało.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Obwodnica Metropolii Trójmiejskiej. Budowa w Żukowie (kwiecień 2024)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto