Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wielkość współczesnej gwiazdy zapisana w kaprysach

Anna Gronczewska, Dariusz Pawłowski
Edyta Górniak  potrafi być prawdziwym utrapieniem dla stylistów i fryzjerów
Edyta Górniak potrafi być prawdziwym utrapieniem dla stylistów i fryzjerów Fot. Mateusz Trzuskowski
Edyta Górniak zażądała wycięcia zdjęć jej brzucha, Joanna Brodzik domagała się wynajęcia domu na czas zdjęć, menedżer Eltona Johna miał poprawić fatalną pogodę, a w hotelowym pokoju Madonny trzeba codziennie zmieniać deskę klozetową - piszą Anna Gronczewska i Dariusz Pawłowski

Gwiazda bez kaprysów? Toż to nie gwiazda. Wielu artystów w historii potrafiło dać się porządnie we znaki tym, którzy się z nimi zetknęli. Ale i współcześni celebryci i artyści mają swoje pomysły...

Polskie gwiazdy mają różne kaprysy. Tylko czy w Polsce są prawdziwe gwiazdy? Wielu piosenkarzom, aktorom daleko do tego miana, jeśli chodzi o klasę artystyczną, ale prezentują iście gwiazdorskie maniery.

Doda to w tej chwili najpopularniejsza osoba w krajowym show-biznesie. Piszą o niej wszystkie kolorowe magazyny. Dorota Rabczewska z Ciechanowa skrzętnie wykorzystuje swoją pozycję i stawia warunki. Podpisując umowę na koncert, zastrzega, że gdy nagle pogorszy się stan jej zdrowia, to może go przerwać po jednej piosence i nie poniesie żadnych konsekwencji finansowych. Niedawno stawiała też inne warunki organizatorom. Gdy występowała na prywatnej imprezie w branży filmowej, to nie dosyć, że zażyczyła sobie wysokiej gaży (przekraczającej 50 tys. zł), to jeszcze kazała sobie wynająć dziesięć pokojów w renomowanym warszawskim hotelu. Zamieszkała w nich ona i członkowie jej ekipy. W pokoju miał stać słoik miodu. A jej psy piły tylko specjalnie dostarczoną wodę mineralną. Zagroziła też organizatorom, że nie wystąpi, jeśli scena będzie za mała... W ostatnim czasie los mocno doświadczył Dodę. Choroba jej ukochanego chyba zmieniła jej podejście do życia.

Niektórzy narzekają na Edytę Górniak. Styliści twierdzą, że praca z nią to prawdziwa udręka. Miała kazać układać sobie włosy przez kilka godzin, co chwila pudrować twarz. Narzekał na nią Rinke Rooyens, były menedżer piosenkarki. Odwoływała w ostatniej chwili wizyty w programach telewizyjnych, m.in. w nagraniu "Dzień Dobry TVN".

Gdy kilka lat temu kręcono program "Jak łyse konie", zażyczyła sobie, by nagranie przemontować. Nie podobało jej się, że kamerzyści eksponowali jej brzuch, a przecież niedawno urodziła dziecko. Gdy występowała w "Niani", tak długo narzekała na kostiumy, że w końcu pozwolono jej wystąpić we własnym stroju.

Jednak inną opinię na temat piosenkarki mają producenci polsatowskiego programu "Jak oni śpiewają", w którym Edyta była jurorką i to przez wszystkich sześć edycji. Osoba z produkcji programu twierdzi, że Edyta Górniak nie stwarzała prawie żadnych problemów. Jedynym mankamentem było to, że za późno przychodziła na nagrania.

- Zjawiała się zwykle godzinę przed nagraniem, a powinna być przynajmniej dwie i pół godziny wcześniej - mówi nasz rozmówca.

Dochodziło więc do sytuacji, że Edyta wchodziła na plan z niewysuszonymi, dopiero co pomalowanymi paznokciami. Bywało, że trzeba było zmieniać scenariusz i wchodziła na plan dopiero po przerwie reklamowej lub program zaczynano od ujęć prowadzących, czyli Kasi Cichopek i Krzysztofa Ibisza, unikano zaś pokazywania jury, by ukryć nieobecność Edyty.

Być może piosenkarka nie stroiła fochów, bo bardzo zżyła się z programem. A - ponoć - jeśli z kimś nawiąże dobry kontakt, to traktuje go jak kogoś bliskiego.

- Dlatego nam nie nastręczała żadnych problemów! - zapewnia osoba z produkcji "Jak oni śpiewają". Doszło nawet do tego, że stylistka programu tak spodobała się Edycie Górniak, że została jej osobistą stylistką.

Kaprysy mają też artyści, będący u progu kariery, na razie znani głównie z jednej piosenki, jak Iwona Węgrowska. Podobno piosenkarka życzy sobie, by w jej garderobie znalazły się kanapki, owoce i piwo.

Jeszcze bardziej wymagający, jak donosi kolorowa prasa, jest Piotr Kupicha. Wymaga dostarczenia do garderoby trzech rolek papierowych ręczników, termosu z kawą, sześciu kartonów soków owocowych i szesnastu butelek napojów energetyzujących. Ciekawe tylko, którą firmę preferuje?

Grzegorz Skawiński, lider Kombii, gdy przyjeżdża na koncert, musi niczym amerykańska gwiazda mieszkać w hotelu z basenem, sauną i spa.

Swoje kaprysy mają też aktorzy. Podobno największe Joanna Brodzik. Gdy były kręcone kolejne odcinki serialu "Dom nad rozlewiskiem", pani Joanna nie dosyć, że miała zażyczyć sobie 8 tysięcy zł za dzień zdjęciowy, to jeszcze producenci musieli wynająć jej dom nad jeziorem. Zamieszkała w nim ze swoim partnerem życiowym Pawłem Wilczakiem i bliźniakami: Janem i Franciszkiem. Podobno budziło to zawiść innych aktorów, występujących w serialu.

Jednak to właśnie kapryszenie, albo raczej niezdecydowanie, nie wyszło ostatnio na dobre Joannie Brodzik. Miała zagrać główną rolę w serialu TVN "Przepis na życie", który obejrzymy w przyszłym roku. Opowiada on o kobiecie, która postanawia poświęcić się swojej pasji, czyli gotowaniu. Joanna Brodzik tak długo zastanawiała się nad przyjęciem tej roli, że otrzymała ją w końcu inna aktorka, 31-letnia Magdalena Kumorek. Widzowie pamiętają ją pewnie jako "pierwszą" Agnieszkę Dunin z polsatowskiego serialu "Samo Życie". A może Joanna Brodzik nie dostała tej roli, bo znów postawiła producentom duże wymagania?

Z kolei Dorota Williams, stylistka "Tańca z gwiazdami", w wywiadzie dla "Vivy" skarżyła się na Annę Muchę.

- Kiedyś w piątek, więc po ostatniej przymiarce, około godziny 23 dostaję SMS - mówiła w wywiadzie dla "Vivy" Williams. - Czytam i własnym oczom nie wierzę: "Dorota, nie podoba mi się ta sukienka. Co proponujesz?". Gdyby to była jedna z pierwszych edycji "Tańca z gwiazdami", pewnie bym nie spała do rana. A tak spokojnie przespałam noc, rano wysłałam SMS: "Dzień dobry, spotykamy się za chwilę na planie w Ursusie. Mam nadzieję, że przeanalizujemy problem sukienki". Po sobotniej próbie wszystko się podobało.

Niedługo rozpoczynają się zdjęcia do kolejnej serii "Szpilek na Giewoncie". Podobno producenci już drżą na myśl, co nie spodoba się Magdzie Schejbal, grającej główną rolę. Przy pierwszej serii narzekała niemal na wszystko - od makijażu po nadmierne jej zdaniem uwagi reżysera.

Osoba pracująca przy produkcji "Jak oni śpiewają" twierdzi, że bardzo dała się im we znaki Agnieszka Włodarczyk. Zdobyła wielką sympatię widzów i wygrała pierwszą edycję programu, ale za kulisami miała być okropnie kapryśna. Nie podobały się jej stroje, makijaż, ciągle robiła fochy.

- Praca z nią to była ciągła walka - mówi osoba z produkcji "Jak oni śpiewają".

Laurę Samojłowicz trudno nazwać gwiazdą. Ale jej kaprysy są takie, jakby występowała co najmniej w Hollywood. O tej młodej aktoreczce pewnie nikt by nie słyszał, gdyby nie pojawiła się w serialu "M jak miłość". Grała w nim Maję Chojnacką, miłość Pawła Zduńskiego (Rafał Mroczek). Ale zrezygnowała z tej roli. Pewnie ku uldze producentów. Podobno już od pierwszego dnia na zdjęciach wywyższała się, patrzyła z góry na kolegów z planu. A była przecież aktorką znikąd, zaczynającą dopiero karierę. Popularność, uzyskana dzięki "M jak miłość", zaowocowała jedną z głównych ról w serialu "Hotel 52". Teraz możemy na wszystkich portalach czytać skargi na zachowanie młodej aktorki. Podobno wiecznie się spóźnia, ciągle jest z czegoś niezadowolona. Początkowo swoim zachowaniem doprowadzała do furii grającą z nią w tym serialu Magdalenę Cielecką. Co rusz dochodziło do scysji między aktorkami. Cielecka denerwowała się, że przez spóźnienia i brak profesjonalizmu Laury inni muszą dłużej pracować. Zarzucała też Samojłowicz, że przychodzi na plan nieprzygotowana, ma kłopoty z zapamiętaniem najprostszych kwestii.

Jak najgorzej Laurę Samojłowicz wspominają też producenci "Jak oni śpiewają". Wystąpiła w piątej edycji i wygrała. Kaprysami przerosła Agnieszkę Włodarczyk. W ostatniej chwili, tuż przed rozpoczęciem programu, potrafiła powiedzieć, że buty się jej nie podobają i nie wyjdzie w nich na scenę. Traktowała wszystkich z wyższością, prawie z nikim nie rozmawiała, a dziennikarze stanowili dla niej gatunek na wymarciu.

Gdy na plan "Jak oni śpiewają" przyszła Grażyna Szapołowska i zobaczyła swoją garderobę, miała powiedzieć: "Co za nora!". Kiedy zaś zorientowała się, że podczas świątecznego odcinka ma malować pisanki, zapytała: "Gdzie jest wyjście?". Ale Grażyna Szapołowska to polska gwiazda, ma prawo do kaprysów... Nasze gwiazdy kapryszenia mogą się również uczyć od gwiazd światowych. Za jedną z najbardziej rozkapryszonych uchodzi Mariah Carey. Piosenkarka wszędzie domaga się instalacji nawilżaczy powietrza, które - jak twierdzi - chronią jej głos i skórę. W jej hotelowym pokoju zawsze musi się znaleźć kilka takich urządzeń. Artystka lubi też, by doceniono jej przyjazd do hotelu. Szofer zawsze podwozi ją dokładnie pod drzwi, a przed wejściem powinien leżeć czerwony dywan, wzdłuż którego należałoby rozstawić zapalone białe świeczki (waniliowe świece zapachowe muszą się znaleźć również w pokoju). Gdy kilka lat temu obsługa hotelu zapomniała o tym wymogu, Mariah kazała kierowcy jeździć po mieście, aż ten błąd zostanie naprawiony. A podczas trasy koncertowej po Wielkiej Brytanii zażyczyła sobie aż 11 rosłych ochroniarzy, do obowiązków których należało m.in. zasłanianie gwiazdy w czasie posiłków w restauracjach.

Wśród panów za króla kaprysów uchodzi dziś Elton John. Jedną z największych branżowych anegdot jest opowieść o tym, jak podczas europejskiej trasy koncertowej spędzał noc w paryskim hotelu. Cały czas padało, a Elton nie mógł zasnąć przez kilka godzin. W końcu wybrał numer swojego menedżera, który akurat wtedy był w Londynie, i zażądał, by ten sprawił, żeby przestało padać. O kapryśnej naturze muzyka mogliśmy się przekonać podczas jego wizyt w Polsce. Artysta zażyczył sobie w hotelowym pokoju paprotek, które nie mogły być wyższe niż metr czterdzieści, a kanapy miały być tylko z naturalnej skóry i w jasnym kolorze. Wymagał też szafy na dziesiątki par butów, które z sobą wozi. Skórzane, wygodne meble musiały również stać w przestronnej garderobie. A do picia zażądał napoju Sprite Light w wersji dostępnej tylko w Kanadzie.

Wydawałoby się, że do najbardziej kapryśnych gwiazd będzie należeć Madonna. Tymczasem ona ma jedynie obsesję na punkcie czystości i diety. Zdarza się więc, że personel w hotelu musi codziennie w jej toalecie wymieniać deskę klozetową, a w pokoju rozpylać zapach waniliowy. Podczas koncertów wokalistka ceni sobie świeże truskawki, zieloną herbatę, a poza salą koncertową jada tylko dietetyczne potrawy, np. gotowaną rybę. W hotelu koniecznie musi być też sala do ćwiczeń na jej wyłączność, najlepiej z zamontowanymi lustrami od podłogi do sufitu, tak żeby mogła swobodnie na siebie patrzeć.

Jennifer Lopez domaga się ciasteczek czekoladowych, chipsów serowo-cebulowych, trzech rodzajów coca-coli (dietetycznej, bezkofeinowej i normalnej), red bulla, miętowej gumy do żucia, miętowej herbaty, krakersów, ketchupu, majonezu, musztardy oraz mnóstwa dokładnie wyliczonych warzyw i owoców.

Barbra Streisand zakazuje patrzenia jej prosto w oczy, Céline Dion domaga się fig i czereśni ze specjalnych ekologicznych upraw. I tak dalej. Bo umówmy się: wielkość gwiazdy ocenia się też po długości listy żądań.

Im mniejsza klasa artysty, tym większe kaprysy i fochy. Największe gwiazdy mają naprawdę skromne wymagania

Z Karoliną Korwin-Piotrowską, prowadzącą w TVN Style "Magiel towarzyski", rozmawia Anna Gronczewska

Czy w Polsce mamy gwiazdy?

Mamy. I to takie z prawdziwego zdarzenia, które się kocha, szanuje i uwielbia, mające na dodatek pewien dorobek.

Ale sami polscy aktorzy twierdzą w wywiadach, że u nas nie ma prawdziwych gwiazd...

Pewnie nie ma u nas gwiazd w amerykańskim stylu, a więc jeżdżących limuzynami i niechodzących na zakupy do sklepu. U nas są jednak gwiazdy. Na pewno jest gwiazdą Krystyna Janda, jest nią Janusz Gajos. Mówiąc o gwiazdach, myślę o ludziach pokolenia czterdzieści plus. To są ci, którzy mają dorobek.

Są chyba też gwiazdeczki?

Oczywiście, tak jak tak zwany plankton i celebryci. Tych gwiazdeczek jest cała masa.

A jak to jest z kaprysami naszych gwiazd?

Im większa gwiazda, tym mniejsze ma wymagania i jest bardziej normalna. Różne fochy, wymagania, żądania, od pieniężnych, aprowizacyjnych, po obecność konkretnej herbaty na planie lub wysyłanie kurierów po buty na drugi koniec Polski, bo w innych nie wystąpię, mają największe zera. Im większe zero, tym większe ma wymagania i fochy.

Wielu producentów narzeka na przykład na aktorkę Laurę Samojłowicz. Może uderzyła jej woda sodowa do głowy?

Nie znam jej osobiście, ale z tego co czytałam, co mówili mi ludzie, mamy tu do czynienia z przykładem klasycznej "sodówki". Przykłady tej klasycznej "sodówki" kończą się zazwyczaj tym, że z taką osobą nikt potem nie chce pracować. A z tego, co się zdążyłam zorientować, nie należy ona do wybitnie utalentowanych aktorek, więc na jej miejsce znajdzie się kilkanaście chętnych. Może jej tego nikt nie powiedział, ma złych doradców. Gdy się jest na starcie, ma się za sobą zero dokonań, takie zachowanie jest samobójcze. Ale każdy jest kowalem swego losu.

Czy u nas nie jest tak, że jakie gwiazdy, takie kaprysy?

Jakie kaprysy i jakie gwiazdy, taki show-biznes. Mamy show-biznes dość przeciętny i prowincjonalny. Musimy z tym żyć, bo nie będziemy nigdy Hollywoodem, a nawet Paryżem północy. To wszystko jest u nas dość przaśne. Są artyści, którzy żądają nie wiadomo czego, mają nie wiadomo jakie wyobrażenie na swój temat, a niewiele za tym idzie. "Sodówka" nie zna geograficznych granic.

Zwykle ten problem dotyczy młodych aktorów?

Był taki czas po "Tańcu z gwiazdami", gdy nagle te wszystkie gwiazdki wyszły z ciasnych i zapoconych sal treningowych, weszły w światło fleszy i oszalały. Wydawało się im, że są wielkimi gwiazdami, bo oglądało je kilka milionów ludzi i napisano w internecie, że są seksi. Życie szybko to zweryfikowało. Parę takich karier skończyło się na sesjach do kolorowych gazet i kilku żenujących wywiadach. Teraz przypadki "palmy", wymagań ponad miarę, w przypadku aktorów są mniejsze. Dużo więcej tego typu zachowań jest w muzyce i telewizji. Telewizja jest takim miejscem, że każdemu wydaje się, iż jest superstar. Zwykle jest taka zasada: im mniejsze coś, to ma to większe wyobrażenie na swój temat.

Kto, pani zdaniem, jest najbardziej rozkapryszoną osobą w polskim show-biznesie?

Różne historie krążą. Wystarczy wziąć gazety sprzed paru lat i kilka nazwisk się wybija. Legendy krążą o Edycie Górniak. Ona twierdzi, że to nieprawda. Ale tworzone przez lata legendy nie biorą się znikąd. Coś musiało być u podstawy tej historii. Gdy porozmawia się z paniami od makijażu czy kostiumografami, to twierdzą, że czekanie kilka godzin, by gwiazda wyszła z make-upu, bo właśnie kolejny raz się przemalowywała, ponieważ nie wyglądała doskonale, było na porządku dziennym. Teraz to się podobno utemperowało dzięki nowej menedżerce.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto