Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wierietielny: Strachliwa to ona na pewno nie jest

Rafał Musioł
ROBERT SZWEDOWSKI
- To nie było tak, że ten sukces przyszedł od niechcenia. a rywalki biły się tylko o drugie miejsce. Ona to zwycięstwo okupiła wielkim wysiłkiem - mówi Aleksander Wierietielny, trener Justyny Kowalczyk.

Z Aleksandrem Wierietielnym, trenerem Justyny Kowalczyk, rozmawia Rafał Musioł.

Jak wyglądał Sylwester w polskiej ekipie na Tour de Ski?
Było świetnie. Mieliśmy oczywiście szampana, były toasty, znalazły się ciasteczka. Tyle, że wszystko wcześniej niż na normalnych takich imprezach. Ja poszedłem spać po 22, Justyna podobnie, a reszta zespołu dotrwała chyba do północy, ale kilka minut po niej też już była w łóżkach.

Nowy Rok zaczął się za to od biegowych fajerwerków.
Justysia rzeczywiście pobiegła znakomicie. Ale to nie było tak, że ten sukces przyszedł od niechcenia. a rywalki biły się tylko o drugie miejsce. Ona to zwycięstwo okupiła wielkim wysiłkiem. Wczoraj, już w kwalifikacjach sprintu, narzekała, że nie ma świeżości z pierwszych dwóch dni. A przecież każdy kolejny start będzie kosztował jeszcze więcej, bo zmęczenie rośnie.

Przewaga nad rywalkami nie daje już pewnego komfortu?
Te kilkadziesiąt sekund to ciągle mało, zresztą prawdziwy Tour zacznie się w Toblach. Niemal cały finał tej imprezy odbywa się w technice dowolnej, mniej wygodnej dla Justysi. Poza tym, to jest tak, jak w kolarstwie. Samemu biegnie się trudno, a grupa ma dużą siłę. Kilka współpracujących zawodniczek może odrobić na trasie nawet dwie minuty, a za plecami Justyny formuje się bardzo mocna ekipa, z uwielbiającą bieganie łyżwą Kallą, wchodzącą w dużą formę Saarinen czy Majdić, która zaczyna przypominać siebie sprzed dwóch lat, gdy w sprincie nie było na nią mocnych. Naprawdę wszystko jeszcze przed nami, i to nie tylko ta finałowa wspinaczka, gdy na metę trzeba się wczołgać.

Sądzi pan, że Marit Bjoergen ogląda Tour w telewizji i zaczyna się bać Justyny?
Strachliwa to ona na pewno nie jest (śmiech). Dla mnie ważne są przede wszystkim odczucia samej Justysi. A ona mi powiedziała: szkoda, że Marit nie ma na Tourze, wtedy byśmy się naprawdę pościgały, dzień po dniu, na różnych trasach i w różnych warunkach, na zmęczeniu i na świeżości. Bo jednak pucharowe starty co kilka dni to coś zupełnie innego.


Trwa plebiscyt Dziennika Zachodniego na najlepszego piłkarza, odkrycie oraz trenera 2010 roku. Oddaj swój głos!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Trener Wojciech Łobodziński mówi o sytuacji kadrowej Arki Gdynia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto