Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Girzyński: - Mam 48 lat, siedzę w szóstym rzędzie i nie należę do dużego klubu

Adam Willma
Adam Willma
- To już jest droga donikąd, jeśli motywem przewodnim  jest realizacja socjalistycznych koncepcji - mówi Zbigniew Girzyński
- To już jest droga donikąd, jeśli motywem przewodnim jest realizacja socjalistycznych koncepcji - mówi Zbigniew Girzyński Fot. Wojciech Barczynski / Polskapresse
Ze Zbigniewem Girzyńskim, byłym posłem PiS, rozmawiamy o szerokiej kanapie, szóstym rzędzie w Sejmie i telefonie od Jarosława Gowina.

Jako nauczyciel akademicki powtarza pan studentom: repetitio est mater studiorum (powtarzanie jest matką wiedzy). W pana przypadku się sprawdziło? Po raz drugi odchodzi się z PiS łatwiej?
To zależy. Za pierwszym razem miało to trochę inny charakter. Wtedy dotyczyło to jakichś osobistych spraw, które mogły źle rzutować na wizerunek partii, nawet jeżeli one były w stosunku do mnie niesprawiedliwie potraktowane.

Pamiętamy, pamiętamy...
Teraz natomiast powód jest głęboko programowy – chodzi o wydarzenia, które od jakiegoś czasu się dzieją, zwłaszcza o te, które w ostatnim okresie są zapowiadane. Dostrzegłem, że partia, do której należałem od 20 lat (z jakąś tam przerwą, ale nie zapisując się przecież do innego środowiska, mentalnie, będąc z nią przez cały ten czas związany), poszła w inna stronę niż ta, która skłoniła mnie, aby do PiS przystąpić.

Więc obudził się pan któregoś dnia i powiedział: nie mogę sobie spojrzeć w lustro...
Nie całkiem. Takim momentem, w którym przelała się czara goryczy (bo ta czara się wypełniała już solidnie od dawna, ale ciągle człowiek łudzi się, że może jakoś tam będzie) była korekta działań programowych. Więc nie tyle rano, a raczej wieczorem - na wyjazdowym posiedzeniu klubu. To było jakieś 3 tygodnie temu, po przemówieniu prezesa Jarosława Kaczyńskiego.

Co w tym przemówieniu ścięło politycznego weterana z nóg?
Dwie rzeczy. Jedna dotyczyła spraw związanych ze zwalczaniem pandemii. Pan prezes powiedział, że może nadejść czwarta fala, i na tę czwartą falę nasze państwo musi być już naprawdę porządnie przygotowane. Samo to sformułowanie nawet mnie ucieszyło, bo pomyślałem sobie, że to zapowiedź jakichś głębszych zmian w służbie zdrowia - że karetki nie będą stały w kolejce z pacjentami, że oddziały w szpitalach zakaźnych i tymczasowych będą uruchomione z takim wyprzedzeniem, żeby nie było kłopotów z obsługą chorych. Tak sobie pomyślałem, słuchając pierwszego fragmentu przemówienia, ale drugi fragment mnie zmroził. Pan prezes powiedział, że to przygotowanie ma polegać na tym, że służby państwa, przede wszystkim policja, będą wreszcie bezwzględnie traktowały wszelkie obostrzenia i zakazy stanowiące uderzenie w fundamentalne wolności. Doszedłem do wniosku, że to nie jest coś, na co ja się mogę zgodzić. Kolejny element, jaki się pojawił w tym wystąpieniu, to było nawiązanie do polityki Nowego Ładu, która się krystalizuje. Z tych wypowiedzi wynikało, że główny ciężar Nowego Ładu mają ponosić mali i średni przedsiębiorcy, często przedsiębiorcy, którzy mają jednoosobową działalność gospodarczą. Oni płacą dziś liniowy 19-procentowy podatek, który zostanie podwyższony do 28 proc. Nie jestem wprawdzie ekonomistą, ale ze względu na różnego rodzaju doświadczenia życiowe, mam nie najgorszą orientację, jak funkcjonuje gospodarka. Na coś takiego nie mogę się zgodzić.

Gdzież już to słyszałem... Jarosław Gowin już do pana dzwonił?
Tak dzwonił.

I jaki będzie finał ten konwersacji?
Czy to jest pytanie do Jarosława Gowina? Ja buduję z koleżanką i z kolegą własną siłę parlamentarną. W dalszej kolejności, po pewnych działaniach organizacyjnych, będziemy tworzyć własną formację polityczną. Jeżeli jacyś inni politycy będą chcieli z nami współpracować, jesteśmy otwarci. Warunkiem jest, że wychodzą z obecnej koalicji rządowej, przystępują do naszej formacji bądź wspólnie z nami tworzą nową, a nie to, że siedzą na barykadzie, mówiąc co innego i robiąc co innego. My mieliśmy odwagę, choć nie jest to proste po tylu latach, po więziach towarzyskich, jakie się przecież nawiązywało zarówno w Warszawie, jak i w regionie. Nie jest łatwo zerwać tego typu relacje, przynajmniej w wymiarze politycznym, bo w towarzyskim one oczywiście zostają.

To może jeszcze jednak sentencja z pana dziedziny: historia jest nauczycielką życia. Czego ta nauczycielka pana nauczyła? Że nie ma takiej podróży, z której nie można wrócić?
Nie wiemy, gdzie ta podróż się zakończy, ale historia nauczyła mnie jednego. Pierwszy raz wszedłem do gmachu Sejmu w roku 1997. Wówczas w szóstym rzędzie siedział niezrzeszony poseł Jarosław Kaczyński. Obok niego miejsce zajmował inny niezrzeszony poseł, współpracujący z Jarosławem Kaczyńskim - Ludwik Dorn. Jarosław Kaczyński dostał się do tamtego Sejmu z listy Ruchu Odbudowy Polski, natomiast Ludwik Dorn - z listy Akcji Wyborczej Solidarność. Każdy z nich wystąpił ze swojej formacji. Nie tworzyli koła, czy klubu parlamentarnego, z którego startowali. I nie mieli zbyt dużego wpływu na tę rzeczywistość, która się w parlamencie działa, gdy rządził rzekomo prawicowy rząd AWS. Jarosław Kaczyński miał wtedy 48 lat, ja dzisiaj też mam 48 lat, też siedzę w 6 rzędzie. Ja mam już koło parlamentarne złożone z 3 parlamentarzystów, a rządzi rząd, który rzekomo też jest prawicowy. Historia uczy mnie tego, co mówił Wergiliusz - że do odważnych świat należy. Że nieraz trzeba zaryzykować w imię pewnych wartości, które - jak rozumiem - wtedy przyświecały Jarosławowi Kaczyńskiemu. Podzielam zresztą jego opinie w dużej mierze i podobne wartości przyświecają. Niestety Prawo i Sprawiedliwość od tych wolnościowych wartości, zarówno wymiarze wolności osobistych, jak i swobód gospodarczych odeszło. Stąd ja się z tą formacją rozstałem i postanowiłem budować alternatywę, nawet jeśli dzisiaj wydaje się, że jest to wyprawa w nieznane i nie wiadomo,
co nam przyniesie.

To nie uciekł pan przed konsekwencjami postępowań w pana sprawie, jak twierdzi rzeczniczka PiS?
Nie ma żadnych postępowań. To jest kompletna bzdura. Różne absurdy słyszałam, ale to jest największy z nich.

Czy trzyosobowa grupa posłów zamierza kusić? Tym, że ma sporo miejsca na kanapie?
Przede wszystkim tym, że stawiamy na wolność i na swobody gospodarcze. Dwie trzecie naszego dochodu narodowego jest wypracowywane przez rodzinne firmy, a 800 tys. ludzi prowadzi niewielkie, często jednoosobowe działalności gospodarcze, płacąc liniowy 19-procentowy podatek. Chcemy być głosem tych wszystkich osób, które nie zgadzają się na nadmierny ucisk podatkowy. Nie zgadzam się, aby z tego ucisku realizować projekty doprowadzające do tego, że w państwie będzie tylko 2 pracodawców: wielkie korporacje międzynarodowe i samo państwo (poprzez urzędy lub przez spółki skarbu państwa). Najważniejszym polskim pracodawcą jest pani Mirka, u której ja strzygę włosy w Toruniu. Ona prowadzi jednoosobowy zakład fryzjerski. Takich osób w Polsce są tysiące. Musimy zrobić wszystko, aby o tych pracodawców zadbać, a nie aby obdzierać ich ze skóry i szyć z niej ubranie. To tworzy pokusę, aby nie być aktywnym zawodowo.

Co musiałoby się stać, żeby na białym białym koniu powrócił pan do PiS?
Tuż przed odejściem koledzy zapytali mnie, jakie są moje oczekiwania. Uczciwie odpowiedziałem, że już nie mam żadnych oczekiwań. Wielokrotnie wskazywałem gdzie popełniamy błędy, i ten głos był cały czas lekceważony. Podobnie zresztą koleżanka i kolega, z którymi odeszliśmy. Doszliśmy do wniosku, że dłużej się nie da. To już jest droga donikąd, jeśli motywem przewodnim jest realizacja socjalistycznych koncepcji. Trzeba otrząsnąć się z tego wszystkiego, budować realną alternatywę. Ona dzisiaj być może wygląda jak porywanie się z motyką na słońce, ale w przeszłości były przykłady, o których wspominałem, które potrafiły zakończyć się sukcesem. Wierzę, że i tym razem tak będzie.

Tylko, że wcześniej „realna, zdrowa, polska prawica”- jak ją pan nazwał - może zostać skonfrontowana z realnymi przedterminowymi wyborami.
Będziemy się nad tym zastanawiali, gdy do takich wyborów dojdzie. Zrobimy wszystko, aby się do takich wyborów przygotować i stoczyć walkę, aby te postulaty ujrzały światło dzienne. I aby później te postulaty były obecne w debacie parlamentarnej w sposób, który będzie gwarantował ich realizację.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Zbigniew Girzyński: - Mam 48 lat, siedzę w szóstym rzędzie i nie należę do dużego klubu - Gazeta Pomorska

Wróć na naszemiasto.pl Nasze Miasto