Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Związki partnerskie coraz popularniejsze. Do założenia rodziny nie potrzebujemy ślubu?

Katarzyna Domagała
Najpierw mieszkanie, później dziecko

Marcin Biłan i Kinga Mróz z Sosnowca przed planowaniem narodzin dziecka chcieli mieć własne cztery kąty. - Dopiero jak byliśmy na swoim, zdecydowaliśmy się na dziecko - mówi pan Marcin. Dziś są szczęśliwymi rodzicami 7-tygodniowej Julii. Ślub chcą wziąć,  ale konkretnej daty nie wyznaczyli.
Najpierw mieszkanie, później dziecko Marcin Biłan i Kinga Mróz z Sosnowca przed planowaniem narodzin dziecka chcieli mieć własne cztery kąty. - Dopiero jak byliśmy na swoim, zdecydowaliśmy się na dziecko - mówi pan Marcin. Dziś są szczęśliwymi rodzicami 7-tygodniowej Julii. Ślub chcą wziąć, ale konkretnej daty nie wyznaczyli. Marzena Bugała
Najpierw dziecko, później ślub - ale niekoniecznie. W myśl tej zasady żyje coraz więcej par w województwie śląskim. W ciągu ostatnich jedenastu lat liczba takich związków wzrosła o 12 proc.

- Z partnerem jesteśmy ponad pięć lat, od trzech razem mieszkamy. Obydwoje pracujemy, ale zaczął gonić nas czas i zdecydowaliśmy się na dziecko - opowiada swoją historię pani Magdalena z Zawiercia, mama półtorarocznego Kubusia. - Ślub? Może kiedyś. Na razie do szczęścia nie jest nam potrzebny.

Z danych Głównego Urzędu Statystycznego wynika, że w zeszłym roku w naszym regionie na urodzenie dziecka przed ślubem zdecydowało się 9267 (czyli 24 proc.) kobiet (38 tys. 547 dzieci ma rodziców z obrączkami na palcach). Dla porównania, w 1999 roku w całym województwie urodziło się 4 tys. 592 dzieci poza małżeństwami (czyli 12,3 proc.), a w sformalizowanych związkach 37 tys. 368 dzieci.

Najwięcej - bo co drugie nieślubne dziecko - przychodzi na świat w bytomskich (52 proc.) i zabrzańskich (47 proc.) porodówkach.

- To bardzo dużo, myślałem, że jest to jedna trzecia - nie kryje zaskoczenia Lesław Straszak, ordynator oddziału położnictwa i ginekologii. I jak dodaje, jako człowiek nowoczesny akceptuje związki partnerskie, jednak uważa, że kiedy na świecie pojawi się dziecko dla jego bezpieczeństwa młodzi ludzie powinni zacementować związek ślubem. - Choć nieraz porodówkę odwiedzają tak niezgrane małżeństwa, że aż się włos na głowie jeży - twierdzi.

W zeszłym roku w Rudzie Śląskiej 35 proc. porodów, które odebrały położne to dzieci, których rodzice nie zdecydowali się na ślub, w Bielsku-Białej 26 proc., Rybniku 18 proc., zaś w stolicy województwa urodziło się 32 proc. nieślubnych dzieci. Na przestrzeni trzech ostatnich lat statystyki były na tym samym poziomie.

Pary zdążyły się też zorientować, że jeśli zdecydują się wychowywać dziecko bez ślubu mogą liczyć na przywileje. Ich listę warto rozpocząć od pierwszeństwa przy przydziale miejsca w przedszkolu. Dalej warto wymienić zasiłki czy możliwość rozliczania się z dzieckiem, którą w Polsce ma wyłącznie rodzic samotnie wychowujący dziecko (nikt nie sprawdza, czy żyje w związku partnerskim).

- A to już jest dyskryminacją rodzin, które wzięły ślub, szczególnie wielodzietnych - mówi Paweł Woliński, prezes Fundacji Mamy i Taty, mąż i ojciec czwórki dzieci. I jak dodaje, jego zdaniem z wiedzy o tych przywilejach wynika coraz większa liczba rozwodów.

Na "zowitki" źle już nie patrzymy

Rozmowa z prof. Markiem Szczepańskim, socjologiem z Uniwersytetu Śląskiego

Jedenaście lat i dwanaście procent więcej urodzeń w związkach partnerskich. Skąd ten wzrost?
Wiele kobiet później decyduje się na ślub. Część z nich w ogóle nie widzi siebie w roli żony, za to chce być matką, która może rozwijać swoją karierę. Do tego Polacy otworzyli się na świat, stali się bardziej liberalni. Zresztą wzrost liczby urodzeń w związkach partnerskich obserwujemy od kilku lat. A i tak daleko nam na przykład do krajów skandynawskich, gdzie jest to ponad 50 procent.

A co z "zowitkami"?
Kiedyś tym określeniem na Śląsku nazywano panny z dzieckiem. Miało negatywny wydźwięk. Jednak biorąc pod uwagę wyniki przedostatniego spisu powszechnego, "zowitkami" musielibyśmy nazywać milion kobiet w Polsce. Aż tyle zadeklarowało, że samotnie wychowuje dziecko. W województwie śląskim mieszka około dziesięć procent tej liczby. A to już ogrom społeczeństwa. Dzisiaj więc już nie można mówić, że ma ono pejoratywne znaczenie. Na pewno nie w dużych miastach, gdzie kobiet samotnie wychowujących dzieci, jest najwięcej. Może w małych wsiach o katolickich tradycjach nadal jest to czymś źle widzianym. Ciekawy jest też fakt, że tatuś samotnie wychowujący dziecko nie doczekał się własnego określenia.


Najnowszy ranking "antyzawodów". One gwarantują... bezrobocie
Ewa Farna walczy o nagrodę MTV. Zagłosuj i pomóż jej!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co włożyć, a czego unikać w koszyku wielkanocnym?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto