Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Życie po śmieciach może być tęczowe

Redakcja
Gabriela Lenartowicz jest inicjatorką wielu akcji proekologicznych.
Gabriela Lenartowicz jest inicjatorką wielu akcji proekologicznych. fot. arc
Rozmowa z Gabrielą Lenartowicz, prezes Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Katowicach.

"Życie po śmieciach" to kampania społeczna. Wierzy pani w skuteczność tego typu akcji? W to, że dzięki nim posprzątamy nasz region?
Oczywiście, że wierzę. Bo wierzę w mądrość i siłę lokalnych społeczności. Ta kampania ma nam pomóc - nam mieszkańcom, obywatelom - zrozumieć, że możemy lepiej żyć. A przecież lepiej żyje się po śmieciach, niż na śmieciach. Jest to również kampania informacyjna służąca budowaniu partnerstwa i odpowiedzialności za to, co sami robimy w tym wąskim wycinku codzienności, jakim jest produkcja śmieci w naszych domach. To kampania edukacyjna, bo dzięki niej dowiemy się, co dalej dzieje się z odpadami, co powinno się dziać i czy nam coś w związku z ich składowaniem nie zagraża. Informacja i wiedza to przecież podstawa, byśmy w sposób odpowiedzialny i partnerski mogli współdecydować o jakości swojego życia prywatnego i życia całej społeczności.

Mówi pani o potrzebie edukacji. Czy to oznacza, że nasza świadomość proekologiczna jest aż tak niska?
Nie chcę powiedzieć, że jest niska. Ona jest po prostu powszechna, a będąc powszechną, jest również dość powierzchowna. Ktoś kiedyś bardzo trafnie powiedział, że ekologia to taka nowa religia, która ma wielu wyznawców, ale mało praktykujących. Dlatego, że nasza świadomość jest często niepoparta głęboką, rzetelną wiedzą. Jest raczej intuicyjna. Taka poprawna politycznie. Jeśli zapytamy kogoś czy wolno palić śmieci, to większość powie, że oczywiście nie. A dlaczego? Bo to jest nieekologiczne. A co to znaczy nieekologiczne? No, to już mało kto wie. A wiedzieć powinien, bo przecież po to, żeby świadomie podejmować decyzje i świadomie żyć, trzeba mieć gruntowną wiedzę. Taką, która daje nam pewność siebie i partnerstwo w relacjach chociażby z decydentami.

O ekologii mówimy i myślimy bardzo pozytywnie. Dlaczego? Bo tak wypada? A skoro wypada mówić i myśleć, to dlaczego przechodzimy obok stert walających się śmieci i nie wiemy, jak się ich pozbyć?
Znamy pojęcia, wiemy, że to, co proekologiczne, jest pozytywne. Ale tak nie do końca wiemy, czemu to służy. Wszyscy przecież uważamy, ż powinniśmy segregować śmieci. Ale jednocześnie nie wiemy, dlaczego to mamy robić i co się z nimi dzieje, kiedy już je posegregujemy. Funkcjonuje często taki stereotyp, że wystarczy posegregować śmieci i one ulegną samounicestwieniu, że powtórnie pewnie zostaną wykorzystane. Ale już wiedza o tym, że nie wszystko da się sensownie posegregować, jest niewielka. Dlaczego? Bo nie jest w przystępny sposób przekazywana. A przecież nie jest to wiedza tylko dla wtajemniczonych. Każdy z nas produkuje śmieci i każdy z nas chciałby wiedzieć, co się z nimi dalej dzieje, upewnić się, czy jego praca, związana z segregacją odpadów, ma sens? Brak takiej wiedzy sprzyja stereotypom i argumentacji w stylu - ja już teraz nie segreguję śmieci, bo jak potem zobaczyłem, że to wszystko ląduje w jednej śmieciarce, w jednym kuble, to wiem, że moja praca idzie na marne. Ale czy taka jest prawda, czy tylko powtarzany stereotyp? Każdy lubi mieć poczucie sensu tego co robi, a najlepiej, gdyby dodatkowo był to sens również ekonomiczny. I właśnie dostrzeżeniu tego sensu ma służyć nasza kampania. Ale myślę, że posłuży jeszcze czemuś innemu - budowaniu prawdziwie obywatelskiego społeczeństwa.

To bardzo szerokie pojęcie, dla wielu wręcz slogan, którym w dowolnej sprawie łatwo się posłużyć, bo tak właściwie trudno go zdefiniować? No to spróbujmy... Czy to jest współodpowiedzialność?
Współodpowiedzialność jak najbardziej, ale nie tylko. To przede wszystkim partnerstwo w decyzjach. Jesteśmy w Unii Europejskiej i relacje władza lokalna - społeczność, obywatel - państwo przecież nas również obowiązują. Słyszymy po wielokroć, że nasz głos ma kapitalne znaczenie, że w wielu kwestiach dotyczących naszego życia i funcjonowania w społeczności powinny odbywać się konsultacje. A kiedy już do nich dochodzi, to często wydaje nam się, że te konsultacje są powierzchowne, a w zasadzie to nie są nawet konsultacje, tylko ogłoszenie jakiejś decyzji. Nie wiemy jak na to zareagować. I tu niezbędne jest partnerstwo. Nie będziemy jednak partnerem w rozmowach, jeśli nie mamy rzetelnej i praktycznej wiedzy na dany temat. Wyobraźmy sobie, że prowadzimy negocjacje na przykład w sprawie inwestycji związanej właśnie z gospodarką odpadami komunalnymi. Jest projekt, żeby zbudować w naszym lokalnym otoczeniu np. biogazownię, która będzie przetwarzała śmieci, albo spalarnię i dowiadujemy się, że nasza lokalna władza chce nas zapytać o zdanie w tej sprawie. Jak reagujemy na taką propozycję konsultacji? Podstawowy sposób to lęk. A jak zachowują się społeczności, które się boją? Najczęściej zbijają się w gromadkę. Z czego bierze, lęk i taka chęć budowania gromadnego muru? Najczęściej z niewiedzy. I wtedy ta zbita gromadka najczęściej wystawia jakiegoś jednego czy dwóch przedstawicieli - nieważne czy przygotowanych do rozmowy, ważne, że wojowniczych. Wtedy nie ma rozmowy, zaczyna się walka na emocje - nie argumenty. I najczęściej przegrywamy. Bo zalękniona gromadka zawsze będzie słabym przeciwnikiem.

Kiedy więc społeczność jest silna? Bo wydaje się, że właśnie wtedy, kiedy nie poddaje się władzy...
Partnerstwo nie ma nic wspólnego z poddawaniem się władzy. A siła społeczności nie tkwi również w sprzeciwianiu się wszystkiemu co władza proponuje tylko po to, żeby "na złość babci odmrozić sobie uszy". Zarówno władze lokalne, jak i społeczności lokalne to są dwie równoprawne strony poważnych negocjacji. Tak jak odbywa się to w biznesie. Konsulatcje czy negocjacje przynoszą pozytywne efekty wtedy, kiedy partnerzy czują się tak samo dobrze wyposażeni w wiedzę, dzięki której mają poczucie siły.

Jak tę wiedzę przekazać?
Musimy posługiwać się sprawdzonymi narzędziami - jak w każdej kampanii, także reklamowej. Na czym to polega? Myślę, że na przekazywaniu informacji w sposób przyjazny, ładnym, ale nie eksperckim językiem. Jeśli wiedza jest tajemna, to przecież dla wszystkich poza wtajemniczonymi po prostu nie istnieje. I po co komu taka wiedza? O problemach związanych z gospodarką odpadami komunalnymi trzeba mówić jasno i trzeba mówić prawdę. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za swoje śmieci, to nie "ktoś" brudzi, tylko my brudzimy. To sobie trzeba jasno powiedzieć. Jak i to, co się tak - bez oszustwa - dzieje dalej z naszymi śmieciami? Co zrobić, żeby ich zbyt wiele nie produkować, bo to będzie kosztować? Nas, nie bliżej niezdefiniowane państwo. A zresztą, przecież państwo to właśnie my - jego obywatele. Nasza akcja społeczna ma integrować ludzi wokół problemu. Nie pouczać, lecz uczyć. Nie nakazywać, lecz przekonywać. Tak, żebyśmy byli silnym partnerem dla innych w swojej własnej sprawie.

Kto ma być adresatem kampanii?
Przede wszystkim mieszkańcy naszego regionu, społeczności lokalne, bo to one decydują o tym, co będą robiły ze swoimi śmieciami. Ale chcemy także stworzyć pewien model rozmawiania o ekologii, który będzie można zastosować także w innych regionach.

Jeśli już posprzątamy nasz region, to jakie będzie życie po śmieciach?
Życie po śmieciach może być tęczowe. Z nadzieją na zielone łąki i kwiaty wokół. I śpiewające ptaki nad nami. I wcale to nas nie musi kosztować więcej niż usypywanie gór odpadów na wysypiskach. A region posprzątamy. Wierzę w to, bo mamy wolę, aby działać wspólnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Krokusy w Tatrach. W tym roku bardzo szybko

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto