Kevin som doma. Mieszka na Bobrku i ma się całkiem dobrze!
Kiedy przyjdą ograbić dom... Dom, w którym mieszkasz... Tam też mogłaby toczyć się filmowa akcja śląskiego Kevina. Oglądanie po raz setny oryginału w sielankowym amerykańskim krajobrazie to miłe doświadczenie. "Kevin sam w Nowym Jorku" też był super, potem nakręcono jeszcze dwa, marne odcinki tej historii, już bez udziału Culkina. W pierwszym filmie o rodzince McCallisterów Kevin miał osiem lat. Nasz chłopak jest o pięć wiosen starszy. I taki oto mamy dla niego scenariusz. Więc rodzice mieli jechać do Białegostoku, a Kevin miał zostać som doma. Są święta, załóżmy, że jest śnieg i familijna atmosfera jak z reklamy proszków do prania z Zygmuntem Chajzerem. Co rodzinka McCallisterów robi na Bobrku? Proste: odkrywa swoje śląskie korzenie. Ich pradziadek nazywał się Kanister, babcia z domu była Wichajster i oboje pochodzili z Bytomia. Załóżmy, że pięć lat po przygodzie Kevina z włamywaczami w USA, los przywiódł Kanistrów na ziemię swoich przodków. Zanim dostali polskie obywatelstwo, nieświadomi konsekwencji posługują się w naszym kraju paszportem Polsatu (to ta stacja jest w końcu odpowiedzialna za świąteczny kult Kevina).