18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Unio, nie dawaj nam już więcej pieniędzy

Mariusz Urbanke
Gdyby premier Donald Tusk ze swym przybocznym Bobem Budowniczym ministrem Sławomirem Nowakiem budowali cokolwiek w pobliżu Sahary, to by na tej pustyni błyskawicznie zabrakło piasku - to najnowsza wersja dowcipu krążącego wśród budowlańców, którego pierwotna wersja pamięta czasy późnego Gierka oraz Jaruzelskiego i wyśmiewa nieudolności socjalistycznych "włodarzy". Jednak dziś wcale nie śmieszy.

Małe firmy, które budowały autostrady, padają jak muchy po deszczu. Kryzys przeżywają też niemal wszystkie największe firmy budowlane. Straty niektórych przyprawiają o zawrót głowy. W przypadku PBG to tylko w drugim kwartale 2012 r. ponad 1,6 mld zł, a Polimex stracił niemal 380 mln zł. Przejechały się na czymś, co miało być złotym interesem - bo przecież do większości dużych inwestycji dopłacała Unia. Członkowie Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa wysłali nawet list otwarty do premiera, wskazujący, że jednym z podstawowych problemów jest dziś kwestia złego zarządzania inwestycjami publicznymi.

Mówi się, że w biznesie trzeba mieć szczęście do ludzi. Podobnie jest z rządzeniem. Najwyraźniej nad premierem zawisło ostatnio jakieś fatum, bo tego szczęścia mu brakuje. Nawet jego syn potwierdza tę teorię. Michał Tusk nie dość, że podjął pracę u biznesmena, za którym ciągnęły się sądowe sprawy, to jeszcze szybko robotę stracił, bo firma padła. To tak jakby ktoś zapisał się do partii komunistycznej tuż przed upadkiem muru berlińskiego. Nic się nie zyskało, a sprawa za człowiekiem ciągnie się przez lata.

Ale nie tylko za syna premier zbiera coraz większe cięgi. Dostaje mu się głównie za decyzje personalne. O przepięknej ministrze Joannie Musze już nie wspominajmy, bo międzynarodowa kompromitacja PZPN na Stadionie Narodowym przebiła wszystkie rewelacje prasowe z jej udziałem. Co do ministra Nowaka, to ekspertów z branży od początku dziwiło, dlaczego premier zrobił odpowiedzialnym za inwestycje faceta, który z wykształcenia jest politologiem.

Nowak wypada w telewizji może nawet lepiej niż ministra Mucha, ale co on wie o KDP (kolej dużych prędkości), czy o podbudowie z kruszywa o ciągłym uziarnieniu? Nic, choć podobno stale się uczy. Jednak jak mówią dobrze poinformowani, premier cały czas liczy nie na fachową radę o drogach, a na polityczne wsparcie Nowaka, bo jest on jednym z autorów zwycięskich kampanii wyborczych Platformy. Czy w tej sytuacji można budować drugą Irlandię, nie mówiąc już o zwykłej autostradzie? - pytają ci, którzy głosowali na Platformę.

Trudno się dziwić ich rozczarowaniu, ale i zagubieniu, bo oferta innych opcji nie wygląda zachęcająco. Można postawić na najważniejszego konkurenta PO, problem jednak w tym, że to politycy, którzy dopiero teraz zauważyli, jak ważna jest gospodarka - do niedawna byli przekonani, że naród żyje tylko historią. Można też podążyć za Januszem Palikotem, filozofem, który porzucił wina musujące dla polityki i dziś lata po parafiach próbując złożyć pismo dotyczące wystąpienia z Kościoła katolickiego. Pytanie, czy Polaków, którzy stąpają twardo po ziemi i chcą wiedzieć, jak przeżyć za minimalną pensję, takie akcje jeszcze podniecają? Chyba nie, dobre były, ale w czasach Lutra.

Pozostaje więc partia Waldemara "Wspaniałego", który niezależnie od tego, kto w wyborach jest pierwszy i tak dostaje się do rządu. W dodatku wicepremier jest dziś w gospodarce głównym kadrowym, od którego personalni mogą się uczyć, jak rozstawiać pionki, żeby zawsze wygrać. Jednak mimo tych ogromnych wpływów biznesowych "zieloni" nie zyskują na popularności. Widać nie tak wyborcy pojmują przedsiębiorczość. Woleliby zapewne, żeby partie zrobiły coś dla obywateli, a nie tylko dla swego aktywu.

Mamy jeszcze spadkobierców PZPR i plankton partyjny. Niestety, dokładnie nie wiadomo, o co chodzi tym ostatnim - pomijając chęć odcięcia się od wielkiego wodza, który tłamsił ich osobowości i rozwój personalny.

Wyborcy są więc w sytuacji nie do pozazdroszczenia. Podobnie jak nasz biznes, który już wkrótce odczuje słabnący strumień unijnej pomocy. Ale może właśnie to go uratuje? Może bez unijnych projektów, których nikt już nie spartoli, firmy, licząc tylko na własne siły, przestaną bankrutować...

od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto