Wydawać by się mogło, że gdzie jak gdzie, ale w gastronomii zasada "klient nasz Pan" i hiperuprzejmość są w cenie. Szerzy się jednak wśród kelnerów i kelnerek plaga pytań natrętnych. Siedzi człowiek sobie spokojnie i je, a tu średnio co 10 minut podchodzi on lub ona i z uśmiechem nr 4 wyćwiczonym, jak w punkcie obsługi klienta w banku pyta: A czy wszystko w porządku? A czy smakuje? A czy smakowało? A czy smakować będzie?
Szanowni kelnerzy i kelnerki - polecam mniej pytać, a więcej obserwować. Jak wszystko znika z talerza, a ludzie są zajęci rozmową i nie pojawia się na ich twarzach grymas, to jest dobrze. Nie trzeba natrętnie pytać o wrażenia smakowe, szczególnie wtedy, gdy stali bywalcy po raz dziesiąty przychodzą na swój ulubiony makaron. Sytuacja ma się zupełnie odwrotnie, gdy klienci zostawiają większość dania na talerzu - zazwyczaj wtedy kelnerzy zabierają naczynia i uciekają jak spłoszona zwierzyna, dziwnym trafem nie dociekając przyczyny.
Na relacji gość-kelner opiera się cała przyjemność lub nieprzyjemność wizyty w danym miejscu. Dobrze, jeżeli kelnerzy potrafią zaproponować jakieś nowe smaki, choć jeśli klient się upiera i jechał na ulubione krewetki przez pół miasta, to dajmy mu zjeść to, na co ma ochotę. Fajnie, jeżeli kelnerzy znają się na winie, potrafią skomponować je z daniem, które zamówiliśmy.
Zamiast pytać natrętnie czy smakowało, może warto przestudiować dokładnie kartę, by precyzyjnie wiedzieć co jest słodko-kwaśne, a co ostre lub tylko pikantne, by znać się na stopniach wysmażenia wołowiny, by dzieciom do menu proponować wodę, zamiast kolorowych gazowanych napoi. Profesjonalizm sprawi, że goście sami będą chwalić- gwarantuję!
AUTORKA JEST RECENZENTKĄ KULINARNĄ ORAZ AUTORKĄ BLOGA OSTRYGA (WWW.OSLISLO.PL)
echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?