Oba zespoły rozpoczęły spotkanie w identycznych jedenastkach, które przed tygodniem zapewniły komplet punktów. Od pierwszego gwizdka sędziego Jacka Zygmunta mecz przybrał obraz, jaki zachował się do samego końca. Sandecja prowadziła grę, rozgrywała piłkę w linii defensywnej, a także w okolicach koła środkowego, a gospodarze czekali przyczajeni na swojej połowie i szukali okazji do błyskawicznego przechwytu i posłania długiej piłki na wysuniętego Denissa Rakelsa.
W 8. i 9. minucie katowiczanie zmarnowali coś więcej niż tylko 100% sytuacje. Jeśli myśli się o wygrywaniu meczów na poziomie 1. ligi, takie okazje należy wykorzystywać z zamkniętymi oczami. Ale po kolei. Najpierw pierwszy raz dał o sobie znać bramkarz przyjezdnych Marek Kozioł, a konkretnie, że delikatnie rzecz ujmując, w sobotnie popołudnie nie był w najwyższej dyspozycji. W niewytłumaczalny sposób przy próbie złapania piłki w przysiadzie, poślizgnął się na murawie i przewrócił na futbolówce. Całą sytuacją wyraźnie zaskoczony był Rakels, który do końca poszedł za akcją, przejął piłkę od bramkarza i uderzył z linii pola karnego w kierunku pustej bramki. Były król strzelców ligi łotewskiej pomylił się i piłka minęła o centymetry dalszy słupek.
Minutę później piłkę zagrywaną w pole karne wycofał główką Mateusz Zachara. Nabiegał na nią Damian Chmiel, minął obrońcę i będąc na pełnej szybkości na 13. metrze uderzył mocno, tuż obok bramki. O ogromnym szczęściu mogła mówić Sandecja, która tylko dzięki niebywałej nieskuteczności zawodników GKS-u, nie miała minimum jednego gola po stronie strat.
Po tych sytuacjach spotkanie nie zachwycało widzów poziomem. Dominowała niedokładność, widoczny gołym okiem był brak pomysłu na zaskoczenie przeciwnika. W 34. minucie bardzo dobre dośrodkowanie z prawej strony posłał Tomasz Rzepka, do piłki doszedł na 5. metrze Rakels, ale jakimś cudem przeniósł piłkę nad poprzeczką. Na pierwsze celne uderzenie w meczu czekaliśmy do 43. minuty. Bardzo niepewny Kozioł wypluł uderzenie Grzegorza Goncerza z dalszej odległości.
Polecamy: TOP 10: Najcenniejsi piłkarze śląskich klubów
Druga połowa rozpoczęła się w podobnym tempie jak pierwsza, zarówno GKS jak i Sandecja nie kwapiły się do huraganowych ataków i wyczekiwały na błąd rywala. W 49. minucie golkiper Sandecji niemal wpadł z piłką do bramki po lekkim uderzeniu Przemysława Pitrego ze stałego fragmentu. Po tej sytuacji całkowitą dominację objęli przyjezdni z Nowego Sącza. Zawodnicy Mariusza Kurasa mieli piłkę meczową w 67. minucie, gdy Dariusz Gawęcki przestrzelił głową z 10 metrów, po znakomitym dośrodkowaniu Bartosza Wiśniewskiego.
W kolejnych minutach coraz śmielej zaczynał grać GKS. Dwukrotnie Kozioł wypuścił uderzenia z dystansu Tomasza Hołoty (69. i 75. minuta), jednak albo brakowało kogoś do dobitki, albo sędzia dopatrywał się pozycji spalonej. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się nieuniknionym remisem, w 86. minucie katowiczanie wyszli na prowadzenie. Ostrą piłkę z lewej flanki dograł Bartłomiej Chwalibogowski, doszedł do niej Rakels i skontrował głową w drugi róg nie dając szans bramkarzowi.
Gospodarze nie zamierzali bronić rezultatu, mądrze utrzymywali się na połowie gości i szukali okazji do podwyższenia prowadzenia. W 90. minucie szczęście nie uśmiechnęło się do Pitrego, któremu na drodze do siatki stanęła poprzeczką. Chwilę później faulowany w polu karnym był Chmiel, a jedenastkę pewnie wykorzystał Jan Beliancin. Drugie zwycięstwo GKS-u z rzędu stało się faktem. Podobnie jak zakończona passa Sandecji, która przed przyjazdem do Katowic nie przegrała dziesięciu kolejnych meczów.
- W pierwszej połowie dekoncentracja dała się we znaki. Mogłem strzelić dwie bramki, ale udało mi się dopiero w końcowych minutach meczu. Graliśmy dzisiaj w miarę. Cieszymy się z tego, że wygraliśmy spotkanie i to jest najważniejsze - podsumował Deniss Rakels, który był w kolejnym spotkaniu został bohaterem GKS-u.
- Już za tydzień rozpoczynamy rundę wiosenną i na pewno nie odpuścimy. Ostatnie trzy mecze zagraliśmy dobrze, zdobyliśmy siedem punktów. Nie możemy spocząć na laurach. Nasza sytuacja nie jest kolorowa, nie zajmujemy 2. miejsca w tabeli. Na razie gramy o to żeby być w środku stawki. Ten rok musimy zakończyć z honorem, a zimę spokojnie przepracować - stwierdził Przemysław Pitry, któremu w odróżnieniu od łotewskiego kolegi z zespołu, ostatnio wyraźnie brakuje skuteczności.
GKS Katowice 2:0 Sandecja Nowy Sącz
1:0 Deniss Rakels 86'
2:0 Jan Beliancin 90'+3 - karny
GKS Katowice: Witold Sabela - Tomasz Rzepka, Jacek Kowalczyk, Adrian Napierała (14 Tomasz Hołota), Bartosz Sobotka - Grzegorz Goncerz (46 Bartłomiej Chwalibogowski), Ján Beliančin, Damian Chmiel, Mateusz Zachara (76 Daniel Feruga), Przemysław Pitry - Deniss Rakels.
Sandecja: Marek Kozioł - Sebastian Fechner, Ján Fröhlich, Tomasz Midzierski, Marcin Woźniak - Paweł Leśniak (46 Filip Burkhardt), Rafał Berliński, Dariusz Gawęcki, Bartosz Wiśniewski (81 Marcin Chmiest), Patryk Jędrzejowski (77 Sebastian Szczepański) - Arkadiusz Aleksander.
Żółte kartki: Rzepka, Rakels - Fechner, Woźniak, Berliński.
Sędzia: Jacek Zygmunt (Jarosław). Widzów 2 000.
VIA SILESIANA - POPRZYJ NASZA AKCJĘ NADANIA TEJ NAZWY DLA AUTOSTRADY A4
SPIS POWSZECHNY: 400 TYS. OSÓB WPISAŁO NARODOWOŚĆ ŚLĄSKĄ [WYNIKI NIEOFICJALNE]
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?