W piątek, o godz. 8.20 wsiedli do jednej z gondol, by pobić rekord Guinnessa w nieprzerwanej jeździe na tej atrakcji. Wyzwanie było spore, bo dotychczasowy najlepszy wynik wynosił 48 godzin. Panowie postanowili, że dołożą do tego rekordu kolejne 8 godzin. Ostatnie dwa dni spędzili razem kręcąc się i to wjeżdżając na szczyt, to zjeżdżając w dół 40-metrowego, diabelskiego młyna w chorzowskim lunaparku. Forma dopisywała śmiałkom nie tylko na początku, ale i na końcu wyczynu.
- Jeszcze runda honorowa! Zapraszamy wszystkich! – krzyczeli, gdy na tablicy świetlnej pojawiła się cyfra 56, oznaczająca ilość godzin, jaką spędzili na karuzeli.
Przyznawali, że wyczyn był trudny, ale solidarnie zapewniali, że żadnego kryzysu nie było.
- Jedynie z błędnikiem mam problem. Jak staję w gondoli, to czuję, że stoję prosto. Gdy schodzę na chodnik, to czuję jak wszystko wiruje – mówił Kryczka.
Na wspomnianych rundach honorowych panowie spędzili jeszcze 25 minut, śrubując rekord. Potem były brawa, wywiady, gratulacje i ten szczególny podarunek – uśmiech 20-miesięcznej Natalki Leszczyńskiej, której dedykowali całą akcję. Natalka (córka jednego z kolegów pana Janusza) ma wadę serca, przeszła zawał i udar mózgu. 20-miesięcznej dziewczynce może pomóc tylko terapia komórkami macierzystymi w Indiach. Podczas bicia rekordu panowie prowadzili zbiórkę na ten wyjazd. Potrzeba na niego 150 tysięcy złotych.
- Teraz zliczymy wszystkie zebrane pieniądze i przy okazji dziękujemy wszystkim, którzy wsparli naszą akcję. A ludzie przyjeżdżali z różnych części Śląska, dosiadali się do nas. To naprawdę duże przeżycie – przyznawał Halbiniak.
Pomeczowe wypowiedzi po meczu Włókniarz - Sparta
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?