Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

68. Tour de Pologne. Przemysław Niemiec o życiu w zawodowym peletonie

asinfo
asinfo
Lampre to w kolarstwie uznana marka. Scarponi, Petacchi czy Cunego, to nazwiska, które budzą respekt wśród wszystkich kolarzy na świecie. Na tegoroczny Tour de Pologne, liderem ekipy Lampre, na którego ma pracować cała drużyna jest Przemysław Niemiec.

Po dwóch etapach Tour de Pologne, nie ma mocnych na Marcela Kittela.
- Tak, Marcel jest bardzo mocny i to pokazuje. W tym roku wygrał już kilkanaście etapów, a to mówi samo za siebie. Na razie na Tour de Pologne widzimy etapy dla sprinterów i podobnie będzie zapewne we wtorek w Katowicach, gdzie można znów spodziewać się finiszu z grupy. Od środy zaczynają się już góry i wtedy wyścig będzie jeszcze ciekawszy.

Dlaczego na Tour de Pologne został Pan liderem Lampre?
- Mamy w ekipie kilku kolarzy, którzy mają realne szanse na wygranie Tour de Pologne. Ponieważ wyścig jest w Polsce, to ja mam przywilej startowania z numerem 21, a Michele Scarponi, który był drugi na Giro d'Italia ma numer 22. Zawsze przed wyścigiem szefowie zespołu ustalają kolejność i lider zawsze ma jedynkę. Zobaczymy po pierwszym, górskim etapie, który z nas lepiej się czuje, a potem zdecydujemy, kto będzie walczył o zwycięstwo. Chcę podkreślić, że jest nas dwóch, a nawet trzech, którzy mogą powalczyć o wygranie Tour de Pologne.

Jak z Pana formą?
- Nie ścigałem się już od 50 dni, a ostatni raz jechałem w wyścigu Dauphine Libere (5-12 czerwca - przyp. red.). Trzy dni przed startem Tour de Pologne wróciłem z obozu wysokogórskiego w Livigno, a po zjechaniu z tak wysokich gór, przez pierwsze kilka dni człowiek jest trochę zamulony. Dobrze, że w Polsce pierwsze trzy etapy są płaskie i można dzięki temu nabrać trochę wyścigowego rytmu.

Życie kolarza, to nieustanna podróż.
- No tak, od 1. stycznia do Tour de Pologne, w domu mieszkałem może 30 dni. Jestem ciągle w drodze. Jadę albo na wyścig, albo na zgrupowanie. W między czasie wpadam do domu na 2-3 dni, ale nawet nie rozpakowuję walizki. Wymieniam tylko ubrania i cały czas podróżuję. Podczas ostatniego obozu w Livigno mogłem zabrać ze sobą rodzinę, dzięki czemu mogliśmy pobyć razem. Teraz jadę w Polsce, ale już w poniedziałek po zakończeniu wyścigu wybieram się znów na siedmiodniowe zgrupowanie, później na dwa dni wpadnę do domu i wyjeżdżam na Vuelta a Espana. Do domu zawitam ponownie w połowie września.

Jakie relacje panują w takiej ekipie jak Lampre. Wychodzicie razem na kolację lub po prostu na piwo?
- Spotykamy się, ale głównie podczas zgrupowań. Trzeba zaznaczyć, że w naszej ekipie Lampre są jakby trzy drużyny. Mamy swoich liderów, którymi są Michele Scarponi, Alessandro Petacchi oraz Damiano Cunego i każdy z nich ma swoją drużynę, takich pomocników. My obecnie na Tour de Pologne jesteśmy drużyną Scarponiego. W tym składzie jeździmy na zgrupowania i wyścigi. Prawie cały rok, w tej grupie jesteśmy razem, choć czasami wymieniamy się na różne wyścigi.

Kto z kolarzy ma większą renomę w grupie? Sprinter czy góral?
- Jak startuje się w wyścigu, na którym jedzie się przez trzy tygodnie, czyli Vuelta, Giro czy Tour de France, to takie imprezy wygrywają głównie górale. Sprinter zawsze walczy tylko na płaskich etapach, ale w górach jest już niewidoczny. My górale, w etapach sprinterskich musimy pilnować, żeby za wiele nie stracić, ale jak przyjdą góry to wtedy walczymy.

Kolarstwo walczy z dopingiem, dlatego wprowadzono tzw. biologiczny paszport. Proszę powiedzieć na czym on polega.
- Za paszport biologiczny ekipy z World Tour muszą zapłacić chyba 150 tys. euro na rok. Wygląda to w ten sposób, że od 6 rano do godziny 23 jesteśmy objęci monitoringiem przez 365 dni w roku, czyli nawet jak są święta i jesteśmy w domu. Polega to na tym, że we wspomnianym okresie musimy ustalić jedną godzinę, w której kontrolerzy mogą przyjść na badania.

Skąd kontrolerzy wiedzą, gdzie Pan aktualnie się znajduje?
- Każdy ma swój profil w systemie internetowym ADAMS (skrót od: The Anti-Doping Administration & Management System - przyp. red.). Każdy kolarz ma obowiązek informowania przez ten serwis, w którym miejscu aktualnie się znajduje. Codziennie, musimy wpisać godzinę, w której kontrolerzy mogą się pojawić i wtedy musimy być w domu. Jak nas nie ma, to oni nawet za nami nie dzwonią, tylko odchodzą. Wyjątkiem są treningi, ale jak trening kończy się np. o godz 16., to później nie mamy obowiązku przebywania we wskazanym wcześniej miejscu. Jednak kontroler może do nas zadzwonić i wezwać na kontrolę. Wtedy mamy godzinę, aby stawić się przed kontrolerami.

Co się stanie, jeśli Pana nie będzie we wskazanym miejscu?
- Wtedy jest ostrzeżenie, czyli tzw. żółta kartka. Drugie ostrzeżenie wiąże się od razu z dwuletnią dyskwalifikacją.

Miał Pan już takie kontrole?
- Ja jestem objęty paszportem biologicznym od listopada zeszłego roku i do chwili obecnej miałem już dziewięć kontroli. Wszystkie miałem prawidłowe. Dwie miałem w domu, jedną w Polsce, drugą we Włoszech, a także na wyścigach i zgrupowaniach. Kontrolerzy robią badania antydopingowe i kolarz ma profil swoich wyników. Jak wszystkie wyniki są w normie, to jest dobrze.

Porozmawiajmy o pieniądzach. Zwycięzca etapu inkasuje nagrodę pieniężną, ale jej nie przywłaszcza. Dlaczego?
- U nas w ekipie i we wszystkich dużych drużynach, zwycięzca nie bierze z nagrody pieniężnej nic dla siebie, tylko wszystko dzieli między kolegów, mechaników i masażystów. Dla przykładu powiem, że ostatnio jak Petacchi wygrał etap na Giro, to z pieniędzy przeznaczonych jako nagroda dla niego, on sobie nic nie wziął. Wszystko podzielił między pozostałych kolarzy. Jest taka zasada, że zwycięzca nie bierze nic dla siebie. Proszę też pamiętać, że podawane kwoty są kwotami brutto. Od tej kwoty trzeba odjąć podatek, kilka procent na fundusz kolarski oraz na walkę z dopingiem. Czasami obciążenia wygranej dochodzą do 40 procent.

Wypłaty odbywają się od razu? Czy kilka dni po etapie kasa przychodzi na konto?
- Ja mogę powiedzieć jak to wygląda we włoskich grupach. Sezon jest podzielony na dwie części. Od stycznia do końca Giro i od czerwca do końca sezonu. Za pierwszą część roku, wypłaty za wyścigi przychodzą pod koniec sierpnia i na początku września. Premie za drugą część

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Czy Biało - Czerwoni zatriumfują w stolicy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto