Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

A Dong: Niech żyje Orient

Zasada Marcin, Żądło Grzegorz
Ostatnio narzekaliśmy sobie, że w Katowicach brakuje knajp (nie barów!) z dobrym, polskim jedzeniem. W związku z tym narzekaniem, może trochę na przekór trafiliśmy do... restauracji orientalnej.

Ostatnio narzekaliśmy sobie, że w Katowicach brakuje knajp (nie barów!) z dobrym, polskim jedzeniem. W związku z tym narzekaniem, może trochę na przekór trafiliśmy do... restauracji orientalnej. A w niej żadnych pierogów ruskich, kotletów schabowych i mielonych. Może być ciężko – pomyśleliśmy. W A Dongu szybko zapomnieliśmy jednak o powyższych potrawach. A wychodząc nie żałowaliśmy, że tam trafiliśmy.

W tej restauracji naprawdę ciężko się do czegoś przyczepić (a niech to!). Nasze wrażenia z pobytu w A Dongu były jak najbardziej pozytywne, trochę zmartwił nas jedynie rachunek, choć bodaj po raz pierwszy w historii naszych knajpianych przygód stwierdziliśmy, że było warto.

Ale od początku. U drzwi lokalu wita nas kierownik sali, który tak jak na amerykańskich filmach z gracją zaprasza klientów do stolika. Pierwsze, na co zwróciliśmy uwagę wewnątrz, to cisza. Muzyka gdzieś w tle, a obok nas szumi strumyczek w fontannie – idealne miejsce na ucieczkę od miejskiego zgiełku.

Po chwili kelner częstuje nas krewetkowymi chipsami z pikantnym sosem. Spokojnie, to nic nie kosztuje, a smakuje całkiem ciekawie. Radzimy jednak nie zapychać się azjatycką przekąską, bo w żołądku musi znaleźć się miejsce na dania główne. Wybraliśmy zupę-krem z brokułów oraz grillowane: kurczaka nambo oraz szaszłyk po wietnamsku. W A Dongu mięso podają na gorących metalowych półmiskach. Potem przekładamy je na równie gorący talerz. Dzięki temu po kilku minutach potrawa nie stygnie, jak to często bywa w innych restauracjach. Pochłaniając kolejne kęsy naszych dań, uświadomiliśmy sobie, jak wiele zawdzięczamy tej okrytej legendami orientalnej kulturze. W końcu papier, na którym czytacie ten artykuł, to również robota Chińczyków.

Restauracja orientalna A Dong, ul. Matejki

Plusy:

- świetne jedzenie
- profesjonalna, miła obsługa
- przyjemna atmosfera; na przykład w przeciwieństwie do wielu restauracji, w których bywaliśmy, w A Dongu nie puszczają zbyt głośnej i mdłej zarazem muzyki z popularnego radia; w lokalu przy Matejki leci ona cicho i nie przeszkadza ani w rozmowie, ani w konsumpcji

Minusy:

- przede wszystkim ceny; A Dong nie jest tanią restauracją – za najtańsze danie bez dodatków zapłacimy ponad 20 złotych
- mimo najszczerszych chęci trudno było nam przyczepić się do czegoś więcej; chyba, że komuś przeszkadza, że kelner jest za bardzo miły, a jedzenie zbyt smaczne

Jak się ubrać:

Jak się ubrać: nie zaszkodzi elegancki strój, choćby po to, by nie mieć kompleksów przy szykownie ubranym kelnerze. Z drugiej strony, choć w drzwiach wita nas pan, który wskazuje nam stolik (selekcjoner?), nie wyrzuci nas za drzwi za białe adidasy.

Które miejsca powinni odwiedzić nasi reporterzy? Czekamy na Państwa propozycje oraz na opinie o barach i restauracjach, w których już byliśmy. Piszcie na adres: [email protected] lub [email protected]

od 12 lat
Wideo

echodnia.eu Świętokrzyskie tulipany

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto