Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Adam Małysz trzeci i piąty w Sapporo

Rafał Musioł
W sobotę w Sapporo Adam Małysz swoje pierwsze od 25 marca 2007 roku zwycięstwo miał na wyciągnięcie ręki. Polak prowadził po pierwszej serii, a zajmujący miejsca za jego plecami rywale oddali słabe skoki.

Gdy wiślanin usiadł na belce warunki też nie były najgorsze. chociaż wiatr "kręcił" wcześniej dość solidnie. Orzeł zaliczył jednak tylko 118 m, o wiele za mało, by postawić kropkę nad i, więc przegrał nie tylko z kapitalnie spisującym się i wyrastającym na lidera niemieckiej ekipy Se-verinem Freundem, ale także z Thomasem Morgensternem.

- Trzecie miejsce to mimo wszystko podium, a więc powód do zadowolenia - mówił Małysz. - Nie ma jednak co ukrywać, że bardzo chciałem wygrać, ale znów spóźniłem drugi skok. Mam nadzieję, że w niedzielę będzie lepiej.

Rozczarowanie staje się jednak uczuciem, które tej zimy towarzyszy Małyszowi aż nazbyt często. Szczególnie mocno odczuwał je po Turnieju Czterech Skoczni, gdzie także spadł z podium niemal w ostatniej chwili. Podobnie było w Japonii. Gdy Polak pogodził się już z sobotnim trzecim miejscem, miał szansę co najmniej powtórzyć je w niedzielę, gdy po dobrym pierwszym skoku także był trzeci, w dodatku aż o dziesięć miejsc za nim plasował się Mor-genstern. W finałowym rozdaniu Austriak dokonał jednak niemożliwego skacząc aż 136,5 m, dzięki czemu wdarł się do trójki, wyrzucając z niej Polaka, którego 114 m obsunęło aż na piątą lokatę. Tym razem spory wpływ na taki stan rzeczy miały fatalne warunki i po wylądowaniu Małysz w ironicznym, ale wiele mówiącym geście, podniósł do góry kciuk.
- Wciąż się przyzwyczajam do krótszych nart - tłumaczył wiślanin wahania formy.

Wspomniane skrócenie wynika z tak zwanego przelicznika BMI. Chociaż wprowadzono go po to, by skoczkowie walcząc z wagą nie wpadali np. w anoreksję, to szybko okazało się, że nadal mogą utrzymywać niską masę właśnie kosztem skrócenia nart.

Występy Małysza w Japonii pozostawiły więc uczucie niedosytu, ale większym problemem jest to, że pozostali Polacy spisali się kiepsko. W sobotę żaden z nich nie awansował do punktującej w Pucharze "30", w niedzielę taka sztuka udała się Rafałowi Śliżowi i Piotrowi Żyle, którzy wylądowali pod koniec trzeciej dziesiątki. Trener Łukasz Kruczek, który z liderami swojej grupy, Kamilem Stochem i Stefanem Hulą pozostał w Zakopanem, nie przybliżył się więc do decyzji dotyczącej obsady czwartego miejsca w konkursie drużynowym na mistrzostwa świata.

Tymczasem rywale łapią wiatr w żagle, o czym świadczą nie tylko wyniki Niemców, którzy pomimo fatalnego początku sezonu wyprzedzili nas w Pucharze Narodów, ale i np. Czechów. Wczoraj w najlepszej szóstce było ich aż dwóch - my o takim wyniku możemy tylko pomarzyć. Wiele wskazuje na to, że kadra na rozpoczynające się 24 lutego MŚ może zostać wyłoniona już po planowanych na najbliższy weekend zawodach w Zakopanem.


Trwa plebiscyt Dziennika Zachodniego na najlepszego piłkarza, odkrycie oraz trenera 2010 roku. Oddaj swój głos!

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto