Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Katarzyna Moś: występy z The Pussycat Dolls, to była przygoda mojego życia

Adrian Leks
Adrian Leks
Katarzyna Moś
Katarzyna Moś Adrian Leks
O koncertach z amerykańską grupą, współpracy z Robertem Jansonem i udziale w Must be the music opowiada nam Katarzyna Moś.

13 maja 25-latka z Bytomia zaśpiewa w finale 3. edycji Must be the music. Jednak jej droga do miejsca, w którym się obecnie znalazła, znacznie różni się od innych muzycznych karier.

Zobacz zdjęcia Kasi z The Pussycat Dolls

Adrian Leks: Odczuwasz już popularność po występach w programie? Jesteś rozpoznawana na śląskich ulicach?

Katarzyna Moś: - Raczej nie.  Wydaje mi się, że na popularność trzeba sobie w jakiś sposób zasłużyć (śmiech).  Ale otrzymuję za to bardzo dużo miłych wiadomości na moim Facebooku. To jest dla mnie bardzo ważne, gdyż czuję pozytywne wsparcie płynące od tych ludzi.

Zdecydowałaś się na występ w Must be the music, ale nie byłaś osobą kompletnie anonimową. Twoja muzyczna przeszłość - jak na młody wiek - jest już bogata i miałaś okazję poznać show biznes.

- Muzyka towarzyszy mi odkąd pamiętam. Mój tata jest czynnym muzykiem, także już od najmłodszych lat  razem z moim bratem jeździliśmy na różne festiwale. Pierwszą lekcję śpiewu miałam w wieku 14 lat. Ukończyłam szkołę muzyczną w Bytomiu i zrobiłam licencjat na Akademii Muzycznej w Katowicach.

W międzyczasie był występ w krajowych eliminacjach Eurowizji w 2006 roku.

- W wieku 16 lat usłyszał mnie człowiek, który stał się moim managerem. Nagrałam demo, które trafiło do Roberta Jansona i tak zaczęła się nasza współpraca. Pan Janson stworzył muzykę a ja tekst do utworu "I Wanna Know", który zaśpiewałam podczas eliminacji do konkursu Eurowizji. Po tym występie mieliśmy razem nagrać całą płytę, ale zdecydowałam, że w tym momencie mojego życia i w takiej formie muzycznej, to nie jest do końca to, co chciałam robić.

To był jednak tylko przedsmak tego, co spotkało Cię w Stanach Zjednoczonych. Występy z The Pussycat Dolls, to pewnie niezapomniane przeżycie. Jak znalazłaś się w tym towarzystwie? - To był czysty przypadek, który czasem sprawia, że w naszym życiu dzieje się coś niezwykłego. Pojechałam tam na wakacje na zaproszenie mojej przyjaciółki. Z Los Angeles wybrałyśmy się na weekend do Vegas i tam trafiłam na karaoke. Zaśpiewałam, a publiczność wspaniale mnie przyjęła. Poznałam Emilly, która zachwyciła się moim głosem i przekazała informacje na mój temat Robin Antin (założycielka The Pussycat Dolls - przyp. red.). W Polsce nagrałam covery, które do niej przesłałam i na jej zaproszenie wróciłam do Stanów. Robin mnie jeszcze przesłuchała „ na żywo” i tydzień później występowałam już w klubie Viper Room Johnny'ego Deppa. Nie wiedziałam, że w tym przedsięwzięciu również bierze udział  Carmen Electra i Kelly Osbourne. Koncert widziała między innymi Eva Longoria i zaprosiła naszą grupę na występy na rzecz jej fundacji do Kanady. To była przygoda mojego życia. Nie wierzyłam, że coś takiego może się zdarzyć.  Miałam po prostu ogromne szczęście.


ZOBACZ ZDJĘCIA Z AMERYKAŃSKIEJ TRASY KONCERTOWEJ


Zatem dlaczego nie chciałaś kontynuować tam kariery? - Kontrakt miałam podpisany na pół roku i bardzo tęskniłam za swoją rodziną. Nie było możliwości, żeby oni się tam przeprowadzili. Dostałam pozytywnego kopa i zostałam zauważona w niezwykłym miejscu.Wróciłaś do Polski i pewnie zastanawiałaś się, co robić dalej?**
- Dokładnie tak. Śpiewam już 10 lat i miałam swoje szanse, żeby zaistnieć, ale zawsze w połowie drogi życie pisało inne scenariusze. Pomyślałam, że teraz albo nigdy. Nie chciałam występować w programach tego typu, ale postanowiłam zaryzykować i postawić wszystko na jedną kartę. Wtedy zdecydowałam, że będzie to Must be the Music. Byłam bardzo szczęśliwa, że mój pierwszy występ został tak dobrze oceniony przez jury.

W półfinale już tak kolorowo nie było. Spadła na Ciebie krytyka od jury za wybór piosenki "Czerwony jak cegła" zespołu Dżem.
- Myślałam, że to już jest koniec. Nie wierzyłam, że uda się dostać do finału. Już samo dostanie się do półfinału było dla mnie zaskoczeniem, a finał to jakaś bajka (śmiech). Niczego nie oczekuję, po prostu muszę dać z siebie wszystko i zaśpiewać jak najlepiej. Czas pokaże, co z tego wyniknie. Z drugiej strony bardzo chciałam zaśpiewać tę piosenkę i uważam, że to był dobry wybór. Takie teksty mają dla mnie niezwykłą wartość. Trzeba przede wszystkim ponosić odpowiedzialność za swoje wybory i ja to robię.
Program Polsatu to na pewno dobra forma promocji, bo jesteś w trakcie nagrywania swojej płyty.
- To jest początkowy etap. Mamy na razie trzy utwory, które już nagraliśmy. Kolejne są w drodze. Producentem mojej płyty jest Grzegorz Piotrowski, ja natomiast jestem odpowiedzialna za stronę tekstową. Wydaje mi się, że płyta będzie gotowa we wrześniu. To będzie mieszanka, na której znajdzie się na pewno soul, jazz i rock, a także piosenka bluesowa.
2012 rok w takim razie może okazać się dla Ciebie przełomowy.**

- Tak, dojrzałam już do niektórych decyzji. Nie mogę żałować tego co było i patrzeć wstecz. I tak jak powiedziałam wcześniej - biorę pełną odpowiedzialność za swoje decyzję. Jestem kowalem własnego losu.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

"Szpila" i "Tiger" znowu spełniają marzenia

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto