Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Beata Pawlikowska: Prawdziwe święta to nie choinka i prezenty [Rozmowa MM]

Michał Potocki
Michał Potocki
archiwum Beaty Pawlikowskiej
Z pisarką i podróżniczką rozmawiamy o świętach oraz dalekich wyprawach.

Beata Pawlikowska jest znaną dziennikarką i podróżniczką. Była w amazońskiej dżungli, Chinach, Indonezji, Tanzanii, Peru i wielu innych zakątkach świata. Odwiedzała miejsca często niedostępne dla przeciętnego turysty. Chętnie podejmuje wyzwania, ale odwagi nauczyli ją Indianie. Z Beatą Pawlikowską rozmawiamy o najważniejszych wartościach w życiu według mieszkańców amazońskiej dżungli oraz najbliższej wyprawie.
Coraz więcej turystów podróżuje na Bali. Czy pani najnowszą książkę można potraktować jako przewodnik?

Przewodniki są dość nudne, bo zawierają tylko praktyczne informacje i suche fakty. Ja lubię zabrać czytelnika w moją podróż, żeby poczuł się tak, jakby tam ze mną był. Niech zje ze mną obiad w przydrożnym barze, niech powącha cudowne kwiaty migdałowca i niech zobaczy razem ze mną bajkowo zielone pola ryżowe.

Kolejna pani wyprawa została przełożona, dlaczego?

Właśnie teraz miałam być w Indiach. Razem z kilkoma osobami, które chciały tam zrealizować pewien projekt, a ja miałam być jego częścią. W ostatniej chwili okazało się, że brakuje jakiegoś elementu w całej tej projektowej układance, więc wyprawa została przełożona. Nie żałuję niczego. Staram się korzystać z życia w każdym miejscu, niezależnie od tego czy to jest Mumbaj, czy Warszawa. Czas, którego nie spędziłam w Indiach, wykorzystałam na dokończenie pisania mojej najnowszej książki pt. „W dżungli podświadomości”, która ukaże się w marcu.

A w połowie stycznia zgodnie z planem wyruszam na dwie miesiące samotnie do Amazonii.

Coś panią podczas podróży zaskoczyło, zszokowało?

Podczas podróży odkryłam właściwie wszystko, co uważam za najważniejsze w życiu. Na przykład to, że szczęście nie bierze się z posiadania przedmiotów, dyplomów albo pieniędzy. Ludzie w Europie są bardzo przywiązani do rzeczy, niezdrowo jedzą i najbardziej lubią siedzieć w fotelu. To właśnie dlatego są coraz bardziej schorowani i nieszczęśliwi. Tak nie musi być.
Szczęśliwy będzie ten, kto jest świadomie odpowiedzialny za swoje życie, czyli nie narzeka i nie obwinia świata za swoją złą dolę, tylko bierze się do pracy i zmienia w sobie to, co wymaga naprawienia. Ja tak zrobiłam i stąd wiem, że to jedyny skuteczny sposób.

A wie pani co mnie najbardziej zaskoczyło? W Europie uczono mnie jak udawać fajniejszą niż naprawdę jestem. A w dżungli amazońskiej zrozumiałam, że w życiu nie chodzi o to, żeby udawać silnego i odważnego. Chodzi o to, żeby BYĆ silnym i odważnym. Tego nauczyłam się od Indian w dżungli.

Jak pani sądzi, z czego to wynika?

Ze sposobu myślenia. Indianie zajmują się tym, co jest teraz ważne. Europejczycy ciągle dyskutują o tym co było albo o tym, co będzie. I osądzaniem tego, co robi ktoś inny.

A kiedy przychodzi ta chwila, kiedy trzeba już wracać do Polski, to co pani czuje – tęsknotę za domem czy żal, że opuszcza się jedno z najpiękniejszych – jak przypuszczam – miejsc na Ziemi?

Cieszę się zawsze, że jestem. Że po prostu jestem. I w każdym miejscu staram się znaleźć coś dobrego.

Polska też ma chyba trochę do pokazania. Takie miasta, jak Wrocław, Kraków, Poznań, Warszawa Katowice, Łódź, Gdańsk, Gdynia, Sopot mają swoje urocze zakątki. Czym możemy się pochwalić?

Nie podróżuję zbyt wiele po Polsce, bo kiedy już mam trochę czasu, to wyjeżdżam bardzo daleko. Nie opiszę więc najpiękniejszych zakątków polskich miast, ale jest coś, czym na pewno możemy się pochwalić. To polska kuchnia. Mamy fantastyczny chleb. Oczywiście nie ten z supermarketu z chemicznymi polepszaczami, tylko ten prawdziwy, razowy, pełnoziarnisty polski chleb z prawdziwej piekarni. Mamy cudowne jabłka. I pyszny twaróg.

Skoro już mowa o kuchni. Ma pani swoje ulubione potrawy, poznane podczas wypraw do innych krajów?

Podczas wyprawy w Himalaje odkryłam soczewicę. W Polsce nigdy jej nie jadłam. A niedaleko Mt. Everestu codziennie dostawałam do jedzenie skromny nepalski posiłek: ryż i pyszną żółtą papkę. Bardzo mi to smakowało. Aż pewnego dnia odkryłam, że ta papka to po prostu rozgotowana soczewica. Od tamtej pory bardzo często ją gotuję i jem w Polsce.
Uwielbiam też indyjskie curry z warzywami. Jeśli chodzi o napoje, to codziennie rano piję yerba mate, a po południu indyjskie herbaty ziołowe.

Zimę zwykle spędza pani poza Polską. Nie brakuje pani czasem śniegu podczas Świąt Bożego Narodzenia?

Nie brakuje. Myślę, że wszystkie rekwizyty kojarzące się ze świętami nie są takie ważne. Ani śnieg, ani choinka, bombki, prezenty czy święty Mikołaj. Najwazniejsze jest to, co ma się w sercu. Wtedy nie ma znaczenia, czy za oknem jest śnieg czy tropikalne słońce.

Dziękuję za rozmowę.

Beata Pawlikowska, pisarka, podróżniczka, autorka ponad czterdziestu książek. Prowadzi audycję „Świat według Blondynki” w Radiu ZET. Organizuje i jest przewodnikiem egzotycznych wypraw.
Więcej na: www.beatapawlikowska.com oraz facebook.com/BeataPawlikowska


Beata Pawlikowska, Blondynka na Bali


Wydawnictwo: G+J

Najnowsza książka Beaty Pawlikowskiej to relacja z jej samotnej wyprawy do Indonezji. Tam spędzała Boże Narodzenie, a towarzyszył jej zapach durianów.
od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto