Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Beata Sadowska: Nie ma telewizora i woli modę od polityki

Spoza miasta
Spoza miasta
Zapraszamy Was do przeczytania ciekawego wywiadu z dziennikarką Beatą Sadowską, którą możecie znać m.in. z TVN, MTV lub TVP 2.

Czy Polki ubierają się tak źle, że potrzebne jest im pogotowie?

Polki są bardzo różne, tak jak różne są Włoszki, Francuzki czy Japonki. Na ulicy widać dziewczyny, które wyglądają jak z sesji w Vogue'u: znają trendy, wybierają to, w czym jest im dobrze. Ważne, że nie noszą wszystkiego, co zobaczą w gazecie czy na wybiegu mody. Ale są też Polki, które chowają się za szarościami i beżami, choć świetnie im w kolorach. Zakładają na siebie bezkształtne worki, w których nie widać talii. Są piękne, ale na co dzień tego nie widać, bo robią sobie krzywdę strojem.

A mężczyźni?

Mam wrażenie, że Polacy mają dużo mniejszą od kobiet świadomość stylu. Często widać za wielką "marynarę" albo źle dobrane spodnie i nie mówię tu o dzieciakach, którym jeansy wiszą w kroku, bo to prawo wieku. Fatalne garnitury w nijakich kolorach z nieodpowiednio dobranymi krawatami. Są oczywiście znakomicie ubrani biznesmeni, czy managerowie. Oni wiedzą, że strój świadczy o nich, o ich profesjonalizmie. Dla mnie mężczyzna, który dobrze wygląda, po prostu o siebie dba. Pal licho metroseksulane komentarze. Jeśli chcemy, żeby facet był zadbany, nie dziwmy się, że ma krem w łazience, robi sobie manicure albo kładzie maseczkę na twarz. To może być męskie!

Mamy więc "Pogotowie modowe". Czy czujesz się tu ordynatorem?

(śmiech) Nie, nie. Towarzyszę bohaterkom w ich przemianie, ale mam znakomitych specjalistów i stylistów magazynu Glamour u boku: Inę Lenkiewicz i Pawła Marczewskiego. Lubię modę, bawię się nią, ale są dużo lepsi eksperci ode mnie. Do programu też ubierają mnie styliści. Na co dzień oczywiście robię to sama, mam z tego frajdę i wydaje mi się, że mam swój styl.

Operacja Arkadius nie udała się w Polsce. Byłaś twarzą tego przedsięwzięcia. Czemu nie wyszło?

Nie wyszło menadżersko i nie wyszło finansowo. Arkadius zawiódł się na wspólniku, który prowadził jego biznes. Zawsze będę powtarzać, że Arek jest jedną z najwybitniejszych postaci polskiej mody. Żaden nasz projektant nie zrobił takiej kariery za granicą i nie był pokazywany przez tyle światowych magazynów mody, z Vogue’em na czele. Szkoda, że nie zajmuje się już modą. Teraz projektuje wnętrza i meble, zresztą piękne. Trzymam za niego kciuki, przyjaźnimy się do dziś.

Przeszłaś z dziennikarstwa politycznego w świat mody i tzw. lifestyle'u. Poprzednie tematy Cię znudziły?

Zazwyczaj zaczyna się odwrotnie: właśnie od tematów show-biznesowych i rozrywkowych i stopniowo przechodzi do publicystyki czy newsów. Zabrzmi "ramolsko", ale kiedy zaczynałam, to naprawdę były inne czasy. Powstawały pierwsze media prywatne, a ja byłam gówniarą i chciałam się w czymś sprawdzić. Trafiłam na politykę. Gdy miałam 19 lat, przeprowadzałam wywiad z prezydentem. Gdy przyleciał Bill Clinton, amerykańscy dziennikarze patrzyli się na mnie jak na dziecko, które jakiś "dorosły" dziennikarz zabrał ze sobą na konferencję.

Zaczęłaś dosyć wcześnie.

Może za wcześnie na politykę, bo czułam, że życie i czas przepływają mi między palcami. Idąc do Sejmu, spędzałam tam czasem po 11 godzin, a może za rogiem czaiło się coś zupełnie innego, fascynującego? Sześcioletni okres dziennikarstwa politycznego bardzo dużo mnie nauczył. Pokory, ciężkiej pracy, wytrwałości, sprawności dziennikarskiej. A że chciałam potem sprawdzić, co jest za rogiem? Na szczęście!

Nie żałujesz, ze niektórzy dziennikarze walczą pod krzyżem w Warszawie, a Ty witasz widzów w telewizji śniadaniowej?

Zdecydowanie nie. Uwielbiam poranki na żywo. Telewizja śniadaniowa jest przyjazna widzom. Uśmiechnięta, prawdziwa, poradnicza. Walki pod krzyżem elektryzują społeczeństwo, ale nie chciałabym brać w tym udziału i tego komentować. Dla mnie to sztuczny problem, wykreowany i umiejętnie podsycany przez polityków. Wiary w tym mało albo już w ogóle, za to skrajności i kategoryzmów pod dostatkiem. Sejmowe batalie są często politycznymi pyskówkami, z których dla ludzi niewiele wynika. Wolę patrzeć na to z boku. Oczywiście czytam gazety, przeglądam Internet i słucham radia. Newsy oglądam tylko na wyjazdach, bo w domu nie mam telewizora. Lubię wiedzieć, co się dzieje, ale nie chcę żyć z dziennikarstwa politycznego.

Telewizja śniadaniowa jest według Ciebie prawdziwa, czyli człowiek wcinający jajecznicę z rana ogląda coś prawdziwego.
Niech sobie wcina jajecznicę, przewija dziecko, czy nudzi się na kanapie. Tam są i newsy, i porady, i kuchnia i rozrywka. Gdy rano wstaję, wolę widzieć, że ktoś się do mnie uśmiecha zamiast kolejnej jatki pod krzyżem.

A Ty przy śniadaniu coś oglądasz, czytasz?

Nie, bo staram się robić jedną rzecz w danym czasie. Buddyjska mądrość, którą staram się oswoić na własny użytek. Skupić się na tej jednej jedynej rzeczy, którą teraz robisz. Jeśli jem śniadanie, to nie zmywam naczyń, jeśli czytam gazetę to nie rozmawiam przez telefon.

Brałaś udział w programie "Gwiazdy tańczą na lodzie". Lubisz sporty zimowe?

Kocham sport. Od dziecka. Grałam w gumę, zbijaka, dwa ognie, pływałam, łaziłam po drzewach i wisiałam głową w dół na trzepaku. Przez pięć lat trenowałam lekkoatletykę i chyba się przetrenowałam. Zabrakło w tym frajdy, przyjemności, dzieciństwa, zabawy. A może nie nadaję się do rywalizacji? Jak dla mnie, za dużo w tym było presji, powagi, oczekiwania na wyniki i medale. A ja byłam dzieciakiem. Pamiętam treningi po kilka razy w tygodniu i uczucie, że już nie chcę. Jak zdałam do liceum, zrezygnowałam z lekkoatletyki. Do biegania wróciłam po piętnastu latach. Teraz to dla mnie wielka frajda.

Biegasz w maratonach.

Przebiegłam trzy maratony, a w tym roku chcę wystartować w czwartym - w Wenecji. Robię to dla siebie, nie dla wyniku, czasu czy medalu. Biegam, żeby zmierzyć się ze sobą.

Jaki jest Twój najlepszy czas?

4 godziny i 13 minut. Jak dla amatorki i kobiety - chyba OK. Zawsze cieszy choćby jedna urwana minuta, wynik odrobinę lepszy, ale najbardziej cieszy mnie, że potrafię przezwyciężyć własne lenistwo i zmęczenie. Zrzucam szpilki, wkładam dres i biegam. Moje małe, prywatne zwycięstwo.

Przeprowadziłaś w swojej karierze wiele wywiadów, czy któryś był szczególnie trudny? Byłaś w sytuacji bez wyjścia?

Miałam wywiad nie bez wyjścia, ale z wyjściem, bo wyszła moja rozmówczyni Naomi Campbell. Dostała ataku szału. Na szczęście nie rzuciła we mnie popielniczką czy telefonem komórkowym, co jej się zdarza. To był pierwszy wywiad, kiedy miałam wrażenie, że rozmawiam z kimś przez szklaną szybę. Rozmawiałam z nią o trudnych sprawach, ale nie tajemnicach. O odwyku czy o jej matce, która też była piękną modelką. Kiedy zapytałam, czy ze sobą rywalizowały, Naomi z wrzaskiem wezwała swoją agentkę i wyszła. Za opis tego wywiadu dostałam potem nagrodę od naczelnej. Wywiad musi mieć treść, nie znoszę pseudo-pytań w stylu: o czym chciałabyś nam jeszcze opowiedzieć?

Czyli to nie z aktorami najtrudniej się rozmawia.
Trudnym rozmówcą był też Jack Nicholson, bo jest cholernie inteligentny. Mówi to, co chce, nie ma żadnych zahamowań i chętnie cię zawstydzi. Był bardzo dowcipny i sypał puentami z rękawa.

A Woody Allen nie poszedł w rejony absurdu?

Nie. Okazał się zadziwiająco konkretny. Odpowiadał dowcipnie i błyskotliwie, ale najbardziej zaskoczyło mnie to, że mam przed sobą starszego pana, który niedosłyszy.

Czujesz się bardziej dziennikarką czy gwiazdą?

Zdecydowanie dziennikarką. Wciąż zaskakuje mnie, kiedy ktoś zatrzymuje mnie na ulicy, choć niby mogłabym się przyzwyczaić. Na szczęście, kiedy jestem w dresie, trampkach, na spacerze z psem, ludzie często mnie nie poznają, bo wydaje im się, że to nie może być ta panienka z okienka. Zawód gwiazda to nie jest zawód.

Ale Komisja Etyki TVP miała pewne wątpliwości. Chodzi o udział w kampanii promocyjnej jednej z marek samochodowych.
Miała wątpliwości i ma prawo wyrażać swoją opinię, bo od tego jest. Nie wzięłam udziału w reklamie. Jestem ambasadorką ekologicznej Toyoty Prius, bo filozofia tego auta jest zgodna z tym, jak żyję. Segreguję śmieci, mam świra na punkcie bio-żywności, dbam o równowagę pomiędzy ciszą i pędem, w którym żyję. Wspieram ekologię na kółkach i już.

Wygląda jakbyś się czasem kreowała na osobę multikulturową, czyli popularne multi-kulti. Puszczasz np. bajkę o dziadku z Chin czy psie z Afryki.
Pies naprawdę jest z Afryki. To rhodesian ridgeback, nazywa się Momo. Co prawda urodził się pod Lublinem, ale rasa pochodzi z Rodezji. Dziadek Chińczyk jest efektem żartu o moich skośnych oczach. I poszło w eter! To znakomicie pokazuje, jak funkcjonuje show-biznesowa mydlana bańka. Ktoś nie dosłyszał, przeinaczył i legenda żyje od lat. Ty wiesz, że to żart, ale zazwyczaj pytają mnie o to na serio. Już nawet zaczęłam wspominać o dziadku Japończyku, bo Chińczyk się znudził. Przecież lubię sushi, więc pasuje.

A Momo to od bohatera książki Michaela Endego?

Z książki, ale Érica-Emmanuela Schmitta "Pan Ibrahim i kwiaty Koranu". Jest w niej bohater Momo: niesamowity łobuziak i przekora, ale ma dobre serce. Coś z niego jest w moim psie. Potem się okazało, że podobnie nazywają się japońskie pierożki, kierownica rajdowa i brzoskwinia po japońsku. Momo pierożki chętnie by zjadł, biega szybko i ma trochę koloru brzoskwiniowego, więc wszystko się zgadza.

Obracasz się w świecie celebrytów. Czy gwiazdy są ludziom potrzebne, czy chcą być im potrzebne?

Pewnie i jedno i drugie. Gwiazdy potrzebują ludzi, a ludzie potrzebują gwiazd. Celebryci żyją z tego, że są rozpoznawalni, ludzie patrzą na nich z uwielbieniem, chodzą na ich filmy czy kupują płyty. Są też oczywiście gwiazdy znane z tego, że są znane. Ludzie lubią mieć ikony, do których wzdychają. Ja nie lubię. Z podziwem patrzę na moich rodziców. Oni i mój narzeczony to dla mnie gwiazdy. Fajni, mądrzy ludzie. Dla nich jest ważne, że jestem porządnym człowiekiem, który przygarnie psa z ulicy, a nie to, że występuję w telewizji. Ok, wzdycham do George’a Clooneya! (śmiech)

Dzięki za rozmowę!


Autor: Michał Potocki, MMWroclaw.pl

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto