Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dietrich i Leander wskrzeszone na deskach Teatru Korez [Recenzja]

Redakcja
W poniedziałek w Teatrze Korez odbyła się polska prapremiera spektaklu „Dietrich i Leander”, przypominająca dwie światowe gwiazdy, które stały się legendami już za życia.

Czy Marlena Dietrich i Zarah Leander spotkały się kiedyś? Oficjalnie nie, ale Beatrice Ferolli czyni nas świadkami tego wydarzenia, ukazując mam możliwy przebieg tego spotkania.

Spektakl "Dietrich i Leander" rozpoczyna się od castingu, na który przychodzi Sara Findeisen (gra ją Barbara Lubos–Święc), która przynosi dyrektorowi teatru (w tej roli Dariusz Niebudek) scenariusz spotkania matki z dwiema legendami. Matka prosiła, aby został ujawniony po jej śmierci.

Nagle w spektaklu następuje szybki zwrot akcji i przenosimy się o jakieś kilkadziesiąt lat wcześniej do lat '60 XX wieku. Znajdujemy się w łazience z Zarah Leander (gra ją Ewa Leśniak), która połyka całe opakowanie środków nasennych. Po chwili w łazience zjawia się Marlena Dietrich (w tej roli Maria Meyer). P

odczas spotkania dochodzi do wymiany zdań na temat mężów, kochanków oraz własnej kariery. Podczas dyskusji prouszane zostają tematy moralno-polityczne. Rozmowy trwają aż do momentu, gdy obie panie zauważają, że nie są same. W łazience ukryła się dziennikarka w zaawansowanej ciąży, Erna Findeisen - matka Sary. Została właśnie wyrzucona z redakcji i szuka sensacyjnego tematu. Dlatego chciała przeprowadzić wywiad z Leander. Kłócące się diwy składają broń i przywracają im ludzkie uczucia i cechy. W sztuce dwie główne bohaterki grane przez Marię Meyer i Ewę Leśniak wykonują około 20 piosenek, które są w jakimś sensie kontynuacja akcji słownej.

Od tłumaczenia i reżyserii Piotra Szalszy, przez wszystkie osoby zaangażowane w tworzenie spektaklu, aż do aktorów, którzy wspaniale odgrywali swoje role, wszystkim należą się ogromne gratulacje. Podczas niektórych fragmentów było wesoło, a podczas innych dramatycznie.

Publiczność żywo reagowała na zachęcenia do współpracy w postaci klaskania. Całość wspaniale komponowała się z scenografią, która stanowiła czerwona kanapa oraz części garderoby: toaletka, wieszak, stół i dwa krzesła. Do całości spektaklu bardzo dobrze dobrano grę świateł i muzykę, która niektórym scenom nadawała śmieszny, a w niektórych poważny charakter.


Od redakcji: Interesuje Cię teatr? Kino? Czekamy na Wasze recenzje, relacje, felietony, fotorelacje. To Wy w MM tworzycie dział "kultura". Już niebawem będziemy mieć dla Was bilety.


od 7 lat
Wideo

Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto