Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Duzi chłopcy też lubią małe kucyki

Piotr Kalsztyn
Piotr Kalsztyn
„Nie jest tak, że jeśli ktoś ogląda kucyki to jest infantylnym ...
„Nie jest tak, że jeśli ktoś ogląda kucyki to jest infantylnym ... mat. prasowe/CC BY-SA 3.0 Rfaust76
„Nie jest tak, że jeśli ktoś ogląda kucyki to jest infantylnym no-life'em” - przeczytajcie wyznania dorosłych fanów małych kucyków.

Kojarzycie amerykański serial My Little Pony, który w latach 80. trafił na ekrany telewizorów za oceanem, a na początku lat 90. zachwycały się nim polskie dzieci? Urocza bajka przedstawiała przygody kucyków, jednorożców i pegazów o takich "słodziakowatych" imionach jak chociażby Świetliczek, Jabłuszko, czy Brylancik. Cała bajka dodatkowo utrzymana była w różowych i turkusowych kolorach, nic więc dziwnego że animowany serial kojarzony jest jako produkcja skierowana do małych dziewczynek. I dla większości osób "My Little Pony" dalej jest uznawane za bajkę dla dzieci, dla mnie - autora tego tekstu, również tak było, do czasu aż w serwisie youtube nie natknąłem się na wideorelację z ponymeetu, zjazdu fanów Małych Kucyków, który odbył się w jednym ze śląskich centrów handlowych. Na pierwszy rzut oka nic nie wpłynęło na zmianę mojego nastawienia do kucyków, uczestnicy zjazdu lepili śniegowego kucyka i wspólnie szukali zabawek przedstawiających postacie z bajki. Lampka zapaliła się, gdy nie umiałem dostrzec na relacji wszystkich tych małych dziewczynek ubranych na różowo, a zamiast nich spotkali się dorośli ludzie i nastolatkowie, których wygląd przeczył umiłowaniu do pasteli.

Okazało się, że współcześni fani My Little Pony bardziej niż bajkę z lat 80. cenią współczesną wersję serialu. Do produkcji czwartej generacji kucyków zatrudniono Lauren Faust. Amerykańska animatorka (polskiego pochodzenia) pracowała nad kultowymi "Atomówkami" i nad kreskówką "Dom dla zmyślonych przyjaciół pani Foster", za oba seriale dostała 4 nominacje do Nagrody Emmy. To właśnie jej obecność przy produkcji My Little Pony: Przyjaźń to Magia, sprawiła że historia trafia do starszych osób niż by się mogło początkowo wydawać. Fani nie tylko emocjonują się kolejnymi odcinkami, ale tworzą zwartą społeczność bronies (brothers + ponies). Wśród nich są Dawid i internauta podpisujący się jako BoomChka, dwaj śląscy studenci, którzy zgodzili się, aby opowiedzieć historię swojej pasji do kucyków.

Dawid trafił na kucyki przez przypadek. - Zobaczyłem, że mój kuzyn wrzuca jeden, a potem kolejny post o kucykach. Pomyślałem, że to dziwne, ale kuzyn należy do tych oryginalnych, w końcu jeździ na Fantazjady i inne rpgowo-larpowe imprezy. Kiedy dopadła mnie zimowa sesja   stwierdziłem, że dla zabicia czasu i podszlifowania języka obejrzę My Little Pony, tyle że po rosyjsku, czyli w języku który studiuję - mówi Dawid. Kilka odcinków, zarysowane charaktery postaci, ładna kreska sprawiły, że Dawid zainteresował się kucykami, prawdziwy szał miał jednak dopiero przyjść. - Rosyjscy voice aktorzy są z reguły słabi i nie podobały mi się wypowiadane przez nich kwestie, obejrzałem potem kilka odcinków po polsku i stwierdziłem, że przesiądę się jednak na oryginał. W tym momencie stałem się Bronym - tłumaczy Dawid. - Pokochałem kucyki za bezpretensjonalny wdzięk i zgrabną fabułę. Od dawna nie widziałem bajki, która potrafiłaby pokazać tak wiele pozytywnych emocji - dodaje.

BoomChKa to 22-latek, którego w świat My Little Pony wprowadziła koleżanka - Jako, że jestem otwarty na różne dziwne pomysły i staram się nie dyskwalifikować czegoś bo szeroko pojęta okładka mi nie pasuje, rzuciłem na to okiem. I odwrotu nie było - mówi 22-latek. Postacie są nieporównywalnie głębsze niż wydmuszki, których człowiek mógłby się spodziewać, dialogi to nie bezcelowa papka, a i fabuła oraz humor się znajdą. Zabiegi mające na celu przełamanie stereotypu i wyciągnięcie pomocnej dłoni do rodziców oglądających telewizję razem z dziećmi przyciągnęły rzeszę fanów niezgodnych ni to przedziałem wiekowym, ni to płcią z tym co producenci oczekiwali - dodaje.

Bronies nie ograniczają się do oglądania My Little Ponies w zaciszu własnych pokoi, śląscy kucykomaniacy przynajmniej raz w miesiącu spotykają się na ponymeetach. - Spotkania z innymi fanami to dość przyjemna sprawa. Standardowy meet to rajd po sklepach celem dorwania kucyków do kolekcji, pogaduchy o wszystkim i o niczym oscylujące nie tylko wokół tematyki kucykowej, świeży dodatek pod postacią kalamburów oraz oglądanie streama nowego odcinka - mówi BoomChka. - Na Ponymeetach jest dużo fanów anime, czy różnego rodzaju gier mmorpg. Można porozmawiać o muzyce, filmie, książce, a nawet o polityce i filozofii - mówi Dawid.

Pozostaje kwestia reakcji środowiska, małe kucyki i dorośli mężczyźni są raczej rzadko spotykanym połączeniem. - Reakcja otoczenia obchodzi mnie mało, od zawsze chodzę własnymi ścieżkami. W przypadku przyjaciół którzy nie spędzają swego życia w sieci, trzeba ten fenomen wyjaśnić. Jednak dobre jest to, że serial broni się sam - jeżeli już się kogoś nakłoni by go spróbował, rzadko słyszy się "ale to jest dla małych dziewczynek!" w odpowiedzi - mówi BoomChka. - Nie jest tak, że jeśli ktoś ogląda kucyki to jest infantylnym no-life'em, czy wręcz facetem ze skłonnościami pedofilskimi - po prostu My Little Pony: Friendship is Magic przyciąga jak magnes, o czym przekonały się już moje dwie koleżanki ze studiów - dodaje Dawid.

A Wy co sądzicie o tego typu hobby? Fajna sprawa, czy jednak dorośli powinni się zająć czymś innym? Jak zwykle czekamy na Wasze komentarze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto