Wernisaż to dla chcącego urzeczywistnić swoją sztukę artysty prawdziwa próba, coś w rodzaju narodzin. Bo oto po wyjściu z pracowni, gdy przebywało się tam przez wiele miesięcy, dzieło jest skończone i można je pokazać tzw. publiczności. Ta sobie chodzi, przystaje przy jednym obrazie, przy innym nie, szuka skojarzeń, zadaje mniej lub bardziej irracjonalne pytania. Tak też było i wczoraj, w ostatni piątek maja 2009 roku, w samym sercu Bytomia, na pierwszym piętrze zabytkowej kamienicy zatopionej w południowej pierzei Rynku.
Po pierwsze lęk
W ramach prowadzonego w „Kronice” programu „Pokój do wynajęcia” galeria zaprezentowała 14. odsłonę artystycznej aranżacji niewielkiego pomieszczenia na drugim piętrze kamienicy, które przed wojną służyło jako pomieszczenie dla służby w mieszkaniu żydowskiej rodziny Cohnów.
Zwisające zewsząd, budzące fantasmagoryczne skojarzenia maskotki, to rodzaj terapii Anny Brandys, autorki wystawy. – Prace Anny Brandys to szmaciane misie z lekko wykrzywionym uśmiechem, wyglądające jak uszyte ze starej sukienki babci. Z pozoru przypominają zwykłe zabawki, jednak to w nich zostają głęboko zaszyty strach, lęki, złe wspomnienia i to, co odeszło, z nie potrafimy się pogodzić – mówi o nietypowej ekspozycji żeńskiej wersji Piotrusia Pana, jej kuratorka, Marta Kudelska.
Podczas wernisażu wielu ludzi wchodziło do mrocznego pokoju, być choć przez chwilę zmierzyć się z lękiem zamkniętym w ciszy pluszu. Czarne ściany i mocno ograniczone światło skierowane prostopadle do podłogi buduje nastrój, w którym poza zwykłą ciekawością, z powodzeniem doznaje się także wspomnianego lęku.
Po drugie – nieszczera sztuczka
Michał Gayer, to kolejny z autorów prac, które zawisły w „Kronice”. Zawisły, to nie do końca właściwe słowo, bo niektóre zwyczajnie położono, a podczas wernisażu wiele znów podnoszono – z ciekawości, nudów czy po prostu, odruchowo.
Jako główny motyw swojej ekspozycji Gayer wybrał historię „Krwawej Julki”, czyli Heleny Mathei, urodzonej w 1922 roku w Katowicach, córki powstańca śląskiego, przez wiele lat, aż do dziś oskarżanej o wydanie Gestapo dziesięciu działaczy polskiego podziemia, których Niemcy zabili.
Artystę zainspirowało zdjęcie niezwykle atrakcyjnej i czarującej Heleny, ilustrujące poświęcony jej artykuł w „Dzienniku Zachodnim”. Gayer jak gdyby nie zgadzał się z opinią historyków, śledczych IPN i świadków tragicznych zdarzeń używa, wciąż żyjącej jeszcze kobiety, jako narzędzia artystycznego wyrazu. Pojawiają się tu więc „drewniany neon” – podpis „Krwawej Julki”, zestawienie jej portretu z wizerunkiem Marleny Dietrich, do której niewątpliwie kobieta jest podobna oraz… martwa mucha i dzieło jej życia, wymalowane w konwulsjach na ściance śmiercionośnego słoika z farbą, do którego raz tylko jedyny wpadła. To trzeba zobaczyć.
Michał Gayer nazwał swoją wystawę „Dishonest trick”, czyli nieszczera sztuczka i jak gdyby starał się wciągnąć w swój wywód nad zastaną rzeczywistością pozostałych obserwatorów, stwierdza: - Jaki byłby efekt podstępnej zamiany tego, co wolno, z tym, czego nie wolno? Jakie byłyby nasze odczucia w związku z odkryciem totalnej zmiany norm, według których wartościujemy siebie samych? Co czują ludzie przytłoczeni zmysłowym, emocjonalnym i mentalnym chaosem wojny? Czym jest wtedy „zło”, a czym „dobro”? Nie znam odpowiedzi na te pytania. Nie znam odpowiedzi na żadne z pytań, które sobie stawiam. Większość z nich kwituję żartem, w odpowiedzi na inne, przybieram pozę.
Po trzecie…
Michał Jankowski i wystawa zatytułowana „Jutrzenka” to inspiracja każdą formą brzydoty i nawiązanie do dzieł turpistycznych. Oderwane od ciała, gnijące, budzące niepokój członki, to próba przypomnienia, że nic w czym uczestniczy człowiek nie jest niewinne i czyste.
W obrazach można doszukiwać się nawiązań do dzieł Pietera Bruegla, czy Francesco Goyi, ale przede wszystkim stanowią one kumulację okrucieństwa współczesnego świata.
- Prywatne apokalipsy, zbiory lęków, nierozpoznanych podejrzeń, wzajemna rzeźnia żywych, ucieleśnione zostają w sztuce Michała Jankowskiego. Śmiercionośna, pesymistyczna jutrzenka nadchodzi dusznym latem! Nie ma już rzeczy niewyrażalnych – czytamy w broszurze wprowadzającej w klimat wystawy.
Podsumowując, wystawa, która potrwa do 11 lipca, to propozycja dla osób o mocnych nerwach i elastycznym poczuciu estetyki. Wchodząc wprost z ulicy, najlepiej wpierw przeczytać dokładnie ulotkę z opisem. Czasem nawet mocno upowszechnione okrucieństwo i lęki tego świata wymagają przeczytania instrukcji.
MM Silesia poleca:
Jak czytać kolory szlaków turystycznych?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?