MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

GKS Tychy - Zagłębie Sosnowiec 0:0. Ile kosztuje krytyka sędziego? Trzy tysiące

Patryk Trybulec
Patryk Trybulec
Zazwyczaj było tak, że gdy piłkarze z Tychów i Sosnowca spotykali się na jednym boisku, to GKS i Zagłębie walczyły o podobne cele. Jednak tym razem derbowa potyczka była pojedynkiem lidera z ostatnią drużyną w stawce. Bezsprzecznym faworytem byli zatem gospodarze, którzy na murawę wybiegli z nadzieją na rehabilitację z wcześniejszą porażkę z Choj-niczanką Chojnice. Tymczasem okazało się jednak, że na boisku w Jaworznie różnicy 24 punktów i 17 miejsc tabeli w zasadzie nie było widać. Dlaczego?

- To pokazuje jak zacięta jest druga liga i grupa zachodnia, w której gramy. Ani Zagłębie nie jest tak słabe jak wskazuje na to miejsce w tabeli, ani my aż tak mocni jak miejsce, które zajmujemy - szczerze przyznał trener GKS Tychy, Piotr Mandrysz. - Dlatego spotkanie zakończyło się wynikiem nierozstrzygniętym. Z naszej strony zabrakło przede wszystkim lepszej jakości gry w pierwszej połowie. Natomiast po przerwie, gdy na boisko weszli już zmiennicy, to z kolei zabrakło zimnej krwi w paru sytuacjach, które mieliśmy. Mogliśmy się śmiało pokusić o zwycięstwo - relacjonował szkoleniowiec tyszan.

Zobacz zdjęcia z meczu GKS - Zagłębie

Po podziale punktów więcej powodów do zadowolenia miał zatem opiekun walczącego o drugoligowe życie Zagłębia. Zazwyczaj spokojny Jerzy Wyrobek, który rzadko opuszcza z góry upatrzoną pozycję w okolicach ławki rezerwowych, tym razem energicznie podskakiwał przy linii bocznej boiska.

- Różnica miejsc w tabeli jest dosyć duża, dlatego pojechaliśmy do Jaworzna nie przegrać. Cieszę się, że po dobrej grze, walce i zaangażowaniu zremisowaliśmy ten mecz. Szkoda tylko tej zagadkowej sytuacji, gdy strzeliliśmy bramkę - relacjonował trener sosnowiczan.

Piłka nożna w woj. śląskim: Przeczytaj o niej wszystko!

Mowa o akcji z 72. minuty, gdy piłkę do bramki skierował Wojciech Białek, ale sędzia gola nie uznał, bo dopatrzył się faulu gracza Zagłębia. Powtórki potwierdziły, że arbiter nie miał racji. - Emocje po meczu szybko opadają. Zresztą ile kosztuje krytyka sędziego? - żartował Wyrobek, spoglądając na Mandrysza.

- Trzy tysiące - odparł trener GKS-u. - Wiem, bo płaciłem. Z resztą potem okazało się, że miałem rację, ale pieniędzy nikt mi nie oddał - uśmiechał się Mandrysz.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Sensacyjny ruch Łukasza Piszczka

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto