Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jak zostałem wodzem. Relacja z planu filmowego

GRZEGORZ SZTOLER
Jeszcze mnie pomalują i hough! Jestem wodzem.
Jeszcze mnie pomalują i hough! Jestem wodzem. Grzegorz Sztoler
Księdzem już byłem [i dalej jestem]. W niedzielę zostałem wodzem.

Pierwszy, wiosenny dzień zdjęciowy naszego westernu "Śląski Szeryf". Jeszcze nie ma trzeciej, a reżyser pan Józef wpada w gorączkę, że jeszcze nikt się na planie nie pojawił. Schodzą się. Do wpół do czwartej dopisują chłopcy, gorzej z dziewczętami. Jedna nieletnia squaw jest, charakteryzuję ją bodajże babka i mama [a to se zapniesz... mo pan agrafka? – do reżysera]. Ale nie ma Oli, i się już tego dnia nie pojawi [zapomniała, jak się później okazało]. Jedna aktorka się rozchorowała, ale mimo to – wyrazy uznania – pojawia się na planie i gra. Mnie reżyser namaścił na wodza. Bo musi być siedmiu, a jest chyba pięciu czerwonoskórych. Więc z Bożą pomocą przymierzam perukę [nie ta, ma być piuropusz, prostuje reżyser, i do tego założyłem odwrotnie]. Idziemy na bagna, gdzie pan Józef założył wioskę indiańską. Niedaleko naszego domku, który gra w westernie, nad łąki położone przy młyńskim potoku. Więc idziemy całą ekipą objuczeni sprzętem [kamerzyści], dziećmi [te to przynajmniej ładną majówkę miały], łukami, strzałami, torbami. Przedzieramy się przez pokrzywy. Z bojszowskich chałup na Dworzysku wyglądają zaciekawieni. Patrzą się na nasz korowód. Mają ubaw. Coś się dzieje. A oni patrzą. Tylko patrzą.

A my gramy. Ognisko, koło niego Indianery. Jednemu za ciepło, bo lniane wdzianko. Walimy w bęben[y] i śpiewamy, bo reżyser każe. Podoba się. Nasze wycie, rytmiczne, robi wrażenie. Nawet na przebranych w secesyjne stroje kobietach, które przyniosą Indianerom mleko i jajca, by ich przebłagać. Pan Józef mówi, a on tu jest wyrocznią, że śląscy osadnicy tak przekupywali Indian. Więc pijemy to mleko rozcieńczone z wodą z domieszką trawy, bo wpadła. I biorę jednemu Indianerowi upieczone jajco, bom wódz, głodny i zły. Wrzuć sobie nowe do popiołu, zrzędzę. Podoba się ta scenka, choć z całości wejdzie do filmu z półtorej minuty, a my spędzamy przed wigwamami, umalowani szminkami, z dwie godziny. Pogoda dosłownie wisi, choć boimy się, że spadnie z nieba, nic nie kropi.

Następny dzień zdjęciowy chyba dopiero w czerwcu.

GRZEGORZ SZTOLER

Czytaj więcej o śląskim westernie ...

A oto wypowiedź pana Józefa zarejestrowana na planie filmowym

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto