Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Jubilerzy w strachu po serii napadów

Łukasz Malina
Łukasz Malina
Trwa koszmar złotników. W Katowicach bandyci bezkarnie napadają na sklepy jubilerskie. Policja nie potrafi ich złapać.

Tylko we wtorek, 16 lutego w Katowicach doszło do dwóch napadów na sklepy jubilerskie. Obu dokonały prawdopodobnie te same osoby. Złotnicy mówią, że policja nie jest skuteczna w łapaniu bandytów, którzy na nich napadają.

- To zakrawa na kpinę. To już drugi napad na mój sklep w ciągu dwóch tygodni, a policja nie jest w stanie złapać sprawców. Te bandziory czują się bezkarnie - żali się Andrzej S., właściciel kilku sklepów jubilerskich na Śląsku, który poinformował nas o napadach.

- Tych napadów było co najmniej kilkanaście. Wymieniamy się takimi informacjami między sobą. Także we wtorek napadnięto na mojego kolegę, który prowadzi sklep przy Warszawskiej. Sprawcy mieli taką samą torbę, jak ci, którzy napadli na mój sklep - dodaje złotnik.

Fot. Witold Stech | Po wyrobach ze złota zostały tylko puste półki


Informacje potwierdzają katowiccy policjanci, ale ich zdaniem napady były tylko dwa. - Rzeczywiście, we wtorek doszło do dwóch napadów, ale na razie nie łączymy obu tych zdarzeń - mówi MM Silesii asp. sztab. Jacek Pytel, rzecznik Komendy Miejskiej Policji w Katowicach.

Amatorzy w arafatkach, gubiący naboje...

Z relacji świadków wtorkowego napadu na sklep jubilerski w jednym z pawilonów na terenie katowickiego Giszowca wynika, że ich metody nie należą do profesjonalnych.

- Wszystko trwało bardzo krótko, może trzydzieści sekund, ale oni nie wyglądali na specjalistów od napadania. Obaj w arafatkach i czapkach, jeden miał pistolet, strzelił w sufit, a drugi w tym czasie rozbijał szyby i kradł złoto. Koleżanka była jak sparaliżowana, siedziała naprzeciwko napastników, ale nic nie mówiła - relacjonuje w rozmowie z MM Silesią ekspedientka jednego ze stoisk w giszowieckim pawilonie handlowym. - Oni rozpylili też jakiś gaz, nie można było oddychać, a gdy uciekali, zagrozili, że jak ktoś za nimi pójdzie, to zabiją - dodaje nasza rozmówczyni. Bandyci na miejscu zgubili magazynek z nabojami... Zabrali towar wart kilkadziesiąt tysięcy złotych.

Z kolei napad na jubilera przy Warszawskiej nie poszedł po myśli sprawców. Właściciel sklepu w porę zauważył rabusiów i na jednego z nich zaczaił się z ciężkim obrotowym krzesłem. Napastnik otrzymał cios w głowę, ale i tak jubiler musiał się z nim szarpać. Drugi mężczyzna był tak zdezorientowany obrotem sytuacji, że zapomniał zabrać łup i uciekł. Po chwili ruszył za nim także jego kompan. - Uciekli gdzieś w kierunku Rawy, ale pies tropiący ich nie znalazł. Boję się o swój dobytek. To moje jedyne źródło utrzymania i bardzo ciężki chleb. Niedawno dopiero doprosiłem się o zamontowanie przy moim sklepie miejskiej latarni, ale tak naprawdę to tutaj przydałby się monitoring - mówi nam napadnięty złotnik.

- Policja poradziła mi, żebym następny razem nie atakował napastnika, bo mogę mieć z tego powodu nieprzyjemności - dodaje załamany mężczyzna.

Spokój policji

- W ostatnim czasie udało nam się rozbić gang, który dokonał 37 napadów. Wszyscy sprawcy zostali złapani i stanęli przed sądem - mówi MM Silesii policyjny rzecznik.

Złotników taki stan rzeczy nie cieszy. - Jak to możliwe, że zanim ich złapano zdążyli napaść aż 37 razy? Czy to nie jest jawna drwina z prawa i naszego bezpieczeństwa? Dlaczego policja działa tak wolno i nieskutecznie - pyta jeden z naszych rozmówców.

- Mamy swoje metody łapania sprawców napadów i stale udaje nam się dokonywać zatrzymań. Ci, którzy napadli na sklepy jubilerskie w Katowicach też nie powinni zbyt długo cieszyć się wolnością - zapewnia policja.

Pechowy jubiler i nazwisko bandyty na fladze kibiców Ruchu Chorzów...

Złotnik, który jest właścicielem stoiska w pawilonie na Giszowcu został już okradziony co najmniej cztery razy. Ostatni przypadek miał miejsce dokładnie rok temu. Włamywacze pod osłoną nocy sforsowali wówczas zabezpieczenia sklepu i wdarli się do środka. Próbowali ukraść towar o wartości 100 tys. złotych, ale najwyraźniej ktoś ich spłoszył. Jeden ze sprawców schował się we wnęce między sufitem i dachem sklepu, gdzie przespał kilkanaście godzin, a policjanci nawet go nie zauważyli!

- To było, jak czeski film. Już po odjeździe policji ktoś zauważył, że sufit się rusza. Wcześniej policjant sprawdzał z latarką w ręku to miejsce aż dwa razy! Dopiero dzielnicowy, który zgodził się sprawdzić miejsce włamania jeszcze raz, znalazł złodzieja, który leżał przez cały czas na izolacji z waty szklanej. To mało wygodne posłanie sprawiło, że zaczął się wiercić i tak go złapali - wspomina zeszłoroczne zdarzenie pan Andrzej.

Ale to nie koniec perypetii katowickiego jubilera z irracjonalnym działaniem stróżów prawa...


Fot. Witold Stech
| Miejsce, w którym ukrył się włamywacz >
Czytaj więcej o złodzieju, który spał nad sufitem, a policja go nie widziała...

- Dwa lata temu napadło mnie czterech bandytów, po czym policja złapała tylko jednego, którego w dodatku prokuratura ze względu na "mocne dowody" wypuściła aż dwa razy! Gość uciekł do Irlandii, potem gdy wrócił znowu go złapali, ale za przyzwoleniem prokuratury wyszedł, a później tak się złożyło, że zginął w wypadku pod Łodzią - opowiada pan Jurek. - O śmierci człowieka, który mnie napadł dowiedziałem się zupełnie przypadkowo. Byłem na meczu Ruchu Chorzów z Lechem Poznań i wtedy moim oczom ukazał się wielki transparent z napisem "świętej pamięci..." i nazwisko tego bandyty. Sprawę natychmiast zgłosiłem policji - wspomina jubiler.

- Na następnej rozprawie siedzę przed salą i wychodzi do mnie protokolantka. Pyta, czy to ja jestem poszkodowanym i mówi, że jeszcze musimy czekać. Pytam więc na kogo? I jak on ma tu przyjść, skoro jest dwa metry pod ziemią? Po chwili wyszedł do mnie sędzia i przyznał, że nie wiedział, że oskarżony nie żyje. Sprawę umorzono a pozostałych trzech bandziorów policja nawet nie szukała! - dodaje.

Wobec braku skuteczności policji, zastraszeni złotnicy coraz częściej myślą o zdobywaniu pozwolenia na broń. - To nasza jedyna szansa na przeżycie, bo na policję trudno liczyć. Martwi nas to, że informacje o napadach na jubilerów nie są nagłaśniane. Mówi się o bankach, kantorach, a o nas zapomina. Tak być nie może i zaczniemy się bronić na własną rękę - zapowiadają zgodnie złotnicy.

(imię i nazwisko złotnika zostało zmienione na jego prośbę)


MMSILESIA POLECA. GORĄCE TEMATY LUTEGO:
Komu kolejną Betonową kostkę? Katowice chcą mieć Camerimage
Oto wizja nowej Bankowej W Dąbrowie panika przed nożownikiem
od 7 lat
Wideo

Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto