Rybniczanin Paweł Lubas sprzedał ukochane renault clio, a Robert Gabryszewski mieszkanie i wraz z rodziną zamieszkał u ciotki. Zdobyte w ten sposób pieniądze zainwestowali w samochód, który zbudowali od pierwszej do ostatniej śrubki. Dziś w ich subaru o numerach rejestracyjnych SR 0011C ściga się Kajetan Kajetanowicz, rajdowy mistrz Polski, a ekipa Rally-technology jest jedną z najlepszych stajni w Polsce.
Team, który "odpicował" dla Kajetanowicza lśniące subaru imprezę, stworzyło trzech kumpli: rybniczanie Robert Gabryszewski i Paweł Lubas oraz Łukasz Wizner z Bielska-Białej. Wszyscy startowali kiedyś w wyścigach amatorskich. Zawodowo to profesjonaliści wielkiej klasy, prywatnie team to wielka, szczęśliwa rodzina.
- Robert składał cinquecento w swoim garażu "na Rymerze". Ja auto budowałem w garażu rodziców. Znaliśmy się z widzenia, a że łączyła nas wspólna pasja, zaczęliśmy współpracę - wspomina Paweł. Ponieważ ich marzeniem było stworzenie własnego teamu, postawili wszystko na jedną kartę. Posprzedawali co się dało, wyłożyli oszczędności i w 2006 roku za zebrane pieniądze kupili rozbite rajdowe auto - mitsubishi lancer evo IX.
- Żona nie protestowała, nie miała zresztą innego wyjścia. Ona doskonale wie, że to mój sposób na życie i nie chciałbym robić niczego innego - wspomina Robert. - Mieliśmy wielki atut w ręce, czyli dobrego kierowcę: Kajetana. Kupiliśmy starą ciężarówkę serwisową i sprzęt. Do sezonu przygotowywaliśmy się całą zimę. W końcu przyszedł pierwszy rajd i od razu zwycięstwo! - dodaje Paweł Lubas.
O założonym przez rybniczan teamie zrobiło się głośno. - To było mocne uderzenie. W pierwszym sezonie od razu wywalczyliśmy tytuł wicemistrzów Polski - wspomina Kajetan Kajetanowicz. - Dzisiaj bardzo doceniamy to, co udało nam się wspólnie osiągnąć, bo zarówno ja, jak i chłopcy zaczynaliśmy od zera, nikt nam niczego za darmo nie dał - dodaje.
W tym sezonie Kajetanowicz startuje już na zupełnie innej rajdówce. Ekipa z Rybnika w ubiegłym roku ściągnęła z Finlandii od rajdowego mistrza świata Tommi Mäkinena subaru imprezę. Ma napęd na cztery koła i silnik o mocy 300 koni mechanicznych. Do "setki" rozpędza się w cztery sekundy.
Aby stworzyć takie cacko, potrzeba kilku miesięcy. - Tak zwana "baza", którą dostajemy, to jeżdżący samochód, bez bajerów. Potem takie auto rozbieramy do ostatniej śrubki i budujemy jeszcze raz, od podstaw - mówi Paweł. - Ścigamy się z autami wartymi 1,2 miliona i wygrywamy, mimo że nasz zrobiony został za połowę mniejszą kasę - dodaje.
Podczas zawodów kierowcy i pilotowi towarzyszy kilkanaście osób. W ciągu 30 minut przerwy między pętlami, muszą przejrzeć samochód i usunąć usterki. Są tak zgrani, że w tym czasie są w stanie wymienić np. skrzynię biegów.
- Na zawody jedziemy z busem, lawetą i tirem wypakowanym częściami. Czasem jest tak, że jedna część się zużyje, trzeba ją wymienić, więc w zespole jest osoba odpowiedzialna za jej zorganizowanie, nawet jeśli to oznacza nocną jazdę do Austrii pomiędzy etapami - zdradza Lubas. - Dzięki takiemu zaangażowaniu, ja i mój zespół Lotos Dynamic Rally Team wygrywamy - dodaje Kajetanowicz.
Policja podsumowała majówkę na polskich drogach
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?