Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Komisja Ligi Ekstraklasy jutro zajmie się sprawą skandalicznych wydarzeń podczas meczu Ruchu

Redakcja
Po meczu ze Śląskiem we Wrocławiu piłkarze Ruchu Chorzów mogą czuć się oszukani
Po meczu ze Śląskiem we Wrocławiu piłkarze Ruchu Chorzów mogą czuć się oszukani tomasz hołod
Skandalicznym zachowaniem wrocławian podczas sobotniego meczu Śląska z Ruchem zajmie się w środę Komisja Ligi Ekstraklasy SA. Gospodarze mogą spodziewać się kary finansowej, ale raczej nikt nie zwróci chorzowianom straconych punktów.

Przypomnijmy, że w doliczonym czasie gry Ruch, który przegrywał 1:2, wyprowadzał świetnie zapowiadającą się kontrę. W momencie, gdy Damian Świerblewski zbliżał się z piłką do pola karnego Śląska, od strony ławki rezerwowych wrocławian ktoś wrzucił na boisko drugą piłkę. Sędzia Adam Lyczmański musiał w tym momencie przerwać grę i szansę na wyrównanie diabli wzięli.

- Wyślemy do Warszawy pismo, bo to było zachowanie niegodne klubu ekstraklasy - zapowiedział dyrektor Ruchu Mirosław Mosór, a trener chorzowian Waldemar Fornalik po meczu wypalił wprost: - To było chamstwo na poziomie okręgówki!

Komisja Ligi zajmie się wydarzeniami z Wrocławia na swoim najbliższym posiedzeniu.

- Sytuacja z 90. minuty meczu Śląska z Ruchem będzie w środę przedmiotem naszego postępowania - stwierdził Adrian Skubis, rzecznik prasowy Ekstraklasy SA. - To było zdarzenie, nad którym z pewnością trzeba się pochylić, bo nie miało ono nic wspólnego z duchem sportu. Obecnie jesteśmy na etapie zbierania materiałów dotyczących tej sytuacji. Być może poprosimy też o dodatkowe wyjaśnienia gospodarza spotkania, czyli Śląsk Wrocław.

Chorzowianie nie mają jednak złudzeń, że wynik meczu, który padł na boisku, mógłby zostać przez Komisję Ligi zweryfikowany.
- Nie spodziewamy się przyznania nam walkoweru, bo tak naprawdę nie ma ku temu podstaw. Nikt nie ma przecież pewności, czy po tej akcji udałoby się nam doprowadzić do wyrównania - powiedział dyrektor Mosór.

Śląsk może zatem spodziewać się co najwyżej kary finansowej. Nie wiadomo natomiast czy ukarany zostanie Vuk Sotirović oskarżany przez graczy Niebieskich o wkopnięcie na boisko drugiej piłki. Na Serba, który po 70 minutach opuścił plac gry i końcówkę spotkania oglądał z ławki rezerwowych, jednoznacznie wskazał obrońca chorzowian Krzysztof Nykiel. Sotirović jednak głośno zaprzecza tym oskarżeniom i zapewnia, że nie ma pojęcia, jak piłka znalazła się na boisku.
- Obraz telewizyjny zarejestrował tylko moment, w którym druga piłka pojawiła się na boisku. Żadna z kamer nie pokazuje jednak osoby, która to zrobiła, więc udowodnienie komuś winy będzie bardzo trudne - stwierdził rzecznik Skubis.

Chorzowianie przejrzeli nie tylko taśmy telewizyjne, ale pytali też swoich kibiców obecnych we Wrocławiu, czy ktoś nie zarejestrował tej sytuacji.
- Atak Ruchu prowadzony był na bramkę, za którą siedzieliśmy, ale wszyscy byliśmy skoncentrowani na akcji i nikt nie zarejestrował zdarzenia z piłką. Faktem jednak jest, że cała ta sytuacja miała miejsce na wysokości ław-ki rezerwowych Śląska - powiedział jeden z fanów Niebieskich.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto