Przypomnijmy, że w doliczonym czasie gry Ruch, który przegrywał 1:2, wyprowadzał świetnie zapowiadającą się kontrę. W momencie, gdy Damian Świerblewski zbliżał się z piłką do pola karnego Śląska, od strony ławki rezerwowych wrocławian ktoś wrzucił na boisko drugą piłkę. Sędzia Adam Lyczmański musiał w tym momencie przerwać grę i szansę na wyrównanie diabli wzięli.
- Wyślemy do Warszawy pismo, bo to było zachowanie niegodne klubu ekstraklasy - zapowiedział dyrektor Ruchu Mirosław Mosór, a trener chorzowian Waldemar Fornalik po meczu wypalił wprost: - To było chamstwo na poziomie okręgówki!
Komisja Ligi zajmie się wydarzeniami z Wrocławia na swoim najbliższym posiedzeniu.
- Sytuacja z 90. minuty meczu Śląska z Ruchem będzie w środę przedmiotem naszego postępowania - stwierdził Adrian Skubis, rzecznik prasowy Ekstraklasy SA. - To było zdarzenie, nad którym z pewnością trzeba się pochylić, bo nie miało ono nic wspólnego z duchem sportu. Obecnie jesteśmy na etapie zbierania materiałów dotyczących tej sytuacji. Być może poprosimy też o dodatkowe wyjaśnienia gospodarza spotkania, czyli Śląsk Wrocław.
Chorzowianie nie mają jednak złudzeń, że wynik meczu, który padł na boisku, mógłby zostać przez Komisję Ligi zweryfikowany.
- Nie spodziewamy się przyznania nam walkoweru, bo tak naprawdę nie ma ku temu podstaw. Nikt nie ma przecież pewności, czy po tej akcji udałoby się nam doprowadzić do wyrównania - powiedział dyrektor Mosór.
Śląsk może zatem spodziewać się co najwyżej kary finansowej. Nie wiadomo natomiast czy ukarany zostanie Vuk Sotirović oskarżany przez graczy Niebieskich o wkopnięcie na boisko drugiej piłki. Na Serba, który po 70 minutach opuścił plac gry i końcówkę spotkania oglądał z ławki rezerwowych, jednoznacznie wskazał obrońca chorzowian Krzysztof Nykiel. Sotirović jednak głośno zaprzecza tym oskarżeniom i zapewnia, że nie ma pojęcia, jak piłka znalazła się na boisku.
- Obraz telewizyjny zarejestrował tylko moment, w którym druga piłka pojawiła się na boisku. Żadna z kamer nie pokazuje jednak osoby, która to zrobiła, więc udowodnienie komuś winy będzie bardzo trudne - stwierdził rzecznik Skubis.
Chorzowianie przejrzeli nie tylko taśmy telewizyjne, ale pytali też swoich kibiców obecnych we Wrocławiu, czy ktoś nie zarejestrował tej sytuacji.
- Atak Ruchu prowadzony był na bramkę, za którą siedzieliśmy, ale wszyscy byliśmy skoncentrowani na akcji i nikt nie zarejestrował zdarzenia z piłką. Faktem jednak jest, że cała ta sytuacja miała miejsce na wysokości ław-ki rezerwowych Śląska - powiedział jeden z fanów Niebieskich.
Wywiad z prezesem Jagiellonii Białystok Wojciechem Pertkiewiczem
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?