Bum! Beth Hart energicznym krokiem weszła na scenę. Już po pierwszym utworze publika należała do niej. Wszyscy spontanicznie skandowali jej imię, gwizdali i wznosili radosne okrzyki. Beth nie kryła swojego zadowolenia polską publiką.
Byłam pod wrażeniem jak szybko zdobyła nasze serca i jak spontaniczna była widownia. Wszyscy z obecnych chcieli być blisko, chcieli by Beth Hart czuła, że oto przyszliśmy specjalnie dla niej. Co więcej, wiek publiczności miał niebywale szerokie spektrum. Poczynając od kilkuletniego chłopca, który przyszedł z matką, przez spragnionych wrażeń 30-latków, po aktywnych 50 plus. Cały koncert byłam przy scenie, a obok mnie stał zasłuchany w szorstki głos Beth starszy pan, który z powodzeniem mógłby zostać moim dziadkiem.
Ale wróćmy do Beth... i jej show! Kiedy tylko Hart przywitała się z publicznością, widownię ogarnęła dzika euforia. Wokalistka, zaczęła z grubej rury mocnym kawałkiem Face Forward. Jej pełen pasji głos sprawił, że chorzowski Dom Kultury trząsł się w posadach. Zdawało się, że ściany zaczną pękać, a sufit spadnie na widownię. Jej sceniczne zacięcie i pełne pasji wykony ani na moment nie dały publice odpocząć. Nawet jej ballady, których oczywiście nie zabrakło, wzbudzały żarliwy zachwyt.
Beth rzuciła na nas urok. A podczas niezwykle emocjonalnego i zmysłowego I Rather Go Blind zahipnotyzowała wszystkich. Zdecydowanym bohaterem tego utworu był charyzmatyczny gitarzysta, którego solówka powaliła wszystkich na kolana. Publika nagrodziła muzyka długimi brawami, którym Hart, choć jeszcze nie skończyła utworu, pozwoliła wybrzmieć do końca. Wspaniale było patrzeć jak Beth dziękuje swoim kolegom z zespołu za wspólną grę, jak uśmiecha się do nich i bije brawo razem z nami, by okazać im swoje uznanie.
Dziękowała również nam, publice, za przybycie i za spontaniczność. Za oklaski i radosne okrzyki. Często zwracała się do nas i opowiadała historie, które zainspirowały ją do napisania poszczególnych utworów. W jej wypowiedziach było dużo ciepła i niebanalnego humoru, czym udowadniała, że ma dystans do samej siebie. Dzięki jej opowieściom wiemy, że akustyczny "By Her" napisany został dla jej mamy, która miała dość jej krzyku, więc Beth napisała dla niej piosenkę delikatną i słodką. Zaś "Ugliest House On The Block" opowiada o obskurnym mieszkaniu, które dzieliła ze swoim mężem Scotem, który, swoją drogą, czuwał nad technicznymi elementami koncertu.
Beth Hart świetnie panuje nad swoim drapieżnym, wydawać by się mogło nieokiełznanym, głosem. Hart to żywy ogień, który sieje zamęt i zniszczenie, ale daje również wiele ciepła. I zdaje się, że nie ma takiej wody, która mogłaby go ugasić.
Dwie godziny, podczas których Beth przypomniała nam kilka starszych utworów ("Crashing Down", "Chocolate", "For my friend") i nie zapomniała o tych najnowszych ("Bang, bang", "Better man", "With you everyday"), minęły jak z bicza trzasł! Ożywiona i naelektryzowana pozytywną energią publika nie pozwoliła szybko odejść Beth, czego dowodem były długie i głośne owacje, które Hart nagrodziła podwójnym bisem ("Everything Must Change", "Baddest Blues").
Wzruszona reakcją publiczności, nie kryła emocji. Kłaniając się nisko, podziękowała publice. I choć niektórzy podejmowali próby zatrzymania Beth, krzycząc by została, wyraźnie zmęczona, choć uśmiechnięta Beth zniknęła za kulisami sceny. Wielkie emocje leniwie zaczęły opadać, a sala widowiskowa powoli pustoszała. To jeden z najlepszych koncertów jaki widziałam. Beth you rocks! Dziękuję.
Zobacz, co muzycznego dzieje się na Śląsku | |||
NAJWIĘKSZE GWIAZDY | KONCERTOWY ŚLĄSK | KONCERTY W KLUBACH | DEAD CAN DANCE |
Zmarł Jan Ptaszyn Wróblewski
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?