Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Ku przestrodze - narciarz z Sosnowca opowiada o wypadku w Austrii [wideo]

Adrian Leks
Adrian Leks
Miały być wspaniałe wczasy na austriackim lodowcu, ale dla narciarza z Sosnowca o mało nie zakończyły się tragicznie.

Grzegorz jeździ na nartach od 18 lat, a uprawnienia instruktorskie posiada od 2, ale jak mówi takiego wypadku jeszcze nigdy nie przeżył. Historia, która wydarzyła się w austriackim Zillertal nauczyła go na pewno większej pokory w stosunku do tego co robi, ale nie zniechęciła do dalszej jazdy na nartach. 24-latek chce jak najszybciej wrócić na stok, ale najpierw czeka go długa rehabilitacja.

Co dokładnie wydarzyło się 14 listopada na lodowcu Hintertux?

- Pamiętam dokładnie wszystko co się stało. Po kilku  zjazdach na stoku umówiliśmy się ze znajomymi, że spotykamy się w schronisku, by coś zjeść i odpocząć. Ja z kolegą wybraliśmy swoją trasę a oni pojechali inną. Właściwie większość czasu jechaliśmy wyznaczonymi trasami, ale gdzie była możliwość odbicia poza nią, to robiliśmy to. I właśnie jadąc odcinkiem, którym nigdy wcześniej nie jechaliśmy czekała na mnie pułapka w postaci czoła lodowca. Powierzchnia śniegu wydawała się być idealna i nie zauważyłem go będąc nawet metr od niego. Będąc w locie już wiedziałem, że coś złego się stanie. Wydaje mi się, że spadłem z 7-8 metrów.

Po jakim czasie na miejscu pojawiły się służby medyczne? Jak zachował się kolega, który z Tobą jechał i widział ten wypadek?

- Kolega, który ze mną jechał nie przesadzę, jeśli powiem, że uratował mi życie. Po upadku nie myślałem, żeby wzywać pomoc tylko chyba pod wpływem szoku i adrenaliny chciałem się sam ratować, mimo że byłem połamany. Mój kolega nie widział mnie i zaczął krzyczeć, a ja nie słyszałem go w ogóle, bo w górach gdzieś ten dźwięk się roznosi. W pierwszej chwili zaczął wołać ludzi, bo to było jakieś 30-40 metrów od trasy. Gdy ktoś podjechał przekazał dwóm narciarzom, żeby wezwali pomoc, a sam dostał się do mnie i zaczął mnie wspierać. Zanim on do mnie dotarł to minęło kilka minut, a jeszcze doszło do tego, że jego telefon był zablokowany. Następnie ponownie wrócił na górę i zawołał dwóch Amerykanów, którzy okazali się lekarzami. Oni zeszli do mnie i udzielili mi takiej pierwszej pomocy oraz trochę uspokoili. Pokazali na przykład jak usztywnić rękę oraz kazali się nie ruszać, dopóki nie pojawi się fachowa pomoc. Myślę, że po 15 minutach przyjechały ratraki z odpowiednimi służbami i zaczęli szykować lądowisko dla helikoptera, który pojawił się po około 30 minutach.

Jakich doznałeś obrażeń po tym upadku?

- Przede wszystkim złamanie nogi – dokładnie kość piszczelowa w lewej nodze. Złamanie ręki w przedramieniu w dwóch miejscach. Do tego dochodzi złamanie nosa w dwóch miejscach oraz pęknięcie kości czołowej, kości policzkowych po lewej i prawej stronie oraz oczodołu. Już po transporcie do szpitala w dniu wypadku po dwóch godzinach miałem operację nogi i ręki. Po 8 dniach przeszedłem kolejną operację, gdzie operowane były twarz, nos i oczodoły.

To wszystko mogło skończyć się tragicznie, gdyby pomoc pojawiła się później…

- Sam wypadek mógł się skończyć dużo gorzej. Kolega, który ze mną był nie mógł uwierzyć, że po czymś takim mam tylko takie obrażenia. To był jednak mocny upadek na lód z dużej wysokości. Na pewno ochronił mnie też kask, który złagodził uderzenie. Mimo wszystko dobrze zachowałem się w locie, bo nie upadłem na kręgosłup czy głowę, tylko na nogi. Gdyby do tego doszło - tyłem głowy mógłbym uderzyć o lód i kask mógłby pęknąć. Dlatego naprawdę cieszę się, że tak to się wszystko skończyło, a ja mogę dalej żyć. Nie ma też co ukrywać, że gdyby nie jechał ze mną kolega, to pewnie nikt by nawet nie wiedział gdzie spadłem. Możliwe, żebym tam po prostu zamarzł.

Czy czujesz się odpowiedzialny za to co się stało? Co było przyczyną tego wypadku - brawurowa jazda, złe warunki atmosferyczne czy może pech?

- Podczas zjazdu nie jechałem za szybko. Zlekceważyłem trasę i wcześniej jej dokładnie nie sprawdziłem. Po prostu zakładałem, że tak blisko wyznaczonej trasy nie może stać się nic złego  i nie czyha żadne niebezpieczeństwo. Pojechaliśmy w ciemno i to jest mój błąd, ale to jest też duży pech, bo śnieg tak się zlał z urwiskiem, że tworzył jednolitą przestrzeń. Z pewnością zdobyłem jakieś doświadczenie, które kiedyś wykorzystam, a ten wypadek dał mi sporo do myślenia.

Czy to wydarzenie zniechęciło Cię do jazdy na nartach i wytworzyło w Tobie jakąś blokadę psychiczną? Dalej będziesz uczył jeździć innych na nartach?

- W żaden sposób nie zniechęciło mnie to, bo już teraz chciałbym wrócić na stok i jak najszybciej zacząć jeździć. Nie wydaje mi się też żebym miał jakieś obawy, żeby wyjechać poza trasę, bo to jest to, co kocham robić. Jeżeli chodzi o bycie instruktorem to są dwie różne rzeczy. Uczę poruszać się po stokach w miejscach wyznaczonych i nie mam w ogóle mowy o innym postępowaniu. To jest moja praca. Jazda poza trasą to jest moje hobby i robię to sam na własną odpowiedzialność, ewentualnie ze znajomymi, którzy też się tym pasjonują.

No właśnie co chciałbyś po tym wszystkim przekazać osobom, które jeżdżą na nartach lub na snowboardzie?

- Na pewno zapoznajcie się wcześniej z nową trasą, którą macie zamiar zjechać, bo nigdy nie jesteście w stanie przewidzieć co jest za 10-15 metrów. Obejrzyjcie ją na mapie lub poobserwujcie z wyciągu. Uświadomiłem sobie, że jazda poza trasą nie jest w 100% czymś bezpiecznym. Do tej pory nie miałem poważniejszych wypadków, a ten będę zawsze pamiętał.

Jak długo potrwa rehabilitacja i kiedy ewentualnie będziesz mógł wrócić na stok?

- Lekarze w Austrii powiedzieli, że za pół roku będę już na pewno sprawny. Teraz czeka mnie rehabilitacja, kończyny po 6 tygodniach od wypadku powinny się zrosnąć. Tak więc w pierwszy tydzień stycznia może będę już mógł odstawić kule i zacząć taką poważną rehabilitację, bo na razie wykonuje najprostsze ćwiczenia. Nie stawiam sobie konkretnych celów, że na pewno muszę pojeździć jeszcze w tym sezonie. Nie chcę się spieszyć, ale na pewno będę ciężko pracował i zobaczymy jakie będą tego efekty.

Uwaga! Film dołączony do materiału zawiera niecenzuralna słowa.

Opublikuj materiał i wygraj nawet 500 zł!
emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Policja podsumowała majówkę na polskich drogach

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto