Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

KZK GOP na zakręcie

Daniel Gołuszka
Daniel Gołuszka
Nadchodzą ciężkie czasy dla pasażerów komunikacji miejskiej na Górnym Śląsku i w Zagłębiu. Od poniedziałku KZG GOP podnosi ceny niektórych biletów oraz opłat dodatkowych. Podwyżka dotknęła nawet tzw. „bilet na jeden przystanek”.

Anty-reklama

Na przestrzeni ostatnich kilku dni na antenach lokalnych rozgłośni radiowych pojawiła się reklama w swej treści informująca słuchaczy o fakcie marcowych zmian cen biletów. Jest to jeden z nielicznych przykładów we współczesnym marketingu, kiedy podmiot we własnym imieniu i na własną odpowiedzialność zachwala wprowadzenie podwyżek cen swoich usług. Reklama wręcz razi swoją naiwnością, zwłaszcza gdy słyszymy słowa: „ceny biletów KZK GOP w górę!”, a po nich całkowicie nieprawdziwą informację jakoby podwyżka miała mieć bezpośrednie przełożenie na pojawienie się w regionie nowych pojazdów – „tabor przyrośnie o nowe autobusy i tramwaje!”.

Nie każdy słuchacz, będący jednocześnie pasażerem KZK GOP wie, że sam Związek nie kupuje ani autobusów ani tramwajów – właścicielami taboru są przewoźnicy, którzy obsługują dane linie na zlecenie organizatora, o czym wszystkich podróżujących informują granatowe naklejki na bocznych szybach pojazdów.
Jest to ewidentne wprowadzanie pasażerów w błąd, a jednocześnie maskowanie własnej nieudolności. Prawdą bowiem jest, że w okresie ostatnich pięciu lat, usługi przewozowe związane z pojawieniem się na trasach fabrycznie nowych pojazdów wyraźnie uległy poprawie, ale jest to poprawa bardziej ewolucyjna, niż zapowiadana i mocno oczekiwana przez pasażerów szybka rewolucja w transporcie publicznym.

Na taki stan rzeczy mają wpływ dwa czynniki. Po pierwsze w przeważającej części ogłaszanych przetargów organizator nie wymaga od swoich oferentów fabrycznie nowych pojazdów, a wręcz dopuszcza wystawianie nawet tych z 14-letnim stażem pracy i setkami tysięcy przejechanych kilometrów tak, jak miało to miejsce na przykład w letnim przetargu na obsługę łączonych linii 132 i 184, gdzie oferentowi wystarczył autobus nie starszy niż z 1996 roku.

Stoi to w wyraźnej sprzeczności z treścią opisywanej reklamy, gdyż choć oferta dopuszcza wprowadzenie do obsługi linii nowych pojazdów, to jak mówi nam zaprzyjaźniony kierowca pracujący w jednej z prywatnych firm przewozowych: „po co kupować czy brać w leasing nowy autobus, skoro przewoźnik tę samą robotę załatwi sprowadzonym z Niemiec starym manem”.

Po drugie rzeczą oczywistą jest, że przetarg wygrywa ten przewoźnik, który w swej ofercie przedstawi najniższą stawkę za wozokilometr. Taki stan rzeczy doprowadza do sytuacji, w której konkurenci wystawiają zbliżoną do granic minimalnej opłacalności stawkę. Zatem jak w ten sposób prywatny przewoźnik ma generować zysk, który w przyszłości mógłby przeznaczyć na unowocześnianie swojego taboru?

Na pozytywne wyniki mogą jedynie liczyć Przedsiębiorstwa Komunikacji Miejskiej, głównie w przypadku windowania cen za wozokilometr w tzw. przetargach pakietowych, obejmujących nawet obsługę 59 linii (przetarg na „pakiet centralny” ogłoszony 18 stycznia), w których oczywiście z racji ilości niezbędnego taboru i wysokości wadium, są jedynymi oferentami detronizując nawet przedsiębiorstwa przewozowe zorganizowane w konsorcja.

Jak więc widać ilość nowoczesnego taboru, a także związana z nim poprawa bezpieczeństwa i komfortu podróżowania nijak ma się do słów reklamy. W rzeczywistości cytowane „ziarnko do ziarnka” wcale nie oznacza, że pieniądze z podwyżki uatrakcyjnią flotę naszych przewoźników, a jedynie mogą być argumentem dla samego Związku, aby stawiał wyższe wymagania przetargowe nawet kosztem relatywnie droższych stawek za wozokilometr.

Nie wszystkie bilety zdrożeją, ale...

Kolejną kontrowersję budzi pomysł podwyżki cen wybranych biletów. W starej cenie pozostają jedynie te uprawniające do przejazdu na terenie dwóch, trzech i więcej gmin oraz bilety miesięczne ważne na przejazd wyłącznie autobusem lub wyłącznie tramwajem. Skąd taka „hojność” Związku? Otóż przyglądając się uważniej cenom tych biletów, które objęła podwyżka, widać wyraźnie, że skok ceny jest na tyle wysoki, że zniweluje on ewentualne straty wynikające z nie objęcia nową taryfą wymienionych pozycji. Cena biletów miesięcznych na autobus i tramwaj w 1 gminie jak i w całej sieci wzrosła o 6 złotych, ale już cena bardzo popularnych biletów kwartalnych wrosła odpowiednio o 16 i 18 złotych!

Można by zatem wysunąć wniosek, że Związek agresywnie nastawił się na zysk, zwiększając ceny najpopularniejszych biletów, a jednocześnie całą akcję ubierając w łagodne słowa, które możemy przeczytać na oficjalnej stronie organizatora: „Zmiana cen niektórych biletów”.

Wzrost cen biletów obowiązujących w granicach jednej gminy, mimo zaledwie 20 groszy różnicy, wzbudza gniew i niezadowolenie pasażerów: - To oznacza, że jadąc na zakupy do centrum miasta i z powrotem zapłacę ponad 5 złotych, to się robi pomału nienormalne – mówi nam pani Katarzyna, mieszkanka osiedla Helenka, którą spotykamy czekającą na autobus linii 81.

Rzeczywiście taka sytuacja nie działa na korzyść poprawy oferty przewozowej. Nawet opierając się na przykładzie linii 81 cena za przejechanie ok. 18 kilometrów w dwie strony za 5,20 zł wydaje się mocno wygórowana, a co dopiero powiedzieć o przemieszczaniu się między samymi dzielnicami, często jadąc tylko dwa lub trzy przystanki? Niestety nic nie zapowiada, aby tegoroczny wzrost cen przyniósł bardziej atrakcyjną ofertę.

Drogie akcje, mizerne rezultaty

Kto pamięta jedną z najgłośniejszych akcji pod wiele mówiącą nazwą „Zmień wóz na bus”? Ta jedna z licznych akcji odbiła się szerokim echem, kiedy przewodniczący KZK GOP, Roman Urbańczyk, przyznał otwarcie, że „ludzie przesiadają się do samochodów” wskazując na wyraźny odpływ pasażerów, co przyczynia do zmniejszenia wpływów z tytułu sprzedanych biletów. Doprowadziło to do poważnej dyskusji nad celowością ogłaszania takich akcji i wydatkowaniu na nie pieniędzy z wciąż niewydolnego budżetu Związku. Głównym pytaniem w dyskusji było: jak Związek może rozpoczynać kampanię promocyjną danej akcji, skoro nie daje potencjalnym odbiorcom ani jednego poważnego argumentu, by wzięli w niej udział? W tym przypadku sam pomysł na kampanię nie wystarczy, potrzebne jest również działanie.

Podobnie rzecz ma się do akcji wsiadania pierwszymi drzwiami. Przybrała ona na przestrzeni ostatnich dwóch lat wręcz charakter dla Związku priorytetowy, ale o jej wiadomej niewydolności już nikt wypowiadać się nie chce. - Wsiadam przednimi drzwiami, szukam w torebce portfela z biletem narażając się na wypatrujących okazji złodziei, wsiadam, pokazuję bilet, a kierowca nawet nie jest tym faktem zainteresowany, grzebie tylko coś przy lusterku odwrócony w drugą stronę – mówi rozczarowana pasażerka autobusu linii 830, zaraz po tym jak ten rusza z dworca w Bytomiu w kierunku Katowic. Na kolejnym przystanku również otwiera przednie drzwi i sytuacja się powtarza.

Patrząc na sposób realizacji tego projektu, nawet przy szczerych chęciach samych podróżnych, ciężko jest uwierzyć w liczby prezentowane przez KZK GOP przedstawiające wzrost ilości sprzedanych biletów wynikający bezpośrednio z ich kontroli przy wsiadaniu do pojazdu. Wydaje się, że Związek marnuje sporo pieniędzy na akcje, które albo nie przynoszą żadnych korzyści, albo profity z nich wynikające są znacznie niższe od ich koszty.

Należy pamiętać, że KZK GOP utrzymywane jest z naszych pieniędzy, a więc należy nam się rzetelna i wiarygodna informacja o jego działaniu. Podwyżka cen biletów powinna być uzasadniona jasno i rzeczowo, a nie w formie kiepskiej reklamy w radiu, w której w dodatku wprowadza się ludzi w błąd.

Choć zmiany w cenniku usług organizatora transportu publicznego w naszym regionie można się było spodziewać od dawna (wszakże ostatnia podwyżka cen miała miejsce w 2005 roku), to jednak działania Związku w kierunku jak najbardziej słusznego uargumentowania tej decyzji przeszły wszelkie oczekiwania. Przyjrzyjmy się więc bliżej jego działalności. Pamiętajmy również o tym, że KZK GOP nie jest workiem bez dna.

W ostatnich latach wiele zmieniło się na lepsze. W związku ze specyfikacją przetargową na trasach pojawiły się autobusy niskopodłogowe, które choć w przeważającej większości są już pojazdami wiekowymi, to pozbawione wysokich stopni wejściowych, stają się przyjazne osobom niepełnosprawnym, starszym oraz rodzicom z wózkami dziecięcymi. Poprawiła się również struktura informacji pasażerskiej – większość pojazdów jest już wyposażona w elektroniczne tablice kierunkowe, wewnętrzne tablice, a nawet systemy głośnomówiące debiutujące co prawda przed laty w popularnych tramwajach „Karlikach”, ale znajdujące swój rozkwit dopiero w ostatnim czasie w autobusach.

W końcu pojawiły się punkty obsługi pasażera, w których możemy załatwić wszystkie sprawy począwszy od kupna biletu, a na złożeniu skargi skończywszy. Dodatkowo na łamach ostatniego wydania kwartalnika „Komunikacja” KZK GOP słusznie chwali się wysoką oceną internetowego rozkładu jazdy pod względem jego czytelności i wyszukiwania połączeń, gdzie daleko z tyłu pozostają serwisy chociażby MPK Kraków czy MZA Warszawa.

Te nieliczne przykłady pokazują, że Związek może rozwijać się w kierunku potrzeb pasażera, wszakże do tego przed ponad osiemnastoma laty został powołany. Pozostaje nam jedynie wierzyć, że rozwój ten będzie bardziej dynamiczny i mniej dla nas kosztowny.


emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto