Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Lady Day nigdy nie przestała być czarna!

Łukasz Malina
Łukasz Malina
- To nie wasze małpy, to nie wasz cyrk! - wyśpiewała swój manifest Billie Holiday, wskrzeszona w osobie aktorki Anny Sroki na deskach małej sceny Teatru Rozrywki w Chorzowie.

- Jimmi, znowu jest źle! - wykrzykuje, jak gdyby to miał być jej ostatni okrzyk w życiu, do wcielającego się w postać pianisty akompaniatora Włodzimierza Nahornego skrępowana narkotykowym głodem Billie i pada ze zmęczenia na schody. - Gdzie są moje kwiaty?! - dorzuca po chwili, po czym wchodzi między publiczność i opowiada anegdoty ze swojego życia. Publiczność puchnie zawstydzona bezpośredniością bohaterki monodramu. Po chwili przychodzi pora na "Strange fruit"...

Wystawiana po raz pierwszy w Polsce sztuka Laniego Robertsona w reżyserii Natalii Babińskiej potrafi uwieść. Choć sprawa rasizmu na tle koloru skóry nie jest w naszym kraju czymś oczywistym, to jednak kreacja stworzona przez zakochaną w swej postaci Annę Srokę pozwala poczuć choć na moment, jak wielkim wyzwaniem było życie czarnoskórej śpiewaczki.

Reżyserka nie rozlicza bohaterki monodramu, ani nie próbuje jej obronić. Ta, choć z dozą nieśmiałości, ostatecznie spowiada się ze swych grzechów. – Człowiek jest sumą tego, co przeżył! Czy oni nie mogą wreszcie tego pojąć, że człowiek zawsze jest sumą tego, co dotąd przeżył?! – wrzeszczy otępiona alkoholem i „dragami”, budząca litość Lady Day.

Od samego początku przedstawienia, gdy zza kulis dobiega nas krzyk, a potem nieporadnym i mocno chwiejnym krokiem z ciemności wyłania się postać 43-letniej Billie, na rok przed śmiercią, pojmujemy, iż ta pani będzie miała o czym opowiadać. Jeszcze na moment przed wejściem gwiazdy wieczoru, zwraca się do nas Jimmi (wspomniany Włodzimierz Nahorny), którego gra na fortepianie takt po takcie, akord po akordzie nasiąka opowieścią czarnej Lady.

Pękają bariery, puszczają hamulce, pustoszeją kolejne szklane towarzyszki życia Eleonory Fagan (prawdziwe nazwisko Billie Holiday), wnuczki niewolnicy na farmie pewnego Irlandczyka, któremu urodziła szesnaścioro mulatów pozbawionych szans na równe traktowanie w amerykańskim społeczeństwie początku wieku XX.

To nic, że matka posłała młodą Billie do pracy w burdelu, to nic, że jej ojciec umiera z powodu braku czarnoskórego lekarza mogącego udzielić mu pomocy, i w końcu nic to, że Billie zakochuje się w „maleńkim chłopcu”, którego świat nigdy nie polubi.

Zrozpaczona próbuje znaleźć pracę jako tancerka. Jednak i tu niewiele zyska – jej podstawowe dwa kroki nie przekonują pianisty. Z łaską pyta, czy przynajmniej potrafi śpiewać! Dalej melodia sama prowadzi nas, jak najlepszy narrator, którego można sobie w tej historii wyobrazić.

Nie rozdrabniając się, muszę przyznać, że kupuję tę postać. Kupuję też sztukę, choć nigdy nie byłem czarny i nie przeszkodzi mi nawet to, że od siedzenia na niewygodnym krzesełku boli mnie kręgosłup, a klamrą monodramu jest wyświechtana piosenka Luisa Armstronga, którego plastikową figurkę można kupić na każdym bazarze! Biorę wszystko! Bo jeśli kiedykolwiek miała pojawić się nowa Billie Holiday, to tylko tu, na małej scenie Teatru Rozrywki w Chorzowie. I tylko – w chropawym, ale jakże szlachetnym głosie Anny Sroki, odważnie niosącym się po delikatnym i niemal niedostrzegalnym tle dekoracji "baru u Emersona w Filadelfii". Światło i emocje grają tu tę samą melodię. Fałszu brak.

Niepokoju, który sceniczna Billie zasiewa w sercach publiczności nie zmąci nawet łagodne i dobre na wszystko brzmienie genialnego polskiego muzyka. Swoją drogą, nie sposób nie polubić poczciwej postaci Jimmiego, który przymyka oko na upadki swej diwy, zgrabnie tuszując je każdym kolejnym uderzeniem w klawiaturę instrumentu.

Ludzie! Posłuchajcie! Billie Holiday znów żyje, jest wśród nas i choć wiele wskazuje, że nie na długo, to chyba warto ją odwiedzić i „podać kwiaty”, których tak rozpaczliwie potrzebuje, by jej głos znów zabrzmiał przegryzając głuche wnętrza ludzkiego sumienia.


"Lady Day - Billie Holiday", Lanie Robertson
reż. Natalia Babińska
występują: Anna Sroka (Billie Holiday), Włodzimierz Nahorny (Jimmi)
przekład: Lukas Adamczyk, Anna Wołek
tłum. piosenek: Wiesława Sujkowska
scenografia: Aleksandra Grudzińska

Strona Teatru Rozrywki: www.teatr-rozrywki.pl



Czytaj również:
>> Teatr Rozrywki wskrzesi Billie Holiday

od 18 latnarkotyki
Wideo

Jaki alkohol wybierają Polacy?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto