Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magic już nie chcą Gortata

Maciej Stolarczyk
Orlando Magic nie zagra w finale NBA. Drużyna Marcina Gortata przegrała w szóstym meczu półfinałowym z Boston Celtics 84:96 i całą serię 2:4. Jak to często po porażkach bywa, trwa szukanie kozłów ofiarnych. Niestety, jednym z nich został polski center.

Brian Schmitz z "Orlando Sentinel", jednej z najbardziej opiniotwórczych gazet zajmujących się drużyną Magic, napisał o ruchach, które działacze powinni wykonać, by w przyszłym sezonie zespół spisał się lepiej. Jeden z jego pomysłów brzmi:

"Otis Smith [dyrektor sportowy - red.] powinien wymienić Marcina Gortata, Brandona Bassa i Ryana Andersona na klasowego silnego skrzydłowego, który będzie grać u boku Dwighta Howarda i wesprze go w zdobywaniu punktów".

Czy tak się stanie? Na razie nie wiadomo. Faktem jest za to, że w serii play-off Marcin Gortat rozczarował. Grał średnio nieco ponad 15 minut, zdobywał 3 punkty w meczu i miał 4,4 zbiórki. To gorszy wynik, niż udało mu się osiągnąć w sezonie zasadniczym. I niezbyt imponujący, jak na zawodnika z jedną z najwyższych pensji w zespole.

Oczywiście nikt w USA nie twierdzi, że Polak jest głównym winowajcą porażki. Ciężar wygrywania meczów spoczywał na liderach Orlando: Dwighcie Howardzie, Jameerze Nelsonie czy Vinsie Carterze. W komentarzach po półfinale z Bostonem przeważa opinia, że Celtowie byli po prostu lepsi, a Magicy powinni być zadowoleni z tego, co osiągnęli.

- Trudno zgodzić mi się z takimi opiniami, ponieważ nigdy nie zdobyłem mistrzostwa NBA. I dopóki mi się to nie uda, każdy sezon będzie rozczarowujący - powiedział trener Orlando Stan Van Gundy.

- Jedyne, o oczym teraz myślę, to odpoczynek. Boli mnie noga, plecy. W zasadzie wszystko. Wiecie, walka z Howardem nie jest dobra dla organizmu - żartował bohater Celtów z szóstego meczu Paul Pierce (rzucił 31 punktów i miał 11 zbiórek).

W finale koszykarze Boston Celtics zagrają z Los Angeles Lakers. Dla Jeziorowców będzie to okazja do rewanżu za 2008 rok, gdy Celtowie pokonali ich 4:2 i sięgnęli po tytuł.

- Zobaczymy, czy od tamtego czasu nasza drużyna dojrzała - zapowiada lider Lakers Kobe Bryant. W finale Konferencji Zachodniej ekipa z Los Angeles pokonała 4:2 Phoenix Suns. Bryant był bohaterem całej serii, regularnie rzucał więcej niż 30 punktów w meczu.

- Kobe z ochotą bierze na siebie ciężar gry w decydujących momentach, a to cecha wielkich mistrzów - chwali kolegę Lamar Odom. Pierwszy mecz finału NBA już w czwartek.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto