Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Marian Hudek: Byłem na dachu świata

Redakcja
Marian Hudek zdobył najwyższy szczyt świata, Mont Everest 15 maja 2007 roku o 7:00 rano. Dwudziesty Polak, któremu się to udało i siódmy, który wspiął się od trudniejszej, północnej strony.

Trzech odważnych, młodych, ludzi ze Śląska: Marian Hudek, Roman Dzida, Robert Rozmus chciało spełnić największe marzenie swojego życia, zdobyć „Górę Gór” czyli Mont Everest.

22 maja w Miejskim Ośrodku Kultury w Orzeszu jeden z nich opowiedział o fascynującej wyprawie, która udała się, mino kilku kryzysów i problemów z pogodą. Dzisiaj mogą się pochwalić że byli jako 20, 21, 22, którzy weszli na Czomolangmę od trudniejszej strony północnej.

2 kwietnia 2007 roku wyruszyła trzyosobowa polska wyprawa z klubu Annapurna z Tychów, aby zmierzyć się z największą górą na Ziemi. Jej członkowie dotarli do Katmandu, stolicy Nepalu po załatwieniu wszystkich niezbędnych formalności, 6 kwietnia przekroczyli granicę nepalsko-chińską. Kolejnym punktem wyprawy była baza na wysokości 5200 m. Tam następowała kilkudniowa aklimatyzacja i treningi wysokościowe. Do punktu ABC na 6400 m himalaiści dotarli 17 kwietnia. Stamtąd można było podziwiać piękny widok na cel wyprawy, czyli Mont Everest. - Pobyt w punkcie ABC był momentem kryzysu i zastanawiania się czy dam radę - mówi Marian Hudek.

Pierwsze noce są bezsenne ze względu na wysokość, a to dopiero początek. Siódmego maja Hudek wraz z towarzyszącym mu Szerpą postanawia rozpocząć atak szczytowy, ponieważ zrobiło się okno pogodowe. Pierwszy obóz usytuowany jest na 7000 m. Droga do obozu prowadziła po stromych, lodowych zboczach „Góry Gór”.

Następnego dnia Hudek z Szerpą dotarli do II obozu na wysokości 7600 metrów. Nagle podczas obecności w II obozie nastąpiło załamanie pogodowe. - Silnie wiejący wiatr mogący osiągać nawet 200 km/h, opady śniegu spod których trzeba było się wykopywać i namiot, który sprawia wrażenie, że zaraz może odfrunąć. Wtedy nastąpił najgorszy czas trzeba było podjąć decyzję o zejściu do bazy ABC, ale tylko na dwa dni  wspomina Hudek.

12 maja postanawia zaatakować ponownie. Trzynastego Marian Hudek wraz z Szerpa dociera do II obozu, a następnego dnia o 14:00 do III usytuowanego na 8300 metrach. Tam następuje odpoczynek. Sam proces rozstawiana namiotu trwał dwie godziny. Następne sześć upłynęło pod znakiem gotowania herbaty, a właściwie roztapiania lodu i moczenia woreczka herbaty. - Ten proces trwa bardzo długo. Na takiej wysokości organizm człowieka jest bardzo odwodniony - opowiada Marian Hudek. Temperatura w nocy spada do minus 30 stopni, w dzień mimo słonecznej pogody jest -25 stopni Celsjusza, czasami podnosi się do minus 20.

W nocy Marian Hudek wraz z Szerpą postanawia zaatakować szczyt. Wychodzą z obozu około 22:00. Po ośmiu godzinach trudnej wspinaczki docierają do miejsca pod szczytem, w którym można chwilę odpocząć, znajdują się wtedy na 8800 metrów. Od szczytu dzieli ich 50 metrów. - Ostatni odcinek został pokonany i o 7:00 stanął na Dachu Świata. Jestem na wysokości 8850 metrów! Jestem na Mont Everest! - wspomina po raz kolejny Marian Hudek 20. Polak na „Górze Gór”.

Pozostali koledzy również zdobyli upragniony szczyt. Każdy zdobywca szczytu dostaje specjalny certyfikat potwierdzający, że jest zdobywcą . Jednak zanim specjalna agencja wyda takie zaświadczenie, musi wszystko sprawdzić. Przeprowadza wywiad. Podczas którego pyta o najbardziej szczegółowe rzeczy.

Koszty takiej wyprawy wynoszą około 200 tysięcy dolarów. Marian Hudek marzy już o kolejnych. W najbliższym czasie chce wybrać się na McKinley oraz na Elbrus.


MM Silesia poleca:

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto