Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Max Białystok w dwóch odsłonach [Wywiad]

Redakcja
Dariusz Niebudek i Jacenty Jędrusik opowiadają o roli Maxa Białystoka, którego na zmianę grają w musicalu "Producenci" w Teatrze Rozrywki w Chorzowie.

Jak Pan wspomina przygotowania do roli Maxa?

Dariusz Niebudek: Max to przede wszystkim bardzo ciekawe wyzwanie. Przyszedłem na casting zupełnie przypadkowo. Byłem w teatrze na próbie do koncertu urodzinowego Kazimierza Kutza i spotkałem kolegów, którzy akurat mieli casting. Poznałem reżysera, który zaproponował żebym coś zaśpiewał. Zaczął mnie testować. Zastanawiałem się, o co tak naprawdę mu chodzi. Na drugi casting przyszedłem już z przygotowanymi dwoma utworami. Jeden był Maxa, a drugi Rogera. Czułem, że wyszło tak średnio, że mogło być lepiej, a w efekcie dostałem wiadomość, ze chcą mnie wziąć do obydwu ról. Praca była bardzo fajna, ale odczuwałem pewien niedosyt, bo miałem trochę mniej prób niż Jacenty Jędrusik. Próbowałem głównie Rogera. Max to główna i bardzo duża rola. Jednak pracę wspominam bardzo miło, szczególnie ludzi, z którymi pracowałem i pomoc reżysera Michała Znanieckiego, Jacentego Jędrusika, Ani Ratajczyk czy Pawła Strymińskiego, który gra Leopolda Bloom'a. On robił swoją próbę z Jacentym a potem powtarzał to samo ze mną, za co jestem mu bardzo wdzięczny.

Spotkanie z reżyserem Michałem Znanieckim uważam za jedną z fajniejszych rzeczy, jaka mi się zdarzyła na polu zawodowym w ciągu ostatnich kilku lat. Max jest rzeczywiście ciężką technicznie rolą, kilkanaście utworów do zaśpiewania, część do zatańczenia, zmierzenie się z legendą Mela Brooksa, z wersją filmową. To wszystko było wyzwaniem, ale uważam, że się opłaciło i odczuwam satysfakcję. Większość opinii, z jakimi się spotykam jest bardzo pozytywna.

Jacenty Jędrusik: „Producenci” powstawali w specjalnych okolicznościach. Byliśmy świeżo po premierze „Olivera” i dokładnie dzień po premierze „Olivera” rozpoczynały się próby do „Producentów”. Było bardzo mało czasu. „Producenci” powstali w ciągu 5 tygodni. Tydzień mieliśmy sami na przygotowanie materiału wokalnego, a reszta to próby z reżyserem. Dlatego okres prób wspominam jako czas bardzo intensywnej i ciężkiej pracy. Max Białystok to postać, która prawie 3 godziny jest na scenie, więc tego materiału do przygotowania było bardzo dużo. Kiedy kończył się okres przygotowań to z jednej strony byliśmy podekscytowani i szczęśliwi że wreszcie będzie premiera ale też byliśmy już bardzo mocno zmęczeni.

Co było najtrudniejsze w tej roli?

D. Niebudek: To w ogóle dość trudna rola. Spektakl zaczyna się od tego, że ten człowiek jest przegrany. Był królem Broadwayu, dyktował warunki a po jednej czy drugiej klapie okazuje się, że jest na dnie. To jest niestety w tej branży dosyć częste. Tak jesteś dobry jak ostatnia twoja rola czy produkcja i to się tyczy zarówno aktorów, jak i właśnie producentów. Trzeba to ugryźć też psychologicznie. Zbudowanie postaci nie było łatwe. Max jest trochę starszy ode mnie i to kolejna trudność. Musiałem się psychicznie przeistoczyć, poczuć starszym. Tutaj w jakimś stopniu okazała się pomocna charakteryzacja. Jest to rola trudna też do zagrania pod względem fizycznym. Spektakl trwa ponad 3 godziny, z czego ponad 2 godziny jesteś na scenie. Rola Maxa to wyzwanie kondycyjne, psychologiczne, warsztatowe, ale z perspektywy tych 8 miesięcy, które minęły od premiery oceniam, że dla mnie to było naprawdę wyjątkowe wydarzenie i wielkie święto.

J. Jędrusik: Najtrudniejszą rzeczą było wytworzenie i utrzymanie energii, którą musi mieć Max Białystok. To przecież właśnie Max jest siłą napędową w tym spektaklu. To on aranżuje całą tą sytuację. Wykorzystuje pomysł Bloom’a o zarobieniu pieniędzy na przedstawieniu, które poniesie fiasko. To jest jakaś szansa dla człowieka, któremu od dawna już się nic nie udało, wszystkie jego dzieła były kitami. Gdy okazuje się, że można zarobić właśnie na kicie Max nie może przepuścić takiej okazji. Dla aktora, który kreuje postać Maxa Bialystoka to duża trudność podtrzymać przez całe przedstawienie to podekscytowanie, tą energię. To Max to wszystko organizuje, przekonuje Poldka Blooma, że się uda, że „damy radę”. Ta energia musi z tej postaci emanować. Nie są łatwe też partie wokalne. Takim kluczowym wokalnym i aktorskim popisem Maxa jest piosenka „Zdradzony”, która Max śpiewa w więzieniu i trwa ona około 6 minut. Wyraża w niej swój stosunek do Bloom’a, do tego ich łączyło, do tego wszystkiego, co się wydarzyło, jakie były skutki tej znajomości. To jest naprawdę ciężka rola, kosztuje bardzo dużo wysiłku, ale też daje satysfakcje, szczególnie, gdy widzi się reakcje publiczności, która żywo reaguje na to, co się dzieje na scenie. W teatrze tak naprawdę nic nie przychodzi łatwo.

Lubi Pan Maxa?

D. Niebudek: Ja trochę bronię tej postaci. Żeby zagrać musiałem się utożsamić z Maxem, wejść w jego psychikę…Poczuć się na początku zdruzgotanym, potem trochę cynicznym, dążącym do celu za wszelką cenę. Nie było to łatwe, ale mam do tej postaci sympatię. Po prostu targany wątpliwościami i przeciwnościami losu człowiek.

J. Jędrusik: Bardzo lubię. To wszystko jest bardzo wyraziście napisane i to jest bardzo ciekawe wyzwanie dla aktora. Max przecież przechodzi na scenie metamorfozę. Z człowieka, który jest na dnie, któremu nic się nie udaje zmienia się pod wpływem Bloom’a w pełnego energii producenta, który znowu ma jakiś cel.
Ze wszystkich sił pragnie żeby to wszystko, co zaplanowali się udało. Wybierają najgorszą sztukę, najgorszego reżysera, najgorszych aktorów i czekają na klapę. Nie przewidzieli jednak, że z tej mieszanki wszystkiego, co najgorsze i najbardziej nieudane wyjdzie hit, który dla nich okazuje się klęską. Ja generalnie lubię jak coś ode mnie w teatrze zależy, lubię grać główne role, lubię mieć wpływ na przebieg sztuki, lubię czuć puls przedstawienia. Każdy spektakl ma swój puls. Nie można zanadto przyspieszyć, trzeba mieć świadomość, ze aktor musi „oddychać” razem z widzem. W „Producentach” wszystko kończy się optymistycznie. Max zdobywa przyjaciela, poznaje fajnych ludzi. Naprawdę lubię grać tą postać.

Czy dostrzega Pan jakieś podobieństwo pomiędzy sobą a Maxem?

D. Niebudek: Wiesz, to jest tak, że każdy człowiek ma w sobie wszelkie instynkty, jakie człowiek może w sobie mieć. Pracując nad sobą, starając się być lepszym te negatywne instynkty się w sobie tłumi. Jednak praca aktora wymaga by na potrzeby roli wydobyć z siebie właśnie te złe instynkty, to specyfika tego zawodu. Człowiek cały czas pracuje na otwartej psychice. U Maxa dość widoczny jest instynkt przetrwania, tylko sposoby są cyniczne. Nie sztuką jest grać wyłącznie pozytywnych bohaterów, aktor musi umieć też zagrać negatywne postacie. Max to niezwykle inteligentny i błyskotliwy człowiek. Trochę obserwator, troszkę psycholog, ale też cynik, dążący do celu za wszelką cenę. Wykorzystuje Blooma w ewidentny sposób żeby osiągnąć swój cel. To jest, można powiedzieć, grzech wszystkich szefów, prezesów czy jak w tym przypadku producentów. Najważniejszy jest efekt, ważne żeby osiągnąć sukces, żeby dopiąć swego, a czy metody są moralne czy niemoralne to już jest na dalszym planie.

J. Jędrusik: Ja musiałem się do roli Maxa trochę zmienić, szczególnie, jeśli chodzi o wygląd. Pod kostium Maxa ubieram jakby drugie ciało, które powoduje ze Max jest grubszy. To było potrzebne, żeby osiągnąć tez inny rodzaj ruchu. Wydawało się nam, ze jak on będzie grubszy będzie przez to bardziej ociężały i będzie stanowił kontrast do szczuplutkiego i malutkiego Bloom’a. To był celowy zabieg.
Po pewnym czasie zachodzi rodzaj symbiozy pomiędzy aktorem a postacią, którą gra, bo to się w pewnym momencie zaczyna łączyć. Moje cechy nakładają się na Maxa i cechy Maxa po części stają się moje. Niewątpliwie zżyłem się z tą postacią.

Mając za sobą już kilkanaście zagranych spektakli jak Pan ocenia „Producentów” i dlaczego warto zobaczyć ten spektakl?

D. Niebudek: To jest musical zrobiony w amerykańskim stylu, z niezwykłym rozmachem, ciekawą scenografią, fantastycznymi kostiumami, świetną muzyką, ze znakomitym zespołem, postaciami wyraźnie zarysowanymi. Warto iść, żeby przeżyć ponad 3 godziny świetnej zabawy, ze specyficznym poczuciem humoru Mela Brooksa. Uważam, że to dobry strzał repertuarowy. Naprawdę polecam!

J. Jędrusik: Od pierwszych sekund, gdy publiczność zasiądzie na widowni i zobaczy bardzo ciekawa dekoracje, akcje, która zaczyna się z widowni to już sprawi, że widz nie będzie żałował, że przyszedł na ten spektakl. Przedstawienie jest, co prawda bardzo długie, ale nie spotkałem się z opiniami, żeby się komuś dłużyło. Jeżeli ktoś ma wolny wieczór to gorąco zapraszam na „Producentów”!


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto