Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Miałam szczęście, że zagrałam w większości hitów Teatru Rozrywki" - rozmowa z Marta Tadlą

Redakcja
Tomasz Zakrzewski
Marta Tadla - aktorka Teatru Rozrywki w Chorzowie. Karierę zaczynała w teatrze lalek, by w końcu odnaleźć swoje miejsce w teatrze musicalowym.

Zagrała w największych produkcjach chorzowskiej "Rozrywki" - m.in. "Jesus Christ Superstar", "Oliver!", " Skrzypek na dachu", "Wesołe Kumoszki" czy w mającym niedawno premierę " Przebudzeniu wiosny".

Opowiada o swoich początkach w Teatrze Rozrywki, hitach musicalowych i kontrowersjach wokół ostatniej premiery...
Iwona Knopik: Jak to się stało, że z Teatru Dzieci Zagłębia w Będzinie trafiła Pani do Teatru Rozrywki?

Z wykształcenia jestem aktorem – lalkarzem. Wybrałam ten kierunek świadomie.  Teatr lalek zawsze mnie fascynował, był nie odkrytą tajemnicą. Niektórzy aktorzy traktują wydział lalkarski jak pewnego rodzaju „wyjście awaryjne” w sytuacji, gdy nie udało im się dostać na wydział dramatyczny a po studiach podejmują pracę jednak w teatrze dramatycznym. Ja wybrałam lalkarstwo z fascynacji i pasji.

Zaczynałam jako adept w Teatrze Lalek w Rzeszowie. Do podjęcia pracy w Będzinie namówił mnie śp. Grzegorz Lewandowski – ówczesny dyrektor Teatru Dzieci Zagłębia. Przekonywał, że ten region da mi więcej możliwości niż Rzeszów, że jak zapragnę kiedyś zmiany to tutaj będę miała szersze horyzonty. Okazało się, że miał rację.

Okres spędzony w Teatrze Dzieci Zagłębia wspominam bardzo dobrze. Spotkałam tam wielu ludzi, którzy ukształtowali mnie jako aktorkę, wspierali i motywowali – m.in. wspomniany już dyrektor Lewandowski czy pani dyrektor Majewska.

Dyrektor Majewska była fantastyczną kobietą, z którą miałam świetny kontakt.  Byłam zachwycona sposobem, w jaki kieruje teatrem i obraną przez nią linią repertuarową. Tak naprawdę to jej odejście ze stanowiska dyrektora skłoniło mnie do poszukania swojego miejsca gdzieś indziej. Pojawiła się we mnie chęć zmiany, spróbowania czegoś nowego. Wybrałam teatr muzyczny, ponieważ od dziecka kochałam śpiewać. Śpiewałam w chórze, jeździłam na festiwale i śpiew zawsze był obecny w moim życiu. Pomyślnie przeszłam przesłuchanie w Teatrze Rozrywki, pojawiła się pierwsza propozycja roli w musicalu „ Nunsense” w reżyserii Marcela Kochańczyka.

Podpisałam umowę i pracuję do dnia dzisiejszego z ogromną satysfakcja. Ten teatr otworzył mi bardzo dużo drzwi, dał wiele ciekawych możliwości i dzięki temu mogę powiedzieć, że zawodowo jestem bardzo szczęśliwym i spełnionym człowiekiem.

Czy trudno było się Pani odnaleźć w teatrze muzycznym?

Praca w teatrze lalek wymaga bardzo dobrej kondycji fizycznej, ogromnej siły i wytrzymałości a te cechy są też niezbędne podczas pracy przy musicalach. Z wokalem nie miałam większych problemów, musiałam tylko podszkolić warsztat. Pobierałam lekcje u pani profesor Kościelniak i u pani profesor Ewy Mentel. Śpiew zawsze sprawiał mi ogromną radość, dlatego robiłam to z przyjemnością. Bardzo szybko poczułam się w Teatrze Rozrywki jak „ u siebie”.

Który z musicali jest Pani najbliższy, a który sprawia Pani największą trudność?

Największą trudność, tak naprawdę całemu zespołowi sprawiły „Wesołe Kumoszki”.
Pod względem muzycznym to bardzo ciężka produkcja i nawet rozmawiałyśmy z koleżankami, że jak poradziłyśmy sobie z „Kumoszkami” to już poradzimy sobie ze wszystkim. Bardzo lubiłam grać „ Człowieka z La Manchy”.

Niezwykle emocjonalnie działa na mnie muzyka z naszej najnowszej produkcji, czyli „Przebudzenia wiosny”. Ciężko jest wybrać jeden ulubiony.

Ja tych „naj” mam kilka. Każdy z nich daje mi wielką radość. Bardzo lubię „JCHS”, „Olivera” i wszystkie inne. Miałam to szczęście, że zagrałam w tych hitach, które od lat mają swoją wierną publiczność i mimo nieraz nieprzychylnych recenzji ludzie na nie przychodzą, wspaniale reagują i dają nam pewność, że nasza praca ma sens, że naprawdę warto.

Wspomniała pani o „Wesołych Kumoszkach”. To jest zdecydowanie Pani spektakl…

Spotkałam się z opiniami, że to jest mój spektakl i bardzo mnie cieszy, że moja praca została doceniona i wysiłek, jaki włożyłam w wykreowanie swojej roli nie poszedł na marne.

Bardzo się nad tą rolą napracowałam, cały zespół ciężko nad tym spektaklem pracował. Lubię grać w „Kumoszkach”. To jest tak, że jak nad spektaklem się fajnie pracuje od samego początku to później ma się ogromny sentyment do efektów tej pracy.

Naprawdę bardzo dużo radości nam sprawiała praca nad tym spektaklem i lubimy go grać. Jeśli chodzi o moją rolę, czyli Panią Rychłą to wydaję mi się, że to taka postać trochę pode mnie. Nie musiałam się do niej naginać czy przełamywać.

Początkowo Panią Rychłą miałyśmy grać na zmianę z panią Elżbietą Okupską, ale pani Elżbieta miała liczne zobowiązania zawodowe i w efekcie zostałam do tej roli sama. Myślę, że mogę być z niej zadowolona. Budując tą postać zdałam się w dużej mierze na reżysera, zaufałam jego pomysłowi na tę rolę.

W „Przebudzeniu wiosny” wciela się Pani w kilka ról. Czy dla aktora taka transformacja na scenie jest trudna?

To jest fantastyczna sprawa. To dla aktora prawdziwe wyzwanie. Te role są, co prawda epizodyczne, ale każda jest inna. Mam nadzieję, że udało mi się stworzyć za każdym razem całkiem inną postać. Reżyser nas bardzo profesjonalnie przygotowywał: podpowiadał, rozmawiał z nami, oglądaliśmy dużo filmów Felliniego.
Nic nie przychodzi łatwo, żeby osiągnąć zadowalający efekt końcowy we wszystko trzeba włożyć dużo pracy i wysiłku. Czasem trzeba poćwiczyć przed lustrem, skonsultować się z kolegami, cały czas szukać.

Jeśli chodzi o techniczne kwestie tej transformacji to koniecznie muszę wspomnieć o ludziach, dzięki którym to wszystko jest perfekcyjnie przygotowane. To „dobre wróżki” teatru i aktorów – panie garderobiane, krawcowe, fryzjerki, charakteryzatorki. One przez cały spektakl stoją na baczność w pełnej gotowości i aktor tylko wbiega za kulisy i w jednym momencie przeistaczają go w całkiem inną postać.

Jak ocenia Pani „Przebudzenie wiosny”? To dosyć kontrowersyjny spektakl…

Ja jestem matką. Moja 13 letnia córka obejrzała to przedstawienie. Koledzy z teatru się zastanawiali czy to jeszcze nie za wcześniej, ale ja stwierdziłam, że nie. Sama czasem nie wiem jak rozmawiać z córką o dorastaniu, kontaktach z mężczyznami. Myślę, że właśnie dzięki temu, że obejrzała ten spektakl łatwiej nam było poruszyć pewne tematy, zacząć o tym rozmawiać. A z dziećmi trzeba rozmawiać. Ten spektakl jest właśnie przestrogą. Pokazuje, do czego prowadzi brak uświadomienia dzieci, brak szczerości, kołtuństwo. Nawet obecnie seks, homoseksualizm czy masturbacja są tematami tabu, a tak być nie powinno. Uważam, że „Przebudzenie wiosny” powinni obejrzeć przede wszystkim dorośli – rodzice i nauczyciele, bo to oni odpowiadają za młodzież i to oni powinni mądrze dzieciaki poprowadzić w tej drodze ku dorosłości.

Spektakl jest świetnie zrobiony, nieprzesadzony i myślę, że nie przekroczono granicy dobrego smaku. Bardzo się cieszę, że reżyser Łukasz Kos zaprosił mnie do współpracy.

J:akie ma Pani plany na przyszłość?

W tym zawodzie ciężko jest cokolwiek planować. Chciałabym zagrać w filmie. Ostatnio udało mi się zagrać małą rólkę i bardzo spodobała mi się atmosfera planu filmowego, pewnie dzięki świetnej pani reżyser i całej ekipie. Chciałabym jeszcze kiedyś spróbować swoich sił właśnie w filmie.

Ten sezon był bardzo udany i pracowity. Zaraz po premierze „ Przebudzenia wiosny” zaczęliśmy próby do kolejnej premiery. Tym razem będzie to naprawdę ciekawy i zaskakujący spektakl pt. „Szpital Św. Zofii”, którego premiera planowana jest na zakończenie sezonu, czyli na czerwiec.

Co przyniesie nowy sezon? Nie wiadomo. Jeżeli będzie taki jak ten obecny to będzie bardzo dobrze.

Zobacz więcej materiałów z cyklu: Teatr okiem Iwony Knopik

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto