Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Michał Majerski nakręci film o losach Górnoślązaków

Łukasz Malina
Łukasz Malina
Reżyser z Berlina przyjechał na Śląsk z zamiarem nakręcenia półtoragodzinnego dokumentu. Pełnometrażowy obraz opowie o losach ludzi, zawieszonych między Górnym Śląskiem i Niemcami. Posiadających dwa domy, paszporty i znających dwa języki.

Choć w przypadku filmu dokumentalnego nie sposób zorganizować "casting", polski reżyser z Berlina wierzy, że odnajdzie bohaterów do produkcji opowiadającej o Górnym Śląsku, Niemczech i Górnoślązakach. W trosce o powodzenie swojego pomysłu, reżyser zgłosił się po pomoc w znalezieniu osób, które opowiedzą w filmie swoją historię, między innymi do naszej redakcji.

- Tematem zająłem się z prostej przyczyny. Film ma opowiadać o wielopokoleniowych rodzinach górnośląskich, które wyemigrowały do Niemiec i osiadły w Zagłębiu Ruhry. Po roku 1989 nagle okazało się, że znów mogą mieć kontakt ze swoimi krewnymi na Śląsku. Teraz, z nową pewnością siebie i pomysłami na życie krążą po wyremontowanej autostradzie A4 pomiędzy Niemcami i Górnym Śląskiem - roztacza swoją wizję Michał Majerski.

Reżyser zwraca uwagę, że jego bohaterowie mają często podwójne paszporty: polski i niemiecki, dom w Gelsenkirchen i pod Gliwicami, znają dwa języki, a ich dzieci na nowo odkrywają nieco przysypaną część swoich korzeni...

Górnoślązacy do filmu poszukiwani

Michał Majerski robiąc swój film nie podąża mocno przetartymi już ścieżkami. Autor zamierza poszukać zupełnie unikatowych postaci, żywych świadków historii, m.in. konfliktów na tle etnicznym - pomiędzy Niemcami, Polakami i Górnoślązakami, którzy, jak sam mówi - czasem są "polscy", a innym razem znów "niemieccy".

Wszyscy, którzy chcieliby opowiedzieć w dokumencie o swoich losach, wpisujących się w pomysł reżysera mogą do niego napisać na adres mailowy:**

[email protected]

Reżyser czeka także pod numerem telefonu 505 142 366.

Podczas swojej wrześniowej wizyty na Górnym Śląsku, Majerski zdążył zachwycić się urokiem między innymi Świętochłowic-Lipin, gdzie nagrywał materiał do swojego filmu. - To miejsce jest idealnym planem zdjęciowym - mówił reżyser podczas przechadzki jedną ze świętochłowickich ulic.

W Polsce będzie znów w październiku i właśnie wtedy poszuka kolejnych inspiracji do swojego najnowszego projektu.

Po Pomorzu czas na Śląsk, ale dlaczego?

Reżyser ma już na swoim koncie dwa inne pełnometrażowe filmy dokumentalne: "Kraj mojej matki" i "Dom mojego ojca". Obydwa obrazy zrealizował na Pomorzu.

- Dlaczego robię ten film? Wychowałem się w Gliwicach i Katowicach. W 1978 roku po ukończeniu studiów filmowych w Łodzi, udało mi się z żoną i kilkumiesięcznym dzieckiem wyjechać z Polski do Niemiec. Moja matka pochodzi z Górnego Śląską i jest narodowości niemieckiej. Na tej podstawie otrzymałem status „Spätaussiedler“ i paszport niemiecki. Ojciec jest Polakiem. Po przyjeździe do Niemiec w krótkim czasie przeszedłem trudną drogę od obozu przejściowego do stabilizacji rodzinnej i zawodowej. Było to dla mnie niezwykłe doświadczenie. Poznałem wtedy bardzo wielu ludzi po obu stronach bariery, widziałem wiele dramatów, ale i sukcesów. Doskonale znam też Śląsk gdzie się wychowałem, znam jego realia, gwarę i mentalność ludzi. Przeszedłem podobną drogę jak większość  moich protagonistów. Ta empatia jest niezbędna dla sukcesu filmu - podkreśla Majerski.

Termin realizacji filmu to najprawdopodobniej pierwsza połowa 2010 roku. Na razie, nie wiadomo, gdzie będzie można go zobaczyć. Tytuł powstającego dokumentu to "Kołocz na droga".


MM Silesia poleca:


od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto