Poranek 11 września 2001 roku jest jasny i rześki. O godzinie 6 rano Jarrah wraz z 18 innymi młodymi mężczyznami są już w drodze na lotniska w Massachusetts, New Jersey i Waszyngtonie, gdzie mają wsiąść na pokład czterech samolotów lecących na Zachodnie Wybrzeże USA
O 7.36 rano 33-letni Mohamed Atta, nazywany przez nich Bossem Atta, ostatni raz dzwoni do Marwana Shehhi, lat 23. Atta siedzi już na swoim miejscu w przedziale pierwszej klasy samolotu American Airlines Lot 11 (AA 11), przygotowującego się do startu z Bostonu. Shehhi znajduje się na pokładzie samolotu United Airlines lot 175 (UA 175), stojącego na płycie tego samego lotniska w Bostonie.
O godzinie 8.15, gdy samolot jest już w powietrzu, służba kontroli ruchu lotniczego przypadkiem przechwytuje transmisję z kabiny pilotów lotu 11. Męski głos mówi: "Niech nikt nie rusza się z miejsca". Mężczyzna ewidentnie zwraca się do pasażerów rejsu nr 11, ale musiał wcisnąć niewłaściwy przycisk. "Zachowajcie spokój, a wszystko będzie OK", radzi o godz. 8.24. Niedługo potem kontakt z samolotami AA11 i UA175 się urywa. O godzinie 8.46 George Sleigh, siedzący przy swoim biurku na 91. piętrze północnej wieży World Trade Center, widzi podwozie samolotu wbijającego się w budynek i przeorującego jego rdzeń. Koła odrywają się i spadają pięć ulic dalej. Samolot rozrywa pokryte gipsem klatki schodowe i rozlewa paliwo lotnicze. Następuje chwila ciszy, a po niej eksplozja. Szkielet budynku drży. Sleigh rozgląda się po ruinach biura. Gruz wypełnia szyby wind i klatki schodowe. 1344 pracowników biur, znajdujących się powyżej jego piętra, jest w pułapce.
8.50. Trzeci samolot, Ame-rican Airlines lot 77 przestaje odpowiadać na wiadomości.
Pracownicy z wyższych pięter południowej wieży widzą ludzi wyskakujących z sąsiedniego budynku. Przez grubą szybę widać, jak płonie ściana, pracownicy czują falę ciepła. Ogień trawi 6000 galonów paliwa. Temperatura sięga 1100 st. C. Zamieszanie na klatkach schodowych przerywa seria komunikatów: "Nie ma potrzeby ewakuowania budynku nr 2", informuje ochrona o 9 rano. "Prosimy wrócić do biur". Wiele osób wraca. Agenci ubezpieczeniowi ze 105. piętra wznawiają zebranie.
Na nieco niższej wysokości samolot UA175, lecący z prędkością 900 km/h, mija nowojorską Upper Bay. O 9.03 kamery pracujące przy World Trade Center rejestrują, jak srebrny boeing wbija się w południową wieżę między 78. a 84. piętrem. Na 81. piętrze Stanleyowi Praimnathowi, informatykowi z Fuji Banku, migają za oknem litery U i A. Skrzydło samolotu wcina się w zatłoczone lobby na 78. piętrze, zabijając ponad 100 osób.
O godzinie 9.05 informacja o katastrofie dociera do George'a W. Busha. Szef sztabu szepcze mu ją do ucha. Prezydent podnosi głowę. Wizytuje lekcję czytania w szkole podstawowej na Florydzie i postanawia nie przerywać zajęć.
W Nowym Jorku tymczasem trwa gorączkowa akcja ratunkowa na ogromną skalę. Na klatkach schodowych tysiące uciekających ludzi pozdrawia strażaków wbiegających na górne piętra. 62-letni Rick Rescorla, Kornwalijczyk, kieruje ewakuacją wieży południowej, śpiewając przy tym celtyckie ballady. "Stańcie prosto, podnieście czoło", nuci zbiegającym po schodach.
Jedna z klatek schodowych tej wieży nie uległa zniszczeniu i przez pewien czas jest drożna. Ludzie biegną na dach, bo liczą, że uratują ich helikoptery, ale na górze okazuje się, że drzwi są zablokowane. Zbiegający z 84. piętra Brian Clark, wiceprezes Euro Brokers, na 81. piętrze dostrzega pod gruzami Stanleya Praimnatha. Wybija w ścianie dziurę i wyciąga mężczyznę na klatkę schodową.
Sześcioro pracowników Port Authority, uwięzionych w szybie windy na zadymionym 50. piętrze, próbuje tego samego rozwiązania. O 9.30 za pomocą wycieraczki do okien przebijają się przez dwie warstwy gipsu. Najdrobniejszy z nich przeciska się przez dziurę w ścianie i wydostaje się do męskiej ubikacji.
Informacje o ataku docierają do pasażerów trzeciego samolotu United Airlines lot 93, lecącego nad Cleveland, gdy 38-letni Tom Burnett, prezes firmy medycznej z Kalifornii, dzwoni do żony, by powiedzieć jej, że samolot został porwany. Tymczasem czwarty samolot nr 77 zatacza kręgi i schodzi coraz niżej nad Waszyngtonem. O 9.38 wbija się w budynek Pentagonu, zabijając 125 osób na ziemi i wszystkie 64 osoby na pokładzie.
"Zaraz coś zrobimy", zapowiada Burnett żonie. Wśród pasażerów jest między innymi mistrz judo, były spadochroniarz i emerytowany oficer policji. O 9.57 mikrofony w kokpicie lotu 93 rejestrują krzyki i szarpaninę. Po chwili słychać "Brać ich!" i "Allahu akbar!".
Gdy na pokładzie toczy się walka, pracownicy uwięzieni na górnych piętrach wież ostatni raz kontaktują się ze swoimi ukochanymi. 41-letni Edmund McNally dzwoni do żony Liz, by jej powiedzieć, że znaczy dla niego tyle, co świat. Po chwili dzwoni jeszcze raz i mówi, że zarezerwował wycieczkę do Rzymu na jej urodziny. "Liz, będziesz musiała to odwołać", dodaje.
Na 105. piętrze wieży północnej Sean Rooney, lat 50, rozmawia z żoną Beverly o tym, jak był z nią szczęśliwy. - Dym był coraz gęściejszy, a on tylko w kółko powtarzał "Kocham cię, kocham cię" - wspominała w 2006 roku. - I wtedy nagle usłyszałam w telefonie głośną eksplozję… jakieś trzaski, coraz silniejsze, coś jakby odgłos lawiny. Usłyszałam, jak Sean ostatni raz łapie powietrze, gdy spod jego nóg usuwa się podłoga. Wieża południowa zawala się o 9.59. Strażacy wciąż biegają po klatach schodowych.
Lot 93 także zaczyna spadać. Jarrah i jego trzej ludzie stracili kontrolę nad samolotem. O godz. 10.10 pracownik złomowiska w Shanksville w Pensylwanii widzi pikujący samolot, który rozbija się o ziemię.
W Nowym Jorku strażacy i pracownik ochrony Port Authority zbiegają klatką B wieży północnej. Budynek trzeszczy, wiadomo, że lada moment runie. Na 14. piętrze znajdują 59-letnią Josephine Harris, sekretarkę, niemogącą ustać na nogach. O 10.28, gdy kapitan Jay Jonas rozgląda się za krzesłem, by przetransportować kobietę na dół, zawalają się ściany wieży wokół nich. Ratownicy czują gwałtowną falę powietrza, a po niej zapada ciemność.
O 12.36 prezydent przemawia do narodu z nieokreślonej lokalizacji. "Dziś rano tchórz bez twarzy zaatakował wolność i wolność będzie broniona" - zapowiada. O 20.30 Bush wygłasza orędzie do narodu z Białego Domu. Mówi o "niedowierzaniu, straszliwym smutku i cichym gniewie".
Tłumaczenie Lidia Rafa
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?