Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Na Nikiszu już jest monitoring [Felieton]

Redakcja
W dobie permanentnej inwigilacji, kiedy wszyscy wszystkich podglądają znaleźli się w tym mieście ludzie, którzy chcą być podglądani. Chcą być podglądani do tego stopnia, że w tym celu wypuścili na rynek nową, własną walutę. Waluta owa zwie się balkan, a zadebiutowała na rynku finansowym siódmego grudnia roku Pańskiego 2008, w trakcie Jarmarku na Nikiszu. Tylko czy naprawdę na Nikiszowcu potrzebny jest monitoring?

Czemu służy monitoring przestrzeni publicznej? W dużym uproszczeniu kontrolowaniu aktywności użytkowników tejże przestrzeni. Tam gdzie są ludzie, tam jest i aktywność. Przybiera ona przeróżne formy, począwszy od wyjścia do sklepu na rogu po bułki, poprzez spacery z psem, tudzież narzeczoną i jej psem a skończywszy na szczaniu w bramach, bazgraniu po ścianach, napadaniu na ludzi i okradaniu sklepów. Dla kamer monitoringu widok pana w laćkach, biegnącego rano do sklepu po bułki stanowi co najwyżej ciekawą scenkę rodzajową. Tak samo pies spacerujący ze swoją panią i jej narzeczonym. Ale widok włamania do sklepu, tudzież pobicia kogoś w ciemnym zaułku jest już czymś innym. Jest dowodem popełnienia przestępstwa. Pozwala na sprawniejsze i szybsze namierzenie sprawców.

W tym drugim przypadku monitoring może mieć również działanie prewencyjne. Co prawda przyznam z ręką na sercu, niespecjalnie w takie działanie wierzę. Zainstalowanie kamer obserwujących jakiś wycinek Nikiszowca, czy jakiejkolwiek innej dzielnicy, poprawi bezpieczeństwo w tym miejscu. Ale tam, gdzie wzrok kamer już nie sięga, dalej będzie można dostać po mordzie. Po prostu miejscy bandyci przeniosą swoją działalność poza ich zasięg. Ale są na tym niedoskonałym świecie kamery, których nie da się kupić nawet za balkany. Tymi kamerami są ludzkie oczy. Jeżeli ktoś potrzebuje przykładu, służę najuprzejmiej.

Wczoraj odbył się na Nikiszu trzeci już Foto Dej, organizowany przez MMSIlesia. Mimo że tak naprawdę fotograf ze mnie marny, jednakowoż pozwoliłem sobie się tam pojawić. Po części z powodów towarzysko społecznych, po części dlatego, że skusiła mnie wizja zwiedzenia Nikisza z przewodnikiem. Pojawiłem się tam również wiedziony ciekawością, jak wyglądać będzie jarmark urządzony przez samych mieszkańców. I właśnie w trakcie jarmarku miałem okazję przekonać się, jaki monitoring najlepiej się sprawdza.

Od samego niemal początku moją uwagę przykuło trzech młodych chłopaków, jak się później okazało, całkiem słusznie. Szczególnie jeden z nich przejawiał wyjątkową aktywność ruchową. Wszędzie go było pełno, ale do czasu. W pewnym momencie tuż przy kantorze wymiany walut zapanowało całkiem spore poruszenie. Okazało się, że mój pupilek został przyłapany przez organizatorów jarmarku. Niósł pod kurtką zwinięty przedłużacz. Jakieś kilkadziesiąt metrów. Czy go ukradł, nie wiem. Biorąc pod uwagę jego tłumaczenia, a dokładniej mnożenie kolejnych ich wersji, jestem skłonny w to uwierzyć. To znaczy uwierzyć w kradzież, nie w tłumaczenia. Jednak nie sam fakt kradzieży jest tutaj istotny, istotne jest co innego.

Każde przestępstwo może ujść płazem, jeśli nie ma dowodów jego popełnienia. Dowodem mogą być nagrania monitoringu, mogą nimi być również zeznania świadków. A kimże innym są mieszkańcy Nikiszowca, jak nie właśnie świadkami? I ci świadkowie, wbrew panującemu wszędzie zobojętnieniu, zareagowali. Zareagowali błyskawicznie, zdecydowanie i jak najbardziej prawidłowo. Po części pewnie dlatego, że bardzo zależało im na tym, żeby jarmark przebiegł bez zgrzytów i zakłóceń. Ale wierzę święcie, że nie tylko dlatego. Wierzę w to, że poczuli, że to jest ich „kawałek podłogi”, że poczuli swoją siłę. Siłę, której nie da się z niczym porównać. Utwierdziła mnie w tym przekonaniu nasza przewodniczka po zakamarkach Nikiszowca. W którymś momencie dała wszystkim „piętnaście minut dla prasy” po czym zniknęła. Po piętnastu minutach zaprowadziła nas pod kopalnię, gdzie przytulone do kopalnianego płotu stoją dwa odrestaurowane wagoniki kolejki „Balkan”. Tej samej, od której nazwę wzięła nikiszowiecka waluta. Wagonik jak wagonik ktoś powie. Ale nie wagonik był tutaj najważniejszy. Najważniejszy był Pan Rudolf, emerytowany górnik, który otworzył nam wszystkim drzwi obu wagoników, pozwolił wejść do środka i opowiedział o samej kolejce. Otóż żeby otworzyć kolejkę Pan Rudolf musiał dymać piechty spod Kościoła św. Anny. Bo w czasie całego jarmarku stał tam na jednym ze straganów.

Dlatego jestem przekonany, że każdy balkan wydany na monitoring zwróci się z naddatkiem. Bo ten podstawowy, najważniejszy monitoring już na Nikiszu jest. A ten zakupiony za balkany będzie należycie wykorzystany.

Bo nie wiem czy wiecie moi drodzy, ale można również korzystać z monitoringu w sposób co najmniej dziwny. Przekonałem się o tym wracając z Nikisza autobusem linii numer 30. W autobusie owym zamontowano kamerę razem z ekranem. Na owym ekraniku, prócz reklamy firmy, która ową kamerę zamontowała pokazywały się co chwila kolejne reklamy. Obraz wnętrza autobusu widziałem dwa razy w ciągu dwudziestu minut podróżny. Trwał może dziesięć sekund.


Wypróbuj działy specjalne w MM:
Architektura | Inwestycje | Sport | Studenci | Moto | Turystyka | Kultura

od 7 lat
Wideo

Reklamy "na celebrytę" - Pismak przeciwko oszustom

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto