Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Nie będzie żadnych kielichów! – wywiad z Robertem Koniecznym

Ada
Ada
Robert Konieczny - architekt, który głośno oprotestował kontrowersyjne działania władz miasta -opowiada o całej historii przebudowy dworca w Katowicach i nie tylko.

Ada Kiryluk: Wśród zgiełku, jaki powstał wokół planowanej przebudowy dworca w Katowicach, pojawiały się głosy, że dworzec wystarczy wyczyścić. Jednak czy warto i to pomoże?

Robert Konieczny: Wyczyścić oczywiście tak. Trzeba to zrobić, żeby ludziom uzmysłowić, co mamy. Teraz tego nie widać. Jednak należy go przeprojektować, dostosowując do współczesnych potrzeb i pozostawiając oczywiście kielichy.

- A czy, patrząc z perspektywy Neinvera, nie wygodniej będzie je wyburzyć i odtworzyć? W założeniu bowiem kielichy mają zostać.

To oczywiście 100 procentowa manipulacja. Ale zacznę od początku, czyli od historii przetargu na dworzec. Otóż w specyfikacji przetargowej nie było wymogu zachowania kielichów, co więcej była zgoda na ich wyburzenie, o czym zresztą dokładnie wiedział pan prezydent Uszok. My dowiedzieliśmy się o tym niedawno. Co ciekawe, w czasie trwania przetargu pan prezydent zapewniał, że zgody na wyburzenie nie ma i że do II tury wejdą tylko firmy, które zachowają kielichy. Jednak architekci Neinvera okazali się bardziej świadomi od władz miasta i kolejarzy, i postanowili kielichy zachować. Niestety, bazowali na bardzo niedokładnej dokumentacji dworca, dołączonej do przetargu. Stąd też swój projekt oparli na naiwnym założeniu, że podziemna droga, jaką zaprojektowali, zmieści się pod fundamentami kielichów.

- Rozumiem, że tak nie można?

Hala dworca to dwa rzędy kielichów, a pod spodem potężne fundamenty. I pod nimi miała powstać droga. Dlatego na etapie dalszych prac okazało się, że koliduje ona z fundamentami. W normalnej sytuacji każdy architekt przerobiłby projekt, skorygował. Ale, jako że w specyfikacji nie było wymogów zachowania dworca, podejrzewam, że władze Neinvera stwierdziły, iż nie warto się z tym „patyczkować” skoro mają już gotowy projekt. Neinverowi chodzi bowiem o to, by było jak najwięcej podziemnych parkingów i dlatego nie chcą tej drogi przesunąć. Stąd też pojawiła się ekspertyza potwierdzająca zły stan kielichów. Wykonali ją profesorowie z Politechniki Śląskiej, tylko że mówiła ona zupełnie co innego niż to, co przedstawili ludzie z Neinvera. Zmanipulowali ją, ponieważ wykorzystali tylko część jej wyników i te właśnie pokazywali wszystkim. Jej autorzy protestują, zapewniając, że stan kielichów jest idealny, lepszy niż zakładał projekt, a ich wytrzymałość określają nawet na setki lat.

- Jak więc w projekcie Neinvera pojawiły się kielichy?

Kiedy firma wystąpiła o pozwolenie na budowę, akurat zmieniło się prawo budowlane. W jego myśl dworzec stał się obiektem chronionym i znalazł się pod ochroną wojewódzkiego konserwatora zabytków, pani Klajmon, która miała zadecydować o jego losach. Nainver przedstawił zmanipulowaną ekspertyzę na temat złego stanu kielichów, a pani konserwator dała temu wiarę. Zadecydowała o wyburzeniu, ale kielichy nakazała odtworzyć. Stąd nowe kielichy, wrysowane „na szybko” do projektu.

Niesamowite jest jednak to, co wiemy od niedawna. Mianowicie, że w tym samym czasie, kiedy Neinver przedstawił ekspertyzę pani konserwator, dostała ona pismo od autorów tej ekspertyzy. Mówiło ono, że to nieprawda, iż kielichy są w złym stanie i że to wszystko jest ordynarną manipulacją. Dołączyli do tego samą ekspertyzę, wykazującą, że konstrukcja może przetrwać jeszcze setki lat. I z tą wiedzą pani Klajmon podjęła taka decyzję! Szok!

- A więc to prawda, że będą?

Nie! Te kielichy nie mają miejsca na fundamenty z powodu tej podziemnej drogi. One nie mają na czym stać. To jest totalna fikcja. Staramy się to właśnie powiedzieć – nie będzie żadnych kielichów. Po drugie, nawet gdyby ktoś wymyślił budowanie bez fundamentów, to ich odtworzenie jest praktycznie niemożliwe. Byłoby ono bardzo kosztowne i technologicznie arcytrudne. Dlatego proszę wszystkich o pozbycie się złudzeń. Przecież niedawno mówili, że je zachowają, a teraz chcą burzyć. Tyle samo warte są bajki o odtworzeniu...

- Ludzie na pewno tego nie wiedzą.

Tak, opinia publiczna jest zręcznie manipulowana przez Neinvera, jak i same władze. Jest to przedstawiane tak, że albo będzie nowy market z dworcem bez kielichów albo zostanie ten syf, który mamy. A przecież wszyscy chcą mieć nowy dworzec. My oczywiście też! Ale nie niszcząc tego, co cenne. Katowice są znane tylko z obiektów przemysłowych i ze znakomitych budynków modernistycznych, przed i powojennych. A najlepsze z nich to Spodek i dworzec właśnie. Dlaczego więc zamiast je promować i w ten sposób się wyróżnić pozwalamy to niszczyć! Gdy przyjeżdżają tu z zagranicy moi koledzy architekci, nie mogą uwierzyć, bo: raz, widzą taką architekturę, a sądzili, że jesteśmy jakimś „zapyziałym” krajem, gdzie w komunie nic nie mogło przecież powstać, a dwa, patrząc na stan dworca, pytają, kto tu rządzi. A ja muszę im mówić, że ten ktoś to zburzy.

- Nie jest Pan jedynym przeciwnikiem rządów pana Uszoka.

Wydaje mi się, że każdy, kto ma odrobinę rozsądku, widzi, co ten pan wyczynia. Bez pytania fachowców zabrał się za „poprawianie” Spodka, a nim ktokolwiek zdążył się zorientować, udało mu się poucinać żelbetowe balustrady – bo oczywiście znów „ekspertyza” wykazała, że ledwo się trzymają. A oni ich wyrwać nie mogli! Uszok się wystraszył i roboty zatrzymał. Kolejny przykład to Nikiszowiec, który ma stać się obiektem UNESCO. Prezydent stwierdził, że integralną brukowaną drogę zastąpi… betonową kostką! Bruk wywieziono i wykładano nim nawet przystanki na Kostuchnie! Jednak zrobił się szum i kostka wraca, tylko trzeba wymyślać, gdzie ją położyć. To tylko przykłady, wynikające z braku ogólnego pomysłu na miasto tego pana. Nie ma planu zagospodarowania przestrzennego, nie ma architekta ani plastyka miejskiego. Nie ma biura planowania z prawdziwego zdarzenia. We Wrocławiu jest setka kompetentnych osób. U nas? U nas jest pan Uszok.

- Mówił Pan, że Neinver nie ma nawet dokładnych obliczeń. Jak więc będzie to wyglądało? Będą obliczać w czasie robót?

Z projektem Neinvera jest tak, że nikt do końca nie wie, jak on ma wyglądać! A przecież wszyscy powinni mieć do niego wgląd. Poza tym wśród wybierających go, nie było żadnego architekta. To tak, jakby ludziom, którzy nie znają nut, dać nuty i kazać ocenić muzykę. Co więcej, ostatnio dowiedzieliśmy się, że projekt nie jest już taki obły, jak zakładali – jest zwykłym pudłem!

- Pan Uszok zamiast otoczyć się rzeszą architektów, żeby zyskać uznanie ludzi…

Wydaje mi się, że tak zrobiłby mądry człowiek. Świetność Katowic była w czasie urzędowania Ziętka. On chodził po mieście, oglądał i rozmawiał fachowcami. Słuchał ich rad i krytyki. A pan Uszok, gdy słyszy krytykę, przestaje słuchać. Wróćmy jeszcze do Spodka, który jest dla Katowic jak wieża Eiffla dla Paryża. Czy jest ładna? Nie – kawał stalowej konstrukcji, ale wszyscy ją podziwiają. Polityk, który doprowadziłby do jakichś przeróbek i to bez udziału ludzi kompetentnych, byłby skończony. W ogóle jest to taki abstrakt, który nikomu nie przyszedłby tam nawet do głowy. Tak samo jest z dworcem – jednym się podoba, innym nie. Jednak przedstawia on brutalizm, którego w światowej architekturze jest jak na lekarstwo.

- Gdy byłam młodsza wyjazd do centrum traktowałam jako nieprzyjemną konieczność. Niestety, dziś lepszej opinii nie mam…

Ja pamiętam dworzec z lat 70. Szok. W środku były palmy! Było czyściutko, a restauracja na dworcu była najlepszą knajpą w Katowicach. I nagle, jak już byłem na studiach, poszedłem tam, a ktoś mi napluł do obiadu. Żulernia totalna.

My to teraz chcemy zburzyć. Tylko czy ktoś wie, i to jest najśmieszniejsze, że Neinver nie będzie się opiekował całym dworcem. Nie! Neinver zajmie się galerią handlową, a dworzec ciągle będzie pod zarządem PKP. I będzie z nim dokładnie to samo, co jest teraz. Bo to, że na dworcu jest brudno, jest winą gospodarzy, braku porządku, policji, służb sanitarnych. Pamiętam, że gdy byłem w Wiedniu i jakaś kobieta położyła się na ławce, panowie przyszli od razu, poprosili o pokazanie biletu, a że nie miała, wyprowadzili ją. Do widzenia. Czemu tak nie może być u nas?



- Mimo wszystko zrezygnował Pan z uczestnictwa w Radzie Programowej ESK 2016. Czy to automatycznie nie zabrało Panu prawa głosu?

Ja byłem tam jedynym architektem. Będąc w Radzie czy nie, mój głos byłby tak samo słyszalny. Jednak gdybym w Radzie pozostał, dawałbym przyzwolenie na to, co robi prezydent. A uważam, że jest to karygodne. Dlatego nawołuję do jednej rzeczy: wybory są wkrótce – wybierzmy kogoś innego, bo czas Uszoka się skończył.

- Wracając do kielichów, dla laików może to faktycznie wszystko jedno? Czy zrobią gumowe czy laserowe – będą i sprawa załatwiona.

Nawet gumowych nie są w stanie zrobić, bo one stoją na zbyt małej podstawce. Teraz wytrzymałość polega na dużym fundamencie, który to trzyma i stabilizuje. Dziś, mimo że technologia jest tak doskonała, praktycznie nie są w stanie tego powtórzyć.

- Piramidy katowickie.

Właśnie! Teraz już nikt nie wybuduje takiego grobowca, ale też nikt go z tego powodu nie burzy! Za to wszyscy jeżdżą go oglądać. My coś takiego mamy, lecz nikt tego nie docenia. Pamiętajmy, że współczesna architektura jest nastawiona na szybki zysk. W niej nie chodzi o jakość. Tak jest z Silesią City Center – po dwóch latach została sprzedana i zaczęła się pomału „sypać”. Trzeba ją było poprawiać. I tego typu architekturę funduje nam Neinver! Jednak, gdy i jego centrum handlowe zacznie się rozlatywać, to kielichy będą stać. O ile nie zburzymy ich teraz sami. Ktoś powiedział, że „zburzą, odbudują, to też jakoś będzie”. Są takie przykłady w Polsce, jak np. starówka warszawska. Jednak ona została zniszczona w czasie wojny, przez Niemców, nazistów. A tu?

- Czyli robimy sobie swoistą III wojnę. Z tym, że lokalną.

Tak. Bo w charakterze agresora występuje miasto. Ta sytuacja zasługuje na wpisanie do Księgi Rekordów Guinessa.

- Neinver ma w Polsce także inne inwestycje, można powiedzieć że był już sprawdzony.

Nie jest to jednak firma, która słynie z dobrej architektury. Oni specjalizują się w dużych molochach handlowych, nastawionych na szybką kasę. A niektórzy myśleli, że tu się jakiś cud świata szykuje.

- A jak Pan widzi sam projekt centrum handlowego? Jest nam ono potrzebne?

Żeby w mieście dobrze się czuć, trzeba chodzić ulicami, powinny być sklepy, knajpki – ulice powinny tętnić życiem. A taki kompleks handlowy w rzeczywistości wysysa życie z miasta. Będzie taka „Silesia bis”. Ludzie są zadowoleni, lecz tylko dlatego, że nie wiedzą, jak mogłoby być.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Zwolnienia grupowe w Polsce. Ekspert uspokaja

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto