Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pamiątka po kopalni Concordia: Szyb Maciej [Fotofelieton]

esos
esos
Zachęcamy do przeczytania kolejnej opowieści Emila Stępniaka. Miejsce akcji: Zabrze. Czas: kwiecień 2009. Cel główny: odwiedzić i poznać Macieja. Cel poboczny: Pokonać strach przed wysokością.

Szyb Maciej zawsze był dla mnie stojącym gdzieś w dzielnicy Maciejów zjawiskiem, które nijak nie wiązało się z innymi obiektami zabrzańskimi, bliższymi memu... sercu. Jakimś sposobem szyb ten nigdy wcześniej nie pojawił się w moich planach. Tak było do kwietnia 2009 roku, kiedy to otrzymaliśmy zgodę na wejście na obiekt i zrobienie kilku zdjęć.

Historia oraz odrobina aktualności:

Jak się okazało, Pan Maciej jest związany z moją ukochaną hutą bardziej, niż bym mógł kiedykolwiek przypuszczać. Miejsce to było jednym z szybów kopalni Concordia (potem KWK Pstrowski), a jak wiadomo (albo i nie) – od Concordii do Huty Zabrze jest już tylko kawałek.

Ogólnie historia szybu to dość zwyczajna opowieść o miejscu, które swojego czasu było skazane na zagładę, z powodu wyczerpania wokół niego złóż węgla. Do lat osiemdziesiątych XX wieku rozważano, czy dalsze utrzymywanie tego tworu ma jakikolwiek sens. Na szczęście w 1991 roku szyb przeszedł na własność DEMEXU. Firma przekształciła go w studnię głębinową i udostępniła możliwość zwiedzania terenu i budynków związanych z obiektem.

Obecnie dla turystów dostępne są: sam szyb z głębinowym ujęciem wody pitnej, budynek nadszybia, wieża wyciągowa, budynek maszyny wyciągowej, maszyna wyciągowa elektryczna dwubębnowa, budynek rozdzielni.

Tyle teorii, czas zwiedzać!

Gdy w końcu stanąłem przed Maciejem, nie miałem kompletnie pojęcia o tym, czego mogłem się spodziewać w środku. Wiedziałem jedynie, że będziemy mieli możliwość wejścia na wieżę, zerknięcia w każdy zakamarek budynków wokół szybu, oraz sposobność do rzucenia okiem w głąb studni.

Niestety nie pochwalę się tutaj zdjęciami z najwyższego punktu Macieja. Co prawda udało mi się wejść na wieżę, ale tak spanikowałem z powodu wysokości, że nie byłem w stanie zrobić jakiegokolwiek poprawnego zdjęcia. Zaręczam - widok z góry jest fantastyczny, panorama miasta powala. Oczywiście, o ile zerkając z góry akurat nie ma się stanu przedzawałowego, jak to było w moim przypadku. Ach ten lęk wysokości… ;)

Wody!

To, z czego znany jest Maciej, to na pewno "magiczne źródełko" wody pitnej, podobno lepszej niż ta w naszych kranach. O jakości tej wody nie będę się rozpisywać, fakt - chłodna, smaczna, ale czy lepsza niż kranówka? Pojęcia nie mam. Z moimi drewnianymi kubeczkami smakowymi nie powinienem się chyba wypowiadać na takie tematy.

Źródełko (a w zasadzie kranik) jest umieszczone na zewnątrz obiektu, tuż przy ulicy. Każdy zainteresowany zaczerpnięciem wody może do woli rozkoszować się chłodnym płynem, oczywiście o ile ma na tyle cierpliwości, by odczekać swoje w kolejce do źródełka. Okoliczni mieszkańcy przejeżdżając z baniakami po wodę, potrafią utworzyć całkiem niezłą kolejkę.

Część muzealna

Po wejściu na teren obiektu mamy możliwość przyjrzenia się kilku maszynom górniczym, o zastosowaniu których pojęcia nie mam. Tzn. domyślam się, że wózek załadowany węglem służył do przewozu węgla, ale to by było na tyle.

Ciekawe obiekty znajdują się nie tylko na dworze, ale także i wewnątrz budynku zaadaptowanego na cele muzealne.


Część mniej oficjalna

Jeśli zerkniemy tam, gdzie zazwyczaj turyści nie wchodzą, będziemy mogli odnaleźć kilka fantastycznych miejsc doskonale oddających klimat nieco opuszczonego kompleksu.

Gdy znów podniesiemy głowę, naszym oczom ukaże się kręgosłup całego tworu, gdzie siłom przyrody zostały przeciwstawione dokonania ludzkiej inżynierii.

Było wyżej, teraz niżej

Odwiedzając mroczne piwnice jednego z budynków, stanąłem oko w oko z mrokiem, z którego wyłaniały się elementy układu mechanicznego, narażonego na nieludzki wręcz wysiłek przy napędzaniu maszyny wyciągowej. Każdy z elementów sam w sobie stanowił arcydzieło techniki, a wszystkie razem tworzyły wokół siebie atmosferę obcowania z brutalną, a zarazem okiełznaną siłą ludzkiej myśli technicznej.

Piszę, jakby to było jakieś doznanie duchowe… I chyba po części tak było. Żeby zrozumieć - trzeba to przeżyć.

I jeszcze niżej…

W końcu udało nam się dostać do samego dna Macieja. Dzięki uprzejmości DEMEXU mogliśmy zerknąć do wnętrza szybu:

To szare na dole, to lustro wody. Nie pytajcie mnie jak głęboko ono się znajduje. Nie wiem.

Wracamy na powierzchnię

Wychodzę spod ziemi na powierzchnię. Przygniata mnie słońce lejące się z nieba i ciepło, wspaniale kontrastujące z podziemnym chłodem. Obchodzę jeszcze raz tereny wokół szybu i napotykam się na stalowego jegomościa, którego wcześniej jakimś sposobem przeoczyłem.

Mina blaszaka wyraźnie mi sygnalizuje, że chyba już czas, bym opuścił teren. Wszak wszystko, co miałem do obejrzenia, już zobaczyłem. I chyba rdzewiak ma rację…


Autor dziękuje firmie DEMEX za udostępnienie nam możliwości zwiedzenia obiektu.

Zachęcamy do obejrzenia innych opowieści i galerii zdjęć z cyklu "archiwum esos'a"

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto