Po Śląsku jeżdżą "zabytki". Mieszkańcy niezadowoleni

Na śląskich drogach aż roi się od „zabytków”. Jednak podczas gdy władze związków komunikacji chwalą się „nowymi pojazdami”, mieszkańcy nie szczędzą słów niezadowolenia.

Czy można się jednak dziwić takim reakcjom? Raczej trudno, gdyż komfort jazdy taką maszyną, jest rzeczą nader wątpliwą. Oprócz faktu, że jeszcze jeździ (choć i z tym bywa różnie) o innych zaletach mówić już zdecydowanie trudniej.

W przeciągu kilku ostatnich lat kilkukrotnie mogliśmy czytać informacje o zakupie nowych, czy też może „nowych” autobusów. Owa nowość polega niestety jedynie na tym, że pojazdy te gościliśmy na naszych drogach po raz pierwszy. Nie byłoby to w żadnym wypadku ujmą, gdyby nie fakt, że na innych drogach poruszały się one już co najmniej kilka lat! Na dodatek miasta nabywają je w „spadku” po innych miastach bądź nawet krajach, w których uznano, że pojazdy te nie nadają się już do użyteczności publicznej. Wspomniany wyżej „spadek” częściej jednak określany jest jako „towar z odzysku” i nie budzi tak powszechnego zadowolenia, jak to bywa w przypadku przejęcia majątku bądź innej wartościowej darowizny.

Co prawda na ulicach pojawiły się zupełnie nowe pojazdy, jednak nie milkną głosy zdziwienia i oburzenia w kwestii kupowania wieloletnich staroci. Najnowszym zakupem, choć nie pierwszej świeżości, są trolejbusy Jelcze, które swoją pojemnością zasilą Tychy.

Do miasta przyjechały aż z przeciwległego końca Polski, a dokładniej Gdyni. Zastąpią dotychczasowe pojazdy, których, jak twierdzi Zbigniew Brud, prezes Tyskich Linii Trolejbusowych, nie opłaca się naprawiać. Pytanie więc, czy w takim razie opłaca się naprawiać stare? - Rachunek ekonomiczny przemawia za tym, żeby zainwestować w ten tabor, a nie naprawiać te stare - mówi Zbigniew Brud. Opinie mieszkańców są jednak podzielone.

- Jak minie trochę czasu to pewnie zaczną się sypać i będzie tylko problem, a na nowe pieniędzy już nie będzie, bo poszły na te używane” - komentuje sprawę pani Teresa z Katowic.

Pan Włodzimierz, emeryt z Tychów z szacunkiem mówi o trolejbusach, jednak nie koniecznie o aż tak wysłużonych.

- One mają 20 lat! Gdyby to były dziewczyny, to pewnie bym się ucieszył – śmieje się.

Podobnie rzecz ma się z tramwajami. Niespełna trzy miesiące temu informowaliśmy o „nowych tramwajach”, które zasiliły chorzowsko-katowickie szyny.

„Helmuty”, bo tak je ochrzczono, biją jednak na głowę gdyńsko-tyskie trolejbusy. Sędziwe maszyny, sprowadzone z Frankfurtu, liczą sobie bowiem już ponad 30 wiosen! Je również poddano renowacji, która była tańszą opcją. Śląskie Helmuty mają jednak coś wspólnego z tyskimi trolejbusami – z racji wieku oba rodzaje pojazdów są wysokopodłogowe, a więc nie są przystosowane dla osób niepełnosprawnych oraz osób starszych. Tramwaje Śląskie zakupiły dziesięć takich maszyn. Awaria jednej z nich 7 grudnia 2010 r. spowodowała zablokowanie ruchu trzech innych tramwajów na czas kilkudziesięciu minut. Prawdopodobnie przyczyną zaistniałej sytuacji było zwarcie instalacji elektrycznej. Kiedy indziej tramwaj wyleciał z szyn.

Jak widać, witalność pojazdów kursujących po śląsku nie jest w najlepszym stanie. Nie mniej jednak mielibyśmy się czym pochwalić na tle kraju, gdyby nasze Helmuty dobiły pięćdziesiątki. Możemy zatem narzekać lub też... życzyć im „Sto lat!”

Ten materiał bierze udział w konkursie do dziennikarzy obywatelskich "Tym żyje miasto" Zapraszamy wszystkich mieszkańców MM do wzięcia udziału w konkursie na najlepsze materiały dziennikarzy obywatelskich! Opublikuj swój materiał w portalu MMSilesia.pl a weźmie on automatycznie udział w konkursie, w którym łączna pula nagród to 500 złotych!