Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Pomówienie czy żart?

Łukasz Malina
Łukasz Malina
Pewien przedsiębiorca z Bytomia przekonał się na własnej skórze, jak z pozoru niewinny żart z internetu przenika do rzeczywistości. Niestety, na własne życzenie.

Sprawa z pozoru błaha. Ktoś dostaje od znajomego link z adresem strony, na której dowiaduje się, że został aresztowany za uprawianie marihuany. Strona kopiująca layout graficzny popularnego portalu internetowego sprawia wrażenie autentycznej. Dopiero po głębszej analizie dowiadujemy się, że wszystko, co stanowi treść tego pseudo portalu jest jedynie niewinnym żartem...

Ofiara...

Taka informacja nie przekonała jednak Tadeusza Nowackiego*, przedsiębiorcy z Bytomia, który otrzymał podobny link od swojej znajomej. Niechcący skupił na sobie uwagę mediów, które natychmiast zainteresowały się sprawą. Nowacki poczuł się urażony treścią strony internetowej. W zamieszczonym na niej „żartobliwym” artykule czytamy:

„Policjanci z Sekcji do Walki z Przestępczością Narkotykową Komendy Miejskiej Policji zlikwidowali w centrum miasta Bytom dwie plantacje konopi indyjskich. Jednocześnie zatrzymano 34-letniego mężczyznę, który był ich właścicielem. Tadeusz Nowacki wpadł w ręce funkcjonariuszy w momencie, gdy przyjechał wykonać czynności pielęgnacyjne na prowadzonej plantacji.”

W liście do mediów Nowacki argumentuje: - Bezkarne prezentowanie podobnych treści na tak zwanych "humorystycznych portalach" dezinformuje społeczeństwo, szkodzi wizerunkowi policji i narusza dobra osobiste obywateli.

Wszyscy nasi rozmówcy są zgodni co do jednej rzeczy. Gdyby pan Tadeusz nie rozesłał linku do „zniesławiającej” go strony mediom, sprawy by nie było. Niemniej, czyniąc to, sam skupił na sobie uwagę i sam ponosi odpowiedzialność za to, że oprócz niego, także inne osoby mogły przeczytać tekst o jego aresztowaniu.

Niewinny żart?

Na naśladującej popularny portal internetowy stronie czytamy: „Treści prezentowane na tej stronie mają charakter humorystyczny i nie należy ich brać na poważnie.” Ponadto zamieszczona jest tu informacja o tym, jak odegrać się na osobie, która właśnie nas nabrała. Rzecz jasna, w ten sam sposób, podstawiając czyjeś dane osobowe do fikcyjnego artykułu i wysyłając ją do kogoś.

O zdanie na temat tego typu wiadomości zapytaliśmy rzecznika Komendy Miejskiej Policji w Bytomiu, czyli w mieście, w którym miało dojść do rzekomego aresztowania Tadeusza Nowackiego. – Do przestępstwa doszło by w momencie, gdyby osoba, która wysłała ten link do pana Tadeusza Nowackiego, rozesłała go również do innych osób. Zatem, jeśli żartobliwy artykuł kierowany był jedynie do osoby, której dotyczy – nie można tu mówić o żadnym pomówieniu. Co najwyżej osoba taka, może zgłosić na policję, że ktoś ją nęka.
Artykuł 107 kodeksu wykroczeń stanowi jasno: „Kto w celu dokuczenia innej osobie złośliwie wprowadza ją w błąd lub w inny sposób złośliwie niepokoi, podlega karze ograniczenia wolności, grzywny do 1.500 złotych albo karze nagany.”

Problem w tym, że pan Nowacki nie zgłosił żadnego zawiadomienia na policji. – Mijałoby się to z celem, ponieważ wszystko rozgrywało się na prywatnej płaszczyźnie pana Nowackiego i sam musiałby donieść na własną znajomą - wyjaśnia zawiłości tej wyjątkowo skomplikowanej sprawy Adam Jakubiak z bytomskiej KMP. – Tym bardziej, że zorientował się, iż strona z szokującymi dla niego informacjami była jedynie żartem – dodaje Jakubiak.

Nie ma problemu?

Czy wysłany mailem link do strony internetowej, na której znajduje się utrzymana w żartobliwym tonie informacja o aresztowaniu osoby, do której link jest wysyłany – może być podstawą do oskarżenia o pomówienie? Albo też – czy stanowi akt nieprzestrzegania przepisów ustawy o ochronie danych osobowych? Z tymi, jak się okazuje niełatwymi, pytaniami zgłosiliśmy się do rzecznika prasowego Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych w Warszawie.

- Dróg, na których można w tym przypadku domagać się przestrzegania swoich praw jest wiele. Wszystko zależy od tego, jak na sprawę spojrzymy. Osoba, która poczuła się dotknięta treścią takiego artykułu powinna sprawdzić, czy treść została upowszechniona oraz, czy ujawniono w niej jej prawnie chronione dane. Inną drogą rozstrzygania problemu jest kodeks cywilny, który jasno wskazuje, co jest pomówieniem, czy publicznym zniesławieniem – mówi MM Silesii Małgorzata Kałużyńska, rzeczniczka Głównego Inspektora Ochrony Danych Osobowych.

 

Nowacki wciąż jednak czuje dyskomfort: - Wysyłanie podobnych "żartów" świadczy o kompletnej głupocie i braku wyobraźni nadawców takich wiadomości. Wyobraźmy sobie że podobny żart przyjdzie do głowy np. uczniom gimnazjum, którzy bez problemu mogą przysporzyć wielu kłopotów np., swoim nauczycielom, rozsyłając meile w internecie, nie mówiąc już o dziennikarzach czy policjantach. Kolejną sprawą jest kwestia ochrony danych osobowych, która w Internecie okazuje się być fikcją, Odpowiednie urzędy powinny jak najszybciej przygotować akty prawne, które skutecznie zablokują podobne nieodpowiedzialne akcje.

Czy spotkaliście się kiedykolwiek w sieci z podobnymi problemami? Może otrzymywaliście podobne linki? Ile razy dowiadywaliście się o tym, że jesteście aresztowani? Czekamy na opinie.

* Dane osoby, o której mowa w artykule na jej prośbę zostały zmienione.

 

od 7 lat
Wideo

META nie da ci zarobić bez pracy - nowe oszustwo

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto