Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Producenci: Miał być „kit” wyszedł hit [Recenzja]

Redakcja
Z humorem, ze śmiechem na ustach, z nutka erotyzmu i wspaniałą grą aktorską - tak w skrócie można podsumować nowy spektakl wystawiany na deskach Teatru Rozrywki. Musical „Producenci” Mela Brookes’a, miał swoją prapremierę 28 czerwca w chorzowskim teatrze.

Max Białystok i Leopold Bloom chcą zrobić interes życia. Wymyślili jak oszukać fiskusa i zgarnąć 2 miliony. Pomysł był prosty, wystarczy zrobić spektakl, który okaże się kompletną katastrofą. Musical zaczyna się mocnym uderzeniem muzycznym, ze wspaniałymi rekwizytami, jakimi są lampy z literami, z których można było ułożyć napis Max Białystok. Pierwszy akt jest trochę długi, miejscami nawet za długi, jednak ma swój urok i wprowadza stopniowanie napięcia, które swoją kulminację przeżywa gdy Leopold Bloom postanawia zerwać z pracą księgowego i spełnić swoje marzenie, zostać producentem filmowym na Broadway’u.

Leopolda Bloom’a gra Paweł Strymiński. Aktor o bardzo dużym potencjale głosowo - ruchowym. Maxa gra, w zależności od spektaklu, Jacenty Jędrusik lub Dariusz Niebudek. Zarówno jeden jak i drugi z aktorów ma swoje zalety i wady. Mimika twarzy Niebudka, jego gestykulacja i żywiołowość wpływają na zwiększenie dynamiki spektaklu. Jacenty Jędrusik bardziej statecznie podszedł do roli, ale to również miało to swój urok.

Spektakl bardzo odważnie łączy postać Adolfa Hitlera, osoby o innej orientacji seksualnej, z normalnym życiem. Na pochwałę zasługuje również gra Katarzyny Hołub, która zagrała postać Ulli Swanson. Aktorka perfekcyjnie opanowała podszywanie się pod szwedzki język. Robiła to z gracją i bez przesady. Liczne podteksty erotyczne, jakie pojawiały się w spektaklu, nie były przesadzone.

Producent, aby zebrać potrzebną kwotę na zrobienie filmu musiał pozyskać sponsorów. Stały się nimi ponad 80-letnie staruszki, które z zamian za różne figle i gry towarzyskie dawały mu „czekunio”. Do pełnego sukcesu, a właściwie pełnej klapy spektaklu brakowało im tylko scenariusza, który okazałby się totalna katastrofą. Po nocach spędzonych nad różnymi sztukami doszli do wnioski, że najgorszym scenariuszem, jest „Wiosna Hitlera”, napisana przez faszystowskiego Franza Libkinda.

Adam Szymura tak przekonywująco zagrał faszystę, że miejscami można było się zastanawiać czy nim nie jest. Jego największymi przyjaciółmi były gołębie. Podczas spektaklu nie zabrakło licznych swastyk, nie tylko na ramieniach aktorów, ale również na spuszczanych kratach, czy z boku na specjalnych kijach. Ciekawym momentem, w całym spektaklu był moment podpisywania zezwolenia na produkcję. Aktorzy wyśpiewali ulubioną pieśń Hitlera "Der guten Tag hop hop" z układem choreograficznym. Wszystkie stroje i choreografia zasługują na ogromną pochwałę. Ciekawe pomysły Piotra Jagielskiego (choreografia), Luigiego Scoglio (scenografia), i Ilony Binarsch, która przygotowała kostiumy przyczyniły się do ogromnego sukcesu musicalu „Producenci”.

Nie można również zapomnieć o orkiestrze, która dzielnie towarzyszyła aktorom na scenie. Kierownictwem muzycznym w musicalu "Producenci" zajął się Jerzy Jarosik. Białystok i Bloom do wyreżyserowania "Wiosny Hitlera" poprosili ich zdaniem najgorszego reżysera. Wszystko było dobrze dopóki nie ukazały się recenzje spektaklu, który nieoczekiwanie okazał się wielkim hitem.

Szczególnym momentem w spektaklu był moment, gdy aktorzy zaczęli posługiwać się gwarą śląską oraz gdy reżyser Roger de Bill (w tej roli Jarosław Czarnecki lub Dariusz Niebudek) miał strój, na którym był Spodek. Było to bardzo ciekawe i odważne nawiązanie do Śląska. Wielki ukłon za takie nawiązanie do regionu dla reżysera Michała Znanieckiego, który w dniu prapremiery obchodził urodziny.

Niestety przez przypadek policja wykrywa przekręty Białystockiego i Blooma. Policja aresztowała Maxa, natomiast Bloom razem Ullą i 2 milionami wyjechali do Rio. Jednak nie tak skończy się wielka przyjaźń producentów na Brodway’u. Bloom wraca z Rio na proces, okazuje wielką przyjaźń Białystockiemu, przeprasza go i wyjaśnia jak było naprawdę. Kończy się to dla obu więzieniem na 5 lat. Za rozweselanie więźniów zostają ułaskawieni. I tak kończy się musical, z którego płynie wiele ciekawych słów i nauk na przyszłość. Jedna z nich głosi, że przyjaźń jest na dobre i na złe, a nie tylko na dobre.

Serdecznie gratuluję dyrektorowi Teatru Rozrywki Dariuszowi Miłkowskiemu, reżyserowi Michałowi Znanieckiemu oraz wszystkim aktorom i osobom współpracującym przy tym musicalu, których nie sposób wymienić za podjęcie próby zmierzenia się z musicalem, z którego wyszliście zwycięsko.

Musical trwa ponad 3 godziny. Za długo? Drodzy czytelnicy zastanówcie się, czy lepiej jest iść do teatru, mieć kontakt z aktorem i sztuką teatralną, czy siedzieć w domu na kanapie z pilotem w ręce. Odpowiedź na to pytanie pozostawiam już Wam. Ja jeszcze raz gratuluję ogromnego sukcesu jakim okazał się musical "Producenci".


MM Silesia poleca:

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto