Prośba Akademii Medycznej

Swój udział w "wydarzeniu" zadeklarowało już ponad 100 tysięcy osób, nikt jednak nie wie, która Akademia Medyczna jest odpowiedzialna za apel. Wiadomość przenosi się metodą wirusową i z każdym tygodniem zjednuje tysiące nowych zwolenników.

Skontaktowaliśmy się z Karoliną Lobodziec, która zainicjowała akcję na facebooku.

- Nie jestem pomysłodawcą inicjatywy, sama o niej przeczytałam i postanowiłam rozpropagować ją na portalu społecznościowym. Myślę, że jeśli ICE (in case of emergency) stanie się popularne zastąpi wyszukiwanie innych numerów w telefonach - pozwoli dotrzeć bezpośrednio do osoby, którą sami wybieramy. To kwestia umowy. Odnośnie instytucji to słyszałam od internautów, że więcej informacji można uzyskać w PCK - powiedziała Lobodziec.

Owszem, Polski Czerwony Krzyż propaguje wykorzystywanie sygnatury ICE jednak na swoich stronach nie wspomina nic o telefonach komórkowych. Namawia jedynie do zakupu specjalnej Karty Ice. Na stronie PCK można zakupić plastikową kartę do własnoręcznego wypełnienia za 3 zł i 50 gr, która to, jak twierdzą ratownicy, w nagłych przypadkach może uratować życie.

- Często osoby dorosłe mają przygotowane kartki w dokumentach z adnotacją "W razie problemów, skontaktuj się z...". Aczkolwiek najważniejszy jest czas. Samorząd Studencki Śląskiego Uniwersytetu Medycznego jest otwarty na każde inicjatywy, a zwłaszcza związane z ratowaniem życia ludzkiego. Aktywnie włączymy się w promocję wpisania numeru ICE do telefonów komórkowych - powiedział MM Silesii Piotr Borowiec, Przewodniczący Rady Uczelnianej Samorządu Studenckiego SUM.

Przypominamy że numer ICE powinien się odnosić do osoby, która może udzielić na nasz temat podstawowych informacji ważnych przy przeprowadzaniu akcji ratowniczej. Osoba oznaczona w telefonie nazwą ICE powinna znać naszą grupę krwi, wiedzieć jakie przyjmujemy leki, na co jesteśmy uczuleni i czy cierpimy na choroby przewlekłe.