Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Przypominamy straszną zbrodnię sprzed lat - Zabito wówczas byłego policjanta i jego młodą sympatię

Teresa Semik
Brzozy na Pogorii urosły. Ich korzenie oplotły zakopane pod nimi  ciała
Brzozy na Pogorii urosły. Ich korzenie oplotły zakopane pod nimi ciała fot. 123rf, arc
Prawie trzy godziny oprawcy bili ich pałkami i dusili. On zakatowany na śmierć, ona pobita do nieprzytomności i pogrzebana żywcem. Przypominamy straszną zbrodnię sprzed lat. Opowiadają o niej śledczy i Teresa Semik

To było zabójstwo na zlecenie, jedno z najbardziej bestialskich ostatnich lat. Zginąć miał tylko 37-letni Wiesław, były policjant z Kęt zajmujący się handlem górniczymi wierzytelnościami. Jego sympatia, 21-letnia Iwona z Bielska-Białej zginęła wyłącznie dlatego, że znalazła się w nieodpowiednim miejscu i czasie. Latem 2000 roku przyjechała z nim do Katowic na spotkanie biznesowe.

- Oprawcy byli zaskoczeni jej widokiem. Telefonicznie skontaktowali się ze zleceniodawcą zabójstwa, co teraz mają robić, bo plan nie przewidywał obecności żadnej innej osoby - przypomina prokurator Leszek Goławski. - Po krótkiej rozmowie uznali, że w tej sytuacji oboje muszą zginąć.

Zleceniodawcą był Zlatan, obywatel byłej Jugosławii, oficer serbskich służb specjalnych. Od dawna handlował polskim węglem i często gościł w naszym kraju. Teraz zamarzył sobie przejąć rynek wierzytelności, na którym Wiesław nieźle prosperował. Dlatego polecił go zabić.

Wiesław z Iwoną pojechali z oprawcami do domku letniskowego w lesie nad jeziorem Pogoria w Dąbrowie Górniczej, gdzie rzekomo mieli podpisać umowę o współpracy w handlu węglem czy też wierzytelnościami.

Dlaczego były policjant nie zorientował się, że to może być pułapka? Kto prowadzi interesy w takim dziwnym miejscu, w domku kempingowym?

- Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Latem nie jest to jakieś straszne odludzie - wyjaśnia prokurator Goławski.

Wśród oprawców był też wspólnik Wiesława, co być może uśpiło jego czujność. Nie wiedział, że wspólnik porozumiał się ze Zlatanem, by go razem wyeliminować z gry wierzytelnościami.

Gdy tylko z Iwoną przekroczyli próg domku letniskowego, zostali zaatakowani stylami od łopat. Ich krzyki zagłuszała puszczona na cały regulator muzyka. Bandyci byli przygotowani także na taką ewentualność. Potem dusili ich wkładając worki foliowe na głowę, zaciskali na szyi paski, sznurówki. Katowali swoje ofiary przez kilka godzin. Po co, skoro i tak zamierzali zabić? Dół pod drzewkami już był wcześniej wykopany, by w nim ukryć ciała.

- Nie potrafię zrozumieć tego niespotykanego okrucieństwa, nic go nie tłumaczy - mówi prokurator Goławski.

Kiedy oprawcy upewnili się, że ofiary nie dają oznak życia, przewieźli ciała w pobliże wykopanego dołu. Iwona jeszcze żyła, ale oni chyba o tym nie wiedzieli.

Zarówno w czasie transportu, jak i zakopywania ciał, dwukrotnie przejeżdżał w pobliżu policyjny radiowóz. Na jego widok za każdym razem rzucali się do ucieczki, porzucając ciała. Potem jednak wracali, by zatrzeć za sobą ślady i zamaskować grób. Kilka godzin później bez skrupułów i wyrzutów sumienia bawili się w dyskotece. Na kilka dni wyjechali nad morze mercedesem zabitego biznesmena.

Przez ponad pięć lat Wiesław i Iwona uchodzili za osoby zaginione. Ich ciała zakopane w lesie nad Pogorią odnaleźli śledczy i naukowcy po żmudnych poszukiwaniach i niebywale skrupulatnej pracy operacyjnej. Korzenie drzew oplatały szczątki tak szczelnie, jakby nie chciały wypuścić ich już nigdy.

Do tego miejsca doprowadziły śledczych zeznania przestępcy podejrzanego o kradzieże z włamaniem. Pamiętał, że wspomniał mu o tym morderstwie jeden z zabójców. Nie wiedział jednak ani kto zginął, ani dlaczego, ani gdzie dokładnie nad Pogorią ukryte są zwłoki. Na szczęście pamiętał, kto mu o tym opowiadał. Tak zaczęło się to żmudne śledztwo w 2004 r.

Zabójca poszedł na współpracę z prokuraturą i dzięki jego zeznaniom specjalny zespół policjantów oraz prokuratorów po trzech latach mógł odtworzyć najbardziej prawdopodobny przebieg zbrodni.

Zaczęto od typowania pozostałych sprawców oraz przeczesywania lasu nad Pogorią. W ciągu pięciu lat drzewa zmieniły kształt i kolejne próby odnalezienia grobu kończyły się niepowodzeniem. Zabójca długo nie potrafił wskazać właściwego miejsca pochówku, ale było pewne, że choć mijają kolejne miesiące nic już nie zmieni biegu tego śledztwa. Policja z prokuraturą nie odpuszczą.

- Poprosiliśmy do pomocy naukowców z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, którzy rozpoczęli poszukiwania ciał przy pomocy georadaru - przypomina prokurator Goławski. Ciała tak były splecione korzeniami dorodnych już drzew, że odnaleziono je z trudem. Dopiero badania DNA potwierdziły tożsamość ofiar.

Odnalezienie pozostałych sprawców było już tylko kwestią czasu. Nie trzeba było ich daleko szukać, bo siedzieli w aresztach za inne przestępstwa. Niektórzy z nich byli powiązani z grupą przestępczą, która w 2002 roku w sposób nieprawdopodobnie zuchwały napadła w Sosnowcu na konwój z pieniędzmi przewożonymi ze spółdzielni mieszkaniowej. Zastrzelili wówczas z zimną krwią dwóch konwojentów.

Ostatni wpadł w ręce policji wspólnik Wiesława. Funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego znaleźli go w Małopolsce. On nie brał udziału w samym morderstwie, ale był także zleceniodawcą, obok Zlatana.

Zabójców było pięciu. Zlatan porozumiał się najpierw z 24-letnim mieszkańcem Bę-dzina, który wziął do pomocy czterech swoich znajomych z Dąbrowy Górniczej, Katowic i Raciborza. Mieli otrzymać za to zlecenie od Zlatana milion złotych. Nie dostali ani grosza. Jedynie przez kilka miesięcy jeździli mercedesem ofiary.

Wkrótce po zabójstwie Zlatan wyjechał na Bałkany wraz z forsą i samochodami, które stanowić miały część zapłaty. Kilka lat później umarł w Sarajewie chorując na raka. Nie dopadła go żadna inna kara.

Jeden z podejrzanych o to bestialskie morderstwo popełnił samobójstwo w areszcie śledczym w Katowicach, ale zdążył złożyć wyjaśnienia na temat okoliczności zbrodni. Ostatecznie akt oskarżenia gotowy był w 2007 roku, a przed sądem - o podwójne zabójstwo popełnione ze szczególnym okrucieństwem - stanęło pięciu sprawców. Dwaj dostali dożywocie, dwaj po 25 lat, ale tylko dlatego, że jeden z nich współpracował z prokuraturą, a drugi w chwili popełnienia zabójstwa był nieletni, więc nie można mu było wymierzyć dożywocia w myśl polskiego prawa. Sąd nie znalazł w ich zachowaniu żadnych okoliczności łagodzących.

- Sprawcy działali bestialsko, bez najmniejszych skrupułów, licząc na zysk. Działali bez wahania, także wobec młodej kobiety, która przypadkowo znalazła się w miejscu zbrodni - uzasadniał przewodniczący składu orzekającego Robert Kirejew. Poza karami pozbawienia wolności sąd pozbawił ich praw publicznych na 10 lat. Wspólnik Wiesława poszedł siedzieć na 15 lat.

Słuchali wyroku ze spuszczonymi głowami, jakby nie dowierzali słowom sędziego i nie uświadamiali sobie rozmiaru tragedii. Zgodnie uznali, że kary są zbyt wysokie i odwołali się od wyroku. Sąd Apelacyjny w Katowicach w 2010 roku nie pozostawił im złudzeń. Utrzymał wyrok w mocy, bo jest prawidłowy. Kary są surowe, ale współmierne do czynów, których się dopuścili.

- Zabijając kobietę bez jakiegokolwiek powodu, oskarżeni dali przejaw tego, kim są i w tym momencie sami wybrali rodzaj kary, na jaki zasługują - argumentował sędzia Michał Marzec z Sądu Apelacyjnego.

Ktoś z miejsc dla publiczności dorzucił:

- To dożywocie jest za brak człowieczeństwa. Nie wykazali żadnej litości dla ofiar, a przecież oni musieli o nią błagać.

W maju br. Sąd Najwyższy odrzucił także kasację skazanych, w której domagali się zmiany kwalifikacji prawnej czynu na łagodniejszą - z zabójstwa na pobicie ze skutkiem śmiertelnym. Tłumaczyli, że byli przekonani, iż chodzi wyłącznie o wymuszenie zwrotu długu i pobicie, a nie o zabójstwo. Po co w takim razie wykopali wcześniej dół? Po co następnego dnia wrócili na miejsce zbrodni, by dokładniej uporządkować miejsce pochówku? - Jeżeli ktoś bierze udział w bestialskim pobiciu, następnie w duszeniu pokrzywdzonych, a następnie w zakopaniu ich pod ziemią, dopuszcza się zabijania tych osób - mówił sędzia Kirejew.

Żaden wyrok, choćby najsurowszy, nie zmieni biegu tej tragicznej historii, nie naprawi żadnej krzywdy. Iwonę pobili i pogrzebali żywcem tylko dlatego, że była.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto