- Na tym koncercie nie spodziewałem się tłumów. Granie muzyki improwizowanej na puzonie jest zajęciem delikatnie mówiąc nietypowym. Jednak to, co robi Nagórski samo w sobie jest propozycją z najwyższej jazzowej półki - mówił przed koncertem Mirek Rakowski, prezes Śląskiego Jazz Clubu
Przewidywania Rakowskiego potwierdziły się, tym razem publiczność nie pobiła rekordu frekwencji w ŚJC. O wiele ważniejsza okazała się jednak atmosfera wokół składającego się z dwóch setów koncertu. Grzegorz Nagórski na puzownie, Paweł Tomaszewski na klawiszach, Łukasz Żyta i jego sekcja rytmiczna oraz Andrzej Święs w objęciach z kontrabasem, udowodnili, że każdą publiczność można rozgrzać do czerwoności.
Muzycy wykonywali swoje firmowe kawałki, pochodzące z nagranej w 2007 roku płyty "Dedication". Tytułowy utwór zostawili jednak na sam koniec występu, czyniąc go swego rodzaju klamrą spinającą jazzowy wieczór w Śląskim Jazz Clubie. Wcześniej publiczność usłyszała między innymi utwór napisany z inspiracji Nowym Jorkiem, która w życiu jazzmanów zdaje się być czymś nieodzwonym.
Jak w towarzystwie tradycyjnych jazzowych instrumentów prezentował się długaśny i nisko brzmiący puzon, możecie zobaczyć na zdjęciach. Brzmienie całego zestawu jakością nie odbiegało, bynajmniej, od tradycyjnych kwartetów jazzowych.
- Nie wszystko, co znakomite, jest jednocześnie popularne. I nie wszystko, co popularne bywa znakomite - kwituje występ Nagórskiego, prezes ŚJC.
NORBLIN EVENT HALL
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?