Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Rajd jest rajd, czyli o Zagłębiowskiej Grupie Rajdowej słów kilka [Wywiad + Zdjęcia]

Redakcja
Rajdy samochodowe żyją swoim życiem. Szkoda tylko, że tak mało ich w mediach, bo emocje i atmosfera są wyjątkowe. Na temat rajdów z nami zgodził porozmawiać się Paweł Pochroń, z ZGR-u.

Tomasz Kazanecki: Czym jest Zagłębiowska Grupa Rajdowa?

Paweł Pochroń: Zagłębiowska Grupa Rajdowa, zwana potocznie ZGR, to grupa ludzi, którzy są miłośnikami rajdów. Są to kibice, organizatorzy, fotografowie, filmowcy oraz zawodnicy. Jednym słowem każdy, kto kocha rajdy i jest z Zagłębia Dąbrowskiego. Działamy razem już około półtora roku i ku mojemu zaskoczeniu mocno się rozrośliśmy. Większość z nas na początku nawet się nie znało. Wszystko zaczęło się od forum, potem było pierwsze wspólne spotkanie, na które przyszło mniej więcej 30 osób. Następnie znaleźliśmy miejsce do wspólnego trenowania i tak z miesiąca na miesiąc nasza działalność nabiera tempa. Na imprezy amatorskie jeździmy wspólnie, tam organizujemy nasz serwis, a jak pogoda pozwala to grillujemy. Atmosfera jest naprawdę super. Komuś brakuje części, pilota, kierowcy, wiedzy - wśród nas zawsze to znajdzie. Z moich obserwacji widzę, że nasze treningi owocują coraz lepszymi umiejętnościami chłopaków, a co za tym idzie dobrymi miejscami na zawodach. W ostatnim czasie został rozegrany rajd III ligi Joker Rally. Prawdziwy rajd z prawdziwymi esami. Oczywiście wystartowali tam nasi członkowie i mimo, że nie dysponujemy najmocniejszymi samochodami to siedmiu w pierwszej dziesiątce rajdu to ZGR, a ostatni był 16 i wygrał swoją klasę. Uważam to za duży sukces. Ale takich sukcesów mamy więcej. Na amatorkach zajmujemy czołowe miejsca i w klasach, i w generalkach. Mamy też przedstawicieli w Rajdowym Pucharze Polski oraz Rajdowych Samochodowych Mistrzostwach Polski i tam idzie całkiem dobrze. Ale ZGR to nie tylko rajdy. Od dłuższego czasu gramy regularnie w piłkę nożną oraz organizujemy imprezy towarzyskie. Większość wydatków pokrywamy z tzw. zrzutek. Najwięcej pieniędzy pochłaniają rzeczy reklamowe, czyli strona internetowa, naklejki, koszulki, choć tu pomaga nam firma reklamowa Grafprint, oraz puchary, którymi czasami nagradzamy naszych zwycięzców. A szkoda, bo potencjał reklamowania ewentualnego sponsora mamy ogromny.

T.K.: Uważasz, że rajdy tego typu są w Polsce odpowiednio promowane?

P.P.: Moim zdaniem za słabo. Kibice rajdowi nie są doceniani przez media, a jest ich sporo. Nie widać może tego, ponieważ nie gromadzą się w jednym miejscu, tylko są rozstawieni wzdłuż trasy. Trudniej też przeprowadzić relację z rajdu, bo do tego nie wystarczy jedna kamera jak np. na boisku piłkarskim. Ale trochę się poprawiło. Od kilku lat jest dobre czasopismo rajdowe, niestety tylko jedno. Przybyło portali rajdowych oraz jest pierwszy portal z relacjami video. Brakuje do tego telewizji - tam rajdy praktycznie nie istnieją. A bez tego żaden sport nie ma zbyt dużych szans. Chodzi tu głównie o sponsorów. Boli to, że teoretycznie najbardziej męski program: TVN Turno przeprowadza relację rajdów, która trwa 15 min i jest to powtarzane przez cały tydzień. Organizatorzy również nie przykładają się do rozreklamowania rajdów, które sami organizują. Często jest tak, że jadąc zapoznanie przed rajdem sami mieszkańcy okolicznych miejscowości dopiero się dowiadują, że będzie tu oes. Ta strona rajdów wymaga jeszcze wiele pracy.

T.K.: Czy uczestnictwo w nich zależy wyłącznie od środków własnych?

P.P.: Żeby zacząć trzeba mieć własne pieniądze. Szczęście, jeżeli nasi rodzice są zamożni. Jeżeli nie, to o sponsora jest tak samo trudno jak o relację w TV. Nawet jeśli po jakimś czasie zawodnik ma duże umiejętności, to i tak nie ma gwarancji, że znajdzie w ogóle jakiegoś sponsora. Po prostu ważniejsze są kontakty niż umiejętności.

T.K.: Skąd zainteresowanie rajdami?

P.P.: To chyba od taty. Tata jako kibic często jeździł ze mną na rajdy. W ogóle pierwszy raz jak mnie zabrał to nawet nie pamiętam gdzie. Wiem, że siedziałem pod mostem, bo padało i był to jakiś wyścig uliczny. Potem był Rajd Wisła '89 i Bublewicz na oesie Cisownica. Następni rodzice kupili mi Malucha i startowałem nim na KJS-ach [Konkursowa Jazda Samochodem].

T.K.: Jeśli chodzi o samochody - jakim startujesz w imprezach?

P.P.: Jako kierowca zostałem wierny Fiatowi126. To mój drugi egzemplarz. Mógłbym w sumie zakupić coś innego, mocniejszego. Ale jazda Maluchem daje mi tylko frajdy, że nie zmieniam auta. Siedząc w środku wydaje mi się, że mogę wszystko. Nie obawiam się, że coś nawywijam, bo to tanie autko. Poza tym fajnie w wynikach widzieć jak się objeżdża lepsze auta. Jako pilot siedziałem w wielu samochodach. Rozmach jest od Fiata SC, po Subaru Imprezę. To wynik tego, że nie mam stałego kierowcy. Co ciekawe nigdy nie pilotowałem w Maluchu.

T.K.: Powiedz jeszcze słowo o Twoich początkach w rajdach.

P.P.: Zaczynałem od rajdów turystycznych. W tej chwili troszkę zapomnianych, bo organizatorzy mają problem z frekwencją. A szkoda - bo to dobra szkoła dla pilota i kierowcy. Pierwszy rajd turystyczny pojechałem z tatą jak miałem szesnaście lat. Tam pilot musi główkować gdzie jechać przez cały czas. I po takiej szkole dojazdówka na KJS, czy nawet RSMP to pikuś. Uczy to koncentracji w aucie oraz dobrego obycia z trasą. Licencję rajdową zdobywałem jeżdząc Maluchem. A pierwszy raz na oesie wystartowałem w 2003 roku Renault Clio z kolegą Michałem Grabką. Niestety się popsuło i nie dojechaliśmy do mety.


SERWIS
MM MOTO




emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Bydgoska policja pokazała filmy z wypadków z tramwajami i autobusami

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na slaskie.naszemiasto.pl Nasze Miasto