W niedzielę, 25 listopada, na komendę w Mikołowie przyszedł 22-latek. Mężczyzna zgłosił, że dzień wcześniej na ulicy Staromiejskiej w Katowicach napadła na niego grupa Romów. Mieli ukraść mu kurtkę i kluczyki do BMW, a następnie odjechać skradzionym samochodem.
BMW zostało odnalezione na ulicy Kłodnickiej w Katowicach. Było totalnie rozbite. Policjantom nie dawało jednak spokoju, dlaczego mężczyzna zgłosił kradzież wartego 50 tysięcy złotych auta dopiero dobę po "napadzie" i na dodatek w Mikołowie, a nie w Katowicach.
Okazało się, że napadu nie było. Świadkowie powiedzieli, że 22-letni mężczyzna pił w pubie alkohol, wsiadł do auta ze znajomymi i odjechał. Podobno miał prowadzić nawet z prędkością 200 km/h. W pewnym momencie stracił panowanie nad kierownicą i uderzył w betonowy mur na ulicy Kłodnickiej. Zarówno pasażerowie, jak i kierowca, uciekli z miejsca wypadku. 22-latek wymyślił historię o napadzie, bo bał się rodziców, którzy w części zapłacili za jego auto.
Zobacz inne wiadomości z kategorii MMSilesia/Na sygnale
Policyjne drony na Podkarpaciu w akcji
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?